A A+ A++

PAP: W dzisiejszym, cyfrowym świecie algorytmy podpowiadają politykom i dowódcom, co powinni zrobić, żebyśmy byli bardziej bezpieczni. Jakimi danymi trzeba napchać tego cyfrowego smoka, żeby uzyskać satysfakcjonujące nas odpowiedzi.

Andrzej Najgebauer: Żeby nie mieć zagmatwanego obrazu, trzeba uchwycić najważniejsze elementy i dokonać ich oszacowania. Ale zanim do tego dojdzie, przygotowuje się analizy na podstawie bardzo wielu danych. Nie ma takich cudów, żeby stworzyć algorytm, który odpowie na każde dowolne pytanie. Dlatego pytania muszą być nieliczne, dotyczące określonego obszaru. Ja opisuję świat bezpieczeństwa. Jako osoba modelująca rzeczywistość staram się korzystać z wiedzy ekspertów dziedzinowych, czyli osób, które znają się na wojskowości, psychologii, na socjologii, na mediach, na biologii etc. Przy czym bezpieczeństwo traktuję dość szeroko. Istotą modelowania jest to, aby dowiedzieć się, jakie jest ryzyko utraty życia, zdrowia, finansów, niezależności czy wolności Polaków.

Nas dzisiaj interesuje bezpieczeństwo militarne – zaczęły się ćwiczenia Zapad. Jesteśmy teraz na etapie eskalacji konfliktu między Polską a Rosją i Białorusią?

Tak, w pewnym stopniu. Robiłem ze współpracownikami kiedyś taki model, w którym pytanie brzmiało: “Jakie należy wykonać posunięcia, żeby doprowadzić do deeskalacji konfliktu?”. Chodziło o Łotwę – było podejrzenie, że Rosjanie będą chcieli sprawdzić, czy pakt atlantycki jest w gotowości, by zareagować na zaczepkę w jednym z państw natowskich. Czy będzie uruchomiony piąty punkt NATO, który nakłada na państwa członkowskie obowiązek adekwatnego reagowania, kiedy ktoś zaatakuje sojusznika. W tamtym scenariuszu pretekst ataku był taki, że Rosjanie chcą chronić rodowitą rosyjską ludność, tam jest ich jakieś 25 proc. społeczeństwa, czyli ok. 0,5 mln.

My to znamy z historii, prawda? Rosja zawsze chce chronić mniejszość rosyjską.

Tak było też na Ukrainie. I ten scenariusz został przeniesiony na Łotwę. Modelując, chcieliśmy sprawdzić, jakie wykonać posunięcia, aby zablokować tę eskalację i wkroczenie Rosjan (gdyby doszli do Bałtyku, oznaczałoby to zdobycie kraju). Założenia były bardzo podobne w sensie potencjalnego zagrożenia do sytuacji, jaką mamy teraz w Polsce. W tej grze były trzy fazy. Pierwsza – eskalacja konfliktu, druga – faza konfliktu konwencjonalnego, czyli wejście Rosjan. Braliśmy pod uwagę różne opcje, np. żeby skorzystać z pomocy Szwecji, bo ten kraj współpracuje bardzo blisko z NATO, a wyspa Gotlandia mogłaby posłużyć jako baza logistyczna do przeprowadzenia kontrakcji. Rozważaliśmy, jak zareagować ma Polska, jak dowództwo natowskie, poszczególne państwa, szczególnie Litwa, Łotwa i Estonia. No i czy aby deeskalować konflikt, powinno się wprowadzić wojska polskie na terytorium Litwy. Jednak pojawił się inny pomysł: aby do akcji blokujących stworzyć oddziały międzynarodowe. No i była jeszcze trzecia faza gry, czyli odwetowy atak jądrowy Rosji. Ograniczony, ale niestety na terytorium Polski.

Jaki mają zasięg rosyjskie rakiety z pociskami jądrowymi?

Obejmują całą kulę ziemską. Iskandery natomiast (rozmieszczone w Obwodzie Kaliningradzkim) mają zgodnie z deklaracją zasięg 500 km. Czyli nie tylko obejmują Polskę, ale mogą sięgnąć Berlina. To jest bardzo duże niebezpieczeństwo, bardzo realne.

czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWysokie wygrane i bolesne porażki. Jak poszło piłkarzom w ten weekend?
Następny artykułUSA. Dramatyczny upadek kota z dużej wysokości. Uratowali go kibice