(*5 września 1921 w Sandomierzu – † 28 maja 1974 w Krakowie)
WSPOMNIENIE W 100-LECIE URODZIN
Artysta malarz, sandomierzanin z urodzenia, krakowianin z wyboru. Uczeń szkół sandomierskich, tu ukończył szkołę powszechną, gimnazjum i w 1939 zdał małą maturę. W czasie okupacji, od 1939 do 1942 roku, pracował jako ślusarz i tokarz w porcie rzecznym w Sandomierzu. Pracował też dorywczo w Zakładzie Fotograficznym “Venus” Mariana Kossowskiego, gdzie wykonywał fałszywe dokumenty dla AK. Po wykryciu przez gestapo działalności zakładu dla polskiego podziemia niepodległościowego, dnia 5 kwietnia 1943 roku został aresztowany w Tarnobrzegu i przewieziony do Tarnowa jako punktu rozdzielczego na niemieckie obozy koncentracyjne. W ciągu dwóch lat był więźniem czterech obozów – KL Auschwitz, KL Wuppertal(był tu tylko 1 noc), KL Buchenwald i na koniec należącego do Buchenwaldu podobozu Leipzig-Hasag. Od 1945 roku był związany z krakowską Akademią Sztuk Pięknych, wpierw jako uczeń profesorów: Zygmunta Radnickiego, Ignacego Pieńkowskiego, Czesława Rzepińskiego, oraz Fryderyka Pastucha, a po uzyskaniu dyplomu jako asystent na Wydziale Malarstwa (1950-1956). Od połowy lat 60. XX wieku prowadził dwie pracownie – w Krakowie i w Sztokholmie (atelier przy galerii artystycznej Tage i Gunborg Bohmanów). Ten niezwykle udany okres twórczy zakończyła przedwczesna śmierć artysty. Zmarł w wieku 53 lat, pozostawiając dużą spuściznę artystyczną (niestety rozproszoną po świecie), stworzoną na przestrzeni zaledwie 24 lat, które upłynęły od momentu ukończenia Akademii. Jego dorobek obejmuje szeroką skalę tematów: portrety, pejzaże, martwe natury, sceny rodzajowe i historyczne, kompozycje symboliczne i abstrakcyjne.
Twórczość Jerzego Potrzebowskiego jest przepojona kulturą i tradycją malarstwa polskiego. Szczególnie ukochał malowanie koni i jako artysta młodego pokolenia z wielkim powodzeniem kontynuował dzieło mistrzów tego tematu, począwszy od Aleksandra Orłowskiego, Piotra Michałowskiego, poprzez ród Kossaków, Józefa Chełmońskiego, Józefa Brandta, Jana Matejkę i wielu innych. Z wielu wspomnień związanych z artystą, moja najbardziej ulubiona historia związana jest z “zaczarowaną” dorożką.
“Zaczarowana” dorożka pojawiła się jesienią 1945 roku, gdy 24-letni Jurek ledwie przywrócony do zdrowia po powrocie z obozu, a nieodparcie marzący o studiach w Akademii, dotarł późną nocą do Krakowa. Wtedy to, zmęczonego, głodnego i bez grosza przy duszy, przygarnął na nocleg… stary dorożkarz. Kiedy jakiś czas później – doszedłszy już do pieniędzy – młody artysta chciał się odwdzięczyć swemu dobroczyńcy – ten jakby zapadł się pod ziemię. Długo poszukiwał krakowskiego fiakra i mieszkania w którym nocował, rozpytywał o niego innych dorożkarzy, ale na próżno – nikt go nie znał. Zniknęło mieszkanie, zniknęła dorożka, zniknął też koń… Potrzebowski nigdy nie odnalazł dorożkarza, ale też nigdy nie zapomniał o niewiarygodnej historii, która przecież się wydarzyła. Kiedy zetknął się osobiście z Konstantym Ildefonsem Gałczyńskim, obudziła się w nim potrzeba zredagowania malarskiej wersji poematu o zaczarowanej dorożce. Spod jego pędzla wyszło ich wiele – tajemniczych, rozbłyskujących feerią barw bądź świateł nocy, spływających z ulicznych latarni. W każdym z tych obrazów symbolicznie powracał do tej jedynej, “swojej” zaczarowanej dorożki z 1945 roku… Konie malował do końca życia.
Jako, że wspominamy życie i dokonania artysty w 100-lecie jego urodzin, warto przytoczyć historię o tym jak Jerzy Potrzebowski po raz drugi narodził się dla świata. Był rok 1943. 22-letni Jurek – więzień numer 122836 obozu w Auschwitz, został zamknięty z kilkoma skazańcami w celi śmierci. W ostatnich chwilach swojego życia postanowił narysować na ścianie postać ukrzyżowanego Chrystusa. Rysował na wysokiej, białej ścianie kawałkiem znalezionego węgla, stojąc na plecach jednego ze współwięźniów, który klęczał na podłodze. Rysunek nie był jeszcze gotowy, gdy wszedł hitlerowiec by zabrać wszystkich na egzekucję. Jurek zapytał czy może dokończyć rysunek? Niemiec popatrzył na olbrzymiego Chrystusa na ścianie, machnął ręką i odszedł, zgarniając pozostałych więźniów. Ocalał tylko Potrzebowski i więzień ofiarnie służący za postument.
Jerzy Potrzebowski należał do przedwojennego pokolenia ukształtowanego w głębokim poszanowaniu tradycji, zasad i wartości. Doświadczenia z czasów okupacji spowodowały, że nauczył się tak żyć, jakby każdy dzień miał być tym ostatnim, stąd było też nacechowane fantazją, spontanicznością i rozmachem.
Bożena Ewa Wódz
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS