A A+ A++

Ta scena z Forum Ekonomicznego w Karpaczu przejdzie do historii – jeśli nie najnowszej polityki, to z pewnością do historii PiS. Rozparty w fotelu Ryszard Terlecki z rozbrajającą szczerością przyznaje: – Jeżeli pójdzie tak, jak się zanosi, że pójdzie, to musimy szukać rozwiązań drastycznych. Brytyjczycy pokazali, że dyktatura brukselskiej biurokracji im nie odpowiada, i się odwrócili, i wyszli. My nie chcemy wychodzić, u nas poparcie dla uczestnictwa w Unii jest bardzo silne, ale nie możemy dać się zapędzić w coś, co ograniczy naszą wolność i nasz rozwój.

Wicemarszałek Sejmu słynie ze swojej specyficznej szczerości, ale żaden z liczących się polityków PiS nie przyznał dotąd tak otwarcie, że polexit jest możliwy. Słowa jednego z najbliższych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego wywołały najpierw konsternację w partii władzy. Jedni na kilkanaście godzin nabrali wody w usta. Inni w nieoficjalnych rozmowach próbowali bagatelizować wypowiedź Terleckiego.

– Kto dziś pamięta, że kilka miesięcy temu Terlecki wysyłał liderkę białoruskiej opozycji Swiatłanę Cichanouską do Moskwy? Nikt. Tak samo o tej wypowiedzi ludzie za kilka miesięcy zapomną – przekonywał mnie polityk PiS.

Jednak następnego dnia rzecznik rządu Piotr Müller, zaufany premiera Morawieckiego, oświadczył, że „nie będzie żadnego wychodzenia Polski z UE”, a Terlecki wycofał się ze swoich słów: „Polska była, jest i będzie członkiem UE. Polexit to szopka wymyślona przez PO i TVN24” – napisał na Twitterze.

Czytaj też: Unia to nie tylko bankomat. „Polexitu próbowałby tylko polityczny samobójca”

***

Część moich rozmówców w PiS twierdzi jednak, że opinia Terleckiego dobrze oddaje nastroje panujące w partyjnej centrali przy ul. Nowogrodzkiej. Nieprzypadkowo w sukurs Terleckiemu przyszedł Marek Suski, mówiąc publicznie, że Polska walczyła z okupantem niemieckim, z okupantem sowieckim i będziemy walczyć z okupantem brukselskim. Suski, jak twierdzą w PiS, świeci światłem odbitym, czyli powtarza myśli Kaczyńskiego, których on sam nie chce oficjalnie wyrazić. Prezes deleguje na niego specjalne zadania, jak niedawno w przypadku ustawy lex TVN, której Suski był sprawozdawcą.

– Kaczyński jest coraz bardziej zniecierpliwiony postawą Brukseli wobec Polski. W konflikcie z UE sercem jest po stronie Ziobry. Też uważa, że jesteśmy traktowani przez Komisję Europejską gorzej niż inne kraje wspólnoty i powinniśmy się temu ostro przeciwstawić – mówi mi bliski współpracownik lidera PiS.

Zbigniew Ziobro już rok temu podczas negocjacji unijnego budżetu namawiał Kaczyńskiego do ostrego kursu. Gdy Mateusz Morawiecki zgodził się na szczycie Rady Europejskiej na powiązanie unijnych funduszy z przestrzeganiem praworządności, minister sprawiedliwości przyjechał na Nowogrodzką i przekonywał prezesa, że to błąd, który będzie brzemienny w skutkach. Tłumaczył, że Komisja Europejska będzie próbowała użyć reguły „pieniądze za praworządność” do nacisków na Polskę czy Węgry. Na unijnym froncie wojny Ziobry z Morawieckim Kaczyński wziął wtedy stronę tego drugiego. Dziś ziobryści triumfują zgodnie z zasadą im gorzej, tym lepiej.

– Morawiecki za wszelką cenę chciał być jeźdźcem na białym koniu, który przywiezie pieniądze z Brukseli i dzięki nim zapewni wzrost prawicy w sondażach aż do wyborów. Uważał, że dostaniemy tę kasę, jeśli wstrzymamy zmiany w wymiarze sprawiedliwości. My od początku mówiliśmy, że to nic nie da, bo Komisja Europejska potrzebuje Polski jedynie do uchwalenia budżetu UE i jak tylko zostanie klepnięty, to machina przeciwko nam ruszy pełną parą – mówi mi bliski współpracownik Ziobry. – Przekonywaliśmy, że trzeba wetować budżet, ale Morawiecki wmówił Kaczyńskiemu, że na dwa-trzy lata mamy spokój, bo TSUE zbada legalność powiązania unijnego budżetu z praworządnością dopiero za kilka lat – relacjonuje mój rozmówca.

Premier Mateusz Morawiecki podczas posiedzenia Sejmu, Warszawa, 4 maja 2021 r.


Premier Mateusz Morawiecki podczas posiedzenia Sejmu, Warszawa, 4 maja 2021 r.

Fot.: Jacek Domiński/Reporter / Reporter

Gdy Komisja Europejska zwróciła się do TSUE o nałożenie na Polskę kar finansowych za niewykonanie jego lipcowych orzeczeń w sprawie sądownictwa, Ziobro oskarżył KE o „agresję” i „prawną wojnę hybrydową w aspekcie ekonomicznym, która jest prowadzona wobec Polski”.

– Prezes zgadza się z Ziobrą, że to, co robi dziś Komisja Europejska, jest bezprawne. Powinna zatwierdzić Krajowy Plan Odbudowy w ciągu dwóch miesięcy, tymczasem robi wszystko, by zablokować Polsce pieniądze – twierdzi zaufany współpracownik Ziobry. Ziobryści liczą na to, że TSUE w trybie przyspieszonym rozpatrzy wniosek Węgier oraz Polski i do końca roku wyda wyrok, czy reguła „pieniądze za praworządność” jest zgodna z prawem unijnym.

– Polska jest bezbronna, nie ma oręża w postaci weta do budżetu UE, które było naszą tarczą. Morawiecki dał się ograć Brukseli jak dziecko – ubolewa jeden z członków rządu.

***

Morawiecki dwukrotnie spotkał się w ostatnim czasie z wiceszefową KE Věrą Jourovą i zapewniał ją, że Polska przygotowuje odpowiednią ustawę, która zlikwiduje Izbę Dyscyplinarną. Komisja uznała jednak, że skoro ustawy wciąż nie ma, to znaczy, że Polska ją zwodzi. Gdy Kaczyński zdał sobie sprawę z fiaska rozmów Morawieckiego z Unią, uznał, że zderzenie czołowe z Brukselą jest nieuniknione i nastąpi jeszcze w tej kadencji. Premier wierzył, że jeśli wyśle do Komisji zapewnienie, że Polska wykona orzeczenie TSUE i Izba Dyscyplinarna zostanie zlikwidowana, to KE zatwierdzi Krajowy Plan Odbudowy i uruchomi pieniądze dla Polski z Funduszu Odbudowy.

– To prawda, że zabrnęliśmy w ślepy zaułek i popełniamy 100 błędów dziennie, ale jesteśmy traktowani gorzej niż inne państwa UE. Premier nie chce żadnych niepotrzebnych wojen z Unią, ale chciałby, żebyśmy byli traktowani po partnersku. Nie mogliśmy uchwalić ustawy o likwidacji Izby Dyscyplinarnej dzień po orzeczeniu TSUE, bo nasz elektorat odebrałby to jako kapitulację – wyjaśnia zaufany współpracownik premiera. I zapewnia, że ustawa będzie uchwalona.

Czytaj też: Maria Peszek: Polska jest dziś w trudnym, bolącym momencie. Bez szansy na łatwe rozwiązanie

***

Przynależność Polski do Unii stała się elementem rozgrywki w obozie Zjednoczonej Prawicy. Solidarna Polska spór z Brukselą traktuje czysto instrumentalnie. Ziobro nie jest eurosceptykiem, a poseł Janusz Kowalski, który najbardziej atakuje Unię, był nawet kiedyś członkiem proeuropejskiej PO. Kiedy Kaczyński odmówił przyjęcia Ziobry z powrotem do PiS, ten uznał, że musi zbudować własną prawicową formację, która będzie w stanie samodzielnie wejść do Sejmu. Od tego czasu eskaluje spór z Brukselą o sądownictwo, bo w ten sposób może odebrać skrajnie prawicowych wyborców PiS i Konfederacji.

Teraz idzie dalej. Żąda od Kaczyńskiego, żeby PiS poparło kolejny pakiet ustaw dotyczących wymiaru sprawiedliwości. Wśród nich ustawę o ustroju sądownictwa, która sprowadza się do likwidacji jednego ze szczebli – apelacji lub sądów rejonowych. To będzie kolejna okazja do czystki w sądach i nowe zarzewie konfliktu z Brukselą. Decyzja o tym, czy PiS poprze zmiany i pójdzie na kolejną wojnę z Brukselą, jeszcze nie zapadła.

Kilka miesięcy temu, gdy Morawiecki przekonał Kaczyńskiego, że nie należy już drażnić Komisji Europejskiej i trzeba zawiesić „deformę” sądownictwa, Kaczyński ogłosił, że zmiany w sądownictwie były – obok programu Mieszkanie+ – największą porażką sześciu lat rządów PiS. Wtórował mu premier, wytykając Ziobrze, że orzekanie w sądach nie tylko nie przyspieszyło, ale wręcz spowolniło. Szef rządu liczył na to, że wizerunkowa porażka na tyle osłabi Ziobrę, że może uda się go nawet wypchnąć z rządu. Jednak po wyrzuceniu z koalicji Gowina 19 szabel Ziobry stało się nieodzownych do utrzymania władzy przez PiS.

Według byłego szefa MSZ Radosława Sikorskiego to właśnie dlatego Kaczyński bierze stronę Ziobry w sporze z UE. – Priorytetem Kaczyńskiego nie jest dobro Polski czy obecność kraju w UE, tylko utrzymanie władzy. Już wiele lat temu Lech Kaczyński mówił Donaldowi Tuskowi: „Donald, uważaj, bo mój brat nie kocha Unii tak jak ja”. Kaczyński z wiekiem staje się coraz bardziej prowincjonalnym nacjonalistą. Niektórzy z wiekiem mądrzeją, a niektórzy głupieją. W manifeście wyborczym PiS z 2007 roku oni jeszcze rozumieli, że silne europejskie instytucje są w interesie Polski, a dzisiaj mówią dokładnie odwrotnie – przypomina Sikorski. Dodaje, że Polska – obok Francji i Niemiec – mogła współdecydować o tym, co dzieje się w Unii.

– Polski obywatel stoi przed wyborem: albo z PiS poza Unią, albo bez PiS w Unii – twierdzi Kamiński.


– Polski obywatel stoi przed wyborem: albo z PiS poza Unią, albo bez PiS w Unii – twierdzi Kamiński.

Fot.: Grzegorz Krzyżewski/Fotonews/Newspix.pl / newspix.pl

– Taką ofertę złożyła Kaczyńskiemu kanclerz Niemiec Angela Merkel podczas tajnego spotkania na zamku w byłej NRD, ale dla niego szczucie na Niemców ma większą wartość, bo pomaga mu konsolidować elektorat. Zamiast współprzewodniczyć Unii, teraz zastanawiamy się, czy nas wywalą i ile pieniędzy stracimy. Superdyplomacja, jestem naprawdę pod wrażeniem! – kpi Sikorski.

– Jeśli izolacjonizm uprawia imperium brytyjskie, cesarstwo chińskie albo Stany Zjednoczone, czyli potęgi kontynentalne, to można to uznać za szkodliwe, ale zrozumiałe. Gdy izolacjonizm chce uprawiać państwo wielkości jednego chińskiego miasta, to jest to tylko zwykła izolacja, która skończy się w izolatce – dodaje europoseł KO.

***

Według moich rozmówców w PiS na naradach ścisłego kierownictwa partii (prezes i wiceprezesi partii, marszałek i wicemarszałkowie Sejmu, premier, szefowie MON i MSWiA) temat polexitu wprost nie pada, ale coraz częściej słychać zniecierpliwienie Kaczyńskiego kolejnymi wojnami z Unią. Oprócz tej o praworządność Czesi skarżą Polskę do TSUE za elektrownię Turów, a Komisja Europejska wyraziła niedawno zaniepokojenie lex TVN i zagrożeniem dla wolności mediów w Polsce.

PiS nigdy nie było partią otwarcie eurosceptyczną, traktowało raczej Unię jak bankomat. Gdyby wypłaty dla Polski zostały zawieszone, z punktu widzenia Kaczyńskiego może zniknąć główny powód dla naszego trwania w Unii. Chociaż europoseł Adam Bielan zapewniał ostatnio w TVP, że „polexit w najbliższych latach jest całkowicie nierealny, bo PiS wie, że większość Polaków popiera naszą obecność w UE”, to według wicemarszałka Senatu Michała Kamińskiego z Koalicji Polskiej, niegdyś spin doktora PiS, wizji Polski PiS nie da się pogodzić z wizją Polski w UE.

– Polski obywatel stoi przed wyborem: albo z PiS poza Unią, albo bez PiS w Unii – twierdzi Kamiński. – Dopóki o tym mówiła opozycja, część Polaków mogła uważać: „Nie mają się do PiS o co przyczepić, to ich oskarżają o polexit”. Teraz Terlecki nazwał rzeczy po imieniu.

Zdaniem opozycyjnego senatora w interesie PiS było to, żeby wybór, jaki stoi przed Polakami, jak najdłużej maskować. Dlatego prezes mówił o wartościach, o patriotyzmie, obronie interesu narodowego. – Ale być może oni wiedzą, że nadchodzi czas na polexit, bo narasta eurosceptycyzm w Polsce. Albo chcą przestraszyć kogoś w Unii perspektywą referendum w sprawie wyjścia Polski z UE. A może muszą zrzucić maskę, bo rośnie poparcie dla Konfederacji – zastanawia się Kamiński. I dodaje, że w PiS wiedzą, iż będąc w NATO, nie dadzą rady zniszczyć TVN, a będąc w Unii Europejskiej, nie będą mogli przejąć sądów. – Oczywiście woleliby mieć autorytarne państwo i europejski budżet, ale mając do wyboru autorytarne państwo albo europejski budżet, wybiorą autorytaryzm, bo budżet wiąże się z europejskimi wartościami.

Zdaniem Radosława Sikorskiego Polska już jest na drodze do polexitu. – Od dwóch lat przestrzegam, że PiS do tego musi doprowadzić, bo to wynika wprost z ich definicji suwerenności. Unia jest konfederacją i jest możliwa tylko wtedy, jeśli państwa członkowskie przestrzegają traktatów. Gdy jakieś państwo przestaje ich przestrzegać, Unia ma do wyboru: albo przekonać to państwo, żeby ich przestrzegało, albo się rozpaść. Przyjęcie zasady, że umawiamy się na coś, po czym każdy robi według własnego widzimisię, jest końcem Unii – mówi Sikorski. Dlatego Komisja Europejska, która stoi na straży traktatów, nie może tolerować tego, co robi PiS.

– Proces wyprowadzania z Unii zaczął się parę lat temu, gdy uruchomili antyunijną kampanię. Teraz podwoją stawkę, tłumacząc, że powrót na ścieżkę praworządności, czyli wykonanie wyroków TSUE, to jest zdrada, więc nie mogą tego zrobić. Minister sprawiedliwości uważa Unię za agresora. Czego jeszcze trzeba, by uznać, że polexit już ma miejsce? – pyta polityk PO.

Kaczyński, dając Terleckiemu i Suskiemu przyzwolenie na atakowanie Unii, wchodzi w licytację z Ziobrą na eurosceptycyzm. To jak zabawa odbezpieczonym granatem. W Wielkiej Brytanii też zaczęło się od licytacji Partii Konserwatywnej ze skrajnie prawicowym, eurosceptycznym UKIP, a finałem było wyjście Brytyjczyków z Unii. W Polsce do wyjścia z UE wystarczy zwykła większość parlamentarna i notyfikacja tej decyzji przez prezydenta. Jak mówił w niedawnym wywiadzie dla „Gazety Wyborczej” były wicepremier Jarosław Gowin, w PiS jedna trzecia posłów uważa tak jak Ziobro – że Polska powinna pozostać w Unii, „ale nie za wszelką cenę”.

Czytaj też: Fiasko „planu Morawieckiego”. „Z tym wszystkim PiS od początku rządów jest na bakier”

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułCo mieszkańcy Warszawy i innych miast stracą na “Polskim ładzie”, a czego rząd PiS nie mówi
Następny artykułNapad i pobicie. 25-latek został poważnie ranny