A A+ A++

Mamy odłożone kowidki międzynarodowe. Miały być na sobotę-niedzielę, ale przeleciały na poniedziałek z powodu mojej wizyty we Wrocławiu. Mam wtedy dość obszerny program rozrywkowy i nie ma kiedy siąść poważnie do kowidków, bo te są oparte na kilkunastu źródłach. A więc obszedłem się łatwiejszymi technicznie tematami. Aha – komp się znalazł. Ukraiński uberowicz odwiózł. Nie chcę wnikać, ale mu się pewnie nie udało złamać zabezpieczeń i skalkulował, że zagra uczciwego za dwie stówy. A więc jedziemy – i dzięki za wsparcie tych co się martwili.

Już minęła gorączka ewakuacji Afganistanu, a ja swoim zwyczajem odczekałem, by nabrać dystansu. Krąży teoria, że Jankesi tak podwinęli ogony, że zostawili pełno sprzętu. Niby po to by dozbroić talibów, aby ci narozrabiali na swój rachunek w regionie, gdzie można nabroić i Ruskim, i Chińczykom. No, sprzętu jest w opór, ale jednak wydaje mi się, że to zbyt grubymi nićmi szyte, by tak to zostawić specjalnie. Śmiano się wręcz, że po co takim pastuchom śmigłowce, którymi i tak nawet nie wystartują. Ale okazało się, że talibowie mocno ganiają swoich przeciwników właśnie używając ostatnio helikopterów. Nawet odbyła się poniżająca dla Amerykanów parada wojskowa talibów na sprzęcie z USA. No i psy – Amerykanie nie mogliby tak z premedytacją zostawić swoich psów wojskowych, zamkniętych w klatkach na pewną śmierć. Musieli spylać w popłochu, by zrobić taki numer.

Zadziałała też cenzura. Facebook zablokował konto matce żołnierza, który zginą w niedawnym zamachu na kabulskim lotnisku. Konto zostało zawieszone z powodu umieszczenia tam przez matkę wpisu o swoim synu. Nie wiadomo czy zadziałał bezduszny algorytm, ale sprawa była głośna. Nawet nie bardzo pomogły późniejsze przeprosiny Facebooka, za „wypadek przy pracy”. Wiadomo – czas wojenny, jeńców nie bierzemy i trup, w tym medialny, ściele się gęsto.

Ta rejterada to ma być efekt decyzji Waszyngtonu co do skracania frontów i przygotowania się na konfrontację strategiczną – z Chinami. Ciekaw jestem na jakiego rodzaju konflikt szykują się na Kapitolu. Wielu uważa, że Amerykanie przespali swoją szansę na postawienie się Chinom, że jest za późno, bo jak mówi rosyjskie wolne tłumaczenie pułapki Tukidydesa: „nado zajebat’ paka jeszczio maleńkije”. Teraz Pekin, widząc potężne osłabienie Ameryki przesuwa granice swojego zaangażowania. Gra toczyła się o to czyje jest Morze Południowochińskie. Wychodzi, że już po ptokach – Chińczycy właśnie zażądali, by każdy statek wpływający na to morze zgłaszał ten fakt chińskiemu urzędowi morskiemu. Ciekawe co będzie jak tam wpłynie jakiś lotniskowiec USA? Też się będzie zgłaszał o pozwolenie?

No i nie można nie rzucić okiem na naszą Australię. Tam się rozgrywają być może nasze przyszłe scenariusze. Aha – zbrodniarza co to kichnął samotnie w pustej windzie już pojmano – zdjęcia pouczające, jak z serialu o ekipie SWAT, za to gościu już przebrany za kosmitę. Sprawdzono – nie ma kowida. W mediach zapowiedzi o przechodzeniu do konspiracji i państwie podziemnym. Ale to amatorzy, ja nawet wiem, gdzie powinni się zgłosić i do jakich ekspertów. Ciekaw jestem jak wygląda podziemie przy działającym internecie, ale szybki kurs drukowania na ramce by się przydał. Papier powróci? Wiedziałem… No i niedaleka Nowa Zelandia przedłużyła swój lockdown o dwa tygodnie z powodu 53 zakażeń. Nawet stwierdzono przemyślnie, że władze wcale nie uważają, żeby to był szczyt zakażeń, a więc będziemy kontynuować lockdown. To lejek jakiś, jak się już w to wejdzie. Jak nie ma zachorowań to lockdown, bo się może pojawią. Jak się pojawią – to logiczne – to tym bardziej lockdown. Jak będzie spadać, to… lockdown, no bo jak wypuszczać jak dobrze idzie. Nie wyjdziemy z tego.

W Izraelu badają lekarstwo na kowida. To niezwykłe, bo przecież jedynym lekarstwem jest szczepionka, a tu takie rewelacje. Nazywa się EXO-CD24 i jest preparatem wziewnym o potwierdzonej w II fazie badań klinicznych 90-cioprocentowej skuteczności. Warto sobie zrobić zakładkę w pamięci co do dalszych losów tego lekarstwa, bo może przepaść i popaść w zapomnienie jak „nasza” amantadyna.

Przyszły dane z niepożądanymi odczynami poszczepiennymi z USA. W ciągu ośmiu miesięcy szczepień w Ameryce zmarło z ich powodów 13.627 osób, mieli tam 1.429 poronień, 2.826.646 powikłań, 17.744 nieodwracalnych kalectw i 55.821 hospitalizacji. W Senacie w czasie przesłuchań mówiono, że zgłasza się około 1% NOPów, a więc realne dane mogą być bardziej niepokojące. Nie to co u nas.

Mamy z Włoch kolejny nierozwiązywalny paradoks. Ogłoszono tam, że jak dostałeś pełny cykl szczepień i po tym zachorowałeś jednak na kowida to twoja szczepionka… się nie liczy. Po prostu jakbyś nigdy jej nie brał. Na logikę, w jej odmianie kowidowej, to zdaje się mieć sens, ale w praktyce to wygląda tak jak zabawa w ma-nie ma. Jak cię zaszczepili i nie zachorujesz, to szczepionka się liczy, a jak zachorujesz, to jej nie było. Nie masz paszportu i musisz startować jeszcze raz. Ale to znaczy, że weźmiesz nie dwie, ale co najmniej cztery dawki. Teraz jak „przypominają” trzecią dawką i szykuje się czwarta (tak, tak – w Izraelu, który się zapędził), to za pudło szczepienne trzeba się będzie łącznie szczypnąć z osiem razy. Ciekawe co jest napisane w ulotkach producentów tych specyfików – ile człowiek zniesie takich dawek?

Ciekawy raport z USA o tym jak Big Farma korumpuje ustawodawców. No, przy stanowym systemie politycznym, a to raport o penetracji stanowych przedstawicieli ludu, to się trzeba nastarać, bo jest tego do obskoczenia setki i tysiące. W takich krajach jak np. Polska, gdzie wszystko jest skoncentrowane na Wiejskiej to bułka z masłem. Ale w USA jest obowiązek, ciekawe czy przestrzegany, publikowania faktu wspierania polityka przez sponsorów. I z tego powychodziły całe stada. Sumy nie są zbyt wielkie, te ujawnione, ale siane równo. Widać, że Big Farma pracuje ostro, pewnie u nas nic nie robi, bo my przecież jesteśmy inni. Politycy uczciwi, a przemysł farmaceutyczny nienachalny.

W prestiżowym Lancecie naukowcy biją na alarm, że obiecywana przez producentów skuteczność szczepionek na poziomie 95% to największe kłamstwo w historii. Badania ujawniają góra 2% skuteczności. Tak, dwa procent. I co teraz? Ano nic. No bo producenci obiecują co obiecują, a gdzie są ci, którzy to w imieniu zaszczepionych społeczeństw sprawdzali? Są teraz poprzez swoje decyzje wspólnikami milczenia Pfizerów, którym wystawili glejt poprawności. I na co ta paszportowa granda, skoro to nie działa? Szczepionek nakupowali i nazamawiali na zaś jak jacyś wariaci. Kasa zapłacona, dostawy nie do uniknięcia i kapiszon. I myślicie, że komuś włos z głowy za to spadnie? Przeciwnie, należy wzmóc akcję szczepienną.

Na koniec może coś bardziej zabawnego, ale jak się przyjrzeć to może i najsmutniejszy kawałek. Znalazłem filmik, przesłał dobry duszek. Małpa na wolności znajduje zużytą maseczkę, nakłada ją sobie na pysk, tak że nic nie widzi i paraduje sobie. To wyraźne naśladownictwo tego co widzi, sama by sobie nie wymyśliła, że to tak działa. Jest smutnym, krzywym zwierciadłem nas. Tak nas widzą zwierzęta w tych maskach, naśladują a właściwie są bezwiedną karykaturą naszych zachowań. Tak, to raczej smutne…

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułStan wyjątkowy – rekompensaty dla firm wyniosą 65 proc. przychodu z 3 ostatnich miesięcy
Następny artykułSolorz i Sołowow: Bez taniej i czystej energii czeka nas katastrofa