A A+ A++

Narodziny gwiazdy

Simbiatu Ajikawo, bo tak naprawdę nazywa się raperka, urodziła się w Londynie, w rodzinie nigeryjskich imigrantów jako najmłodsze z czworga rodzeństwa. Zdolności artystyczne przejawiała już od małego. Stąd też, jako młoda dziewczynka, grywała w dziecięcych produkcjach telewizyjnych i pojawiała się na najróżniejszych scenach, wykonując swoje piosenki. We wszystkim wspierała ją Mama. Ojciec nie był obecny w życiu rodziny.

W jednym z niedawnych wywiadów, który miał formę luźnej rozmowy kilku muzyków, inny brytyjski artysta – Ghetts (raper), zapytał Simz czy pamięta ich pierwsze spotkanie. Okazało się, że gdy Simbi miała 9 czy 10 lat, jej Mama, przyprowadziła ją do Ghettsa (podczas jakiegoś muzycznego wydarzenia) i wskazując na swoje dziecko powiedziała „moja córka będzie gwiazdą”. Nie pomyliła się.

Za spełnionym życzeniem, kryją się jednak lata bardzo konsekwentnej pracy. Dziewczyna, zamiast w weekendy szaleć z rówieśnikami, oszczędzała pieniądze na sprzęt muzyczny. Wydaje się więc, że Little Simz od zawsze była bardzo świadomą i dojrzałą mentalnie osobą, która do serca wzięła sobie stwierdzenie, że ciężka praca popłaca. Takie podejście zaprowadziło ją sprzed komputera i taniego mikrofonu do Abbey Road Studios. Wielokrotnie próbowano ją zwerbować do dużej wytwórni, ona pozostała nieugięta i zawsze była swoim wydawcą. Jej dorobek wydawniczy jest całkiem spory – to kilka mixtape’ów, EPek oraz cztery długogrające albumy. Do tego udało jej się zdobyć to co najważniejsze – ogromny szacunek branży oraz słuchaczy.

Little Simz


Little Simz

Fot.: Keith Mayhew / SOPA Images via ZUMA Wire

Ścieżka dźwiękowa do życia

„Sometimes I Might Be Introvert” to wielowymiarowe, dopracowane i wyjątkowo przemyślane dzieło sztuki, które niewątpliwie jest najlepszą, dotychczasową pracą Simbi. Album składa się z dziewiętnastu pozycji. Pośród nich, znalazły się interludia w klimacie filmowym, w których jako narratorka udziela się, znana z roli Księżnej Diany w serialu „The Crown” Emma Corrin. Na krążku słychać bogactwo instrumentalne i aranżacyjne. Za produkcję odpowiada kolega Little Simz z dzieciństwa – InFlo (współpracował między innymi z Michaelem Kiwanuką). Brzmienie jest kombinacją hip hopu, r’n’b, soulu z afrobeatem i przetykane jest muzyką filmową w interludiach. To jest tak niemożliwie dobry krążek, że po przesłuchaniu godzinnego materiału, włącza się go od nowa. Artystka mówi, że to właściwie ścieżka dźwiękowa do jej życia.

"Sometimes I Might Be Introvert"


“Sometimes I Might Be Introvert”

Fot.: Materiały prasowe

Love and hate

Na jej wyjątkowość wpływa nie tylko muzyka, ale również i mocna warstwa tekstowa. Sama raperka przyznaje, że z początku bardzo trudno jej się pracowało nad tą płytą, bo otworzyła się jak nigdy dotąd i miała poczucie, że udostępnia swój pamiętnik do publicznego czytania. Trochę tak jest. Simz zabiera nas w podróż po ważnych tematach. Nie tylko dla siebie, bo z jej prywatnymi historiami utożsamia się znaczna część jej fanów. Mówi o swoich przeżyciach, relacjach, o bliskiej osobie, która została zamordowana, porusza tematy społeczne.

W jednej z piosenek opowieść toczy się z perspektywy jej kuzyna, który padł ofiarą nożownika i spędził długie tygodnie w śpiączce. Być może najważniejszą piosenką na płycie jest „I love you, I hate You”. Traktuje ona o nieobecnym w życiu artystki ojcu. Sama mówi, że długo nie chciała poruszać tego tematu, by nie poświęcać ojcu uwagi, ale uznała, że robi to dla siebie i ludzi, którzy odnajdą w tym swoją historię i dzięki temu znajdą ukojenie. Miała sto procent racji. Dostała mnóstwo pozytywnych komentarzy od słuchaczy z podobnymi przeżyciami. Tekst „Nigdy nie sądziłam, że po raz pierwszy serce złamie mi rodzic” wstrząśnie każdym, kto ma w sobie choć odrobinę empatii.

Utwór „Woman” został zilustrowany przepięknym teledyskiem, wyreżyserowanym przez debiutującą w tej roli Simbi. Reżyser, z którym Little Simz chciała pracować przy teledysku, był akurat nieosiągalny, więc stwierdziła, że zrobi to sama. Efekt jest wybitny. Do tego w piosence pojawia się wokal uwielbianej przeze mnie Cleo Sol. Komu umknęła twórczość tej dziewczyny, a lubi powłóczyste, kobiece r’n’b, odsyłam do jej piosenek. „Sweet Blue” jest jedną z najpiękniejszych kompozycji, jakie kiedykolwiek stworzono. Polecam podkręcić głośniki, by usłyszeć każdy szczegół.

Czytaj też: Próbowała nagrywać piosenki, po czym kładła się na podłodze. Dopiero zdiagnozowanie boreliozy przyniosło ulgę

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułLider PO uderza w PiS. „Mam wrażenie, że Polską rządzą nieznośne bachory”
Następny artykułSzczepionka na COVID-19 i grypę w jednym zastrzyku. Eksperyment Moderny