– W pojedynkę nic się nie zrobi. Można zdobywać po 30-40 punktów w meczu, ale ktoś musi do tego przyjąć zagrywkę i tę piłkę rozegrać. Jak ktoś chce, by mówiło się tylko o nim, to niech wybierze indywidualny sport i zagra w tenisa – mówi Magdalena Stysiak. We wtorek Polki zagrają w ćwierćfinale mistrzostw Europy z Turcją. – Na pewno to jest mecz o nasze być albo nie być – przyznaje Stysiak.
Przed wami najważniejszy mecz tego sezonu?
Magdalena Stysiak: – Na pewno to jest mecz o nasze być albo nie być, ale to Turczynki muszą wygrać, bo są faworytkami. Tylko pamiętajmy też, że niektórzy faworyci pożegnali się już z tym turniejem i to jeszcze przed ćwierćfinałem. Nasze dotychczasowe mecze z Turcją też nie kończyły się gładkim 0:3, 40 minut i do domu. Było sporo meczów na styku. Ja na pewno będę chciała dać z siebie 150 procent w tym meczu.
Tym bardziej, że mocno męczyła się pani w 1/8 finału z Ukrainkami.
– Zagrałam bardzo słabe spotkanie i zdaję sobie z tego sprawę. Na pewno nie zaprezentowałam się tak jak we wcześniejszych meczach. Najważniejsze, że wyszłyśmy z tego razem jako zespół. Mnie zmieniła Malwina Smarzek, później na pozycję przyjmującej weszła też Martyna Czyrniańska, która stała się taką cichą bohaterką tego spotkania z Ukrainkami. Wiem, co ta dziewczyna potrafi robić na treningach, a w meczu też się bardzo dobrze zaprezentowała. Rywalki były zaskoczone, bo nie miały jej rozpisanej w taktyce. Co innego ja. Zatrzymywały mnie często blokiem, ale zdaję sobie sprawę z tego, że to na mnie jako na atakującej, rywalki skupiają największą uwagę. Muszę sobie z tym radzić i zmieniać ten swój atak. Już się przyzwyczaiłam do tego, że lekko nigdy nie mam na meczu. Ale właśnie od tego jest drużyna, że zawsze ktoś wejdzie na boisko i pomoże. W pojedynkę nic się nie zrobi. Można zdobywać po 30-40 punktów w meczu, ale ktoś musi do tego przyjąć zagrywkę i tę piłkę rozegrać. Jak ktoś chce, by mówiło się tylko o nim, to niech wybierze indywidualny sport i zagra w tenisa.
W końcu gra pani na tej samej pozycji w kadrze, co w klubie. To wynik rozmów z trenerem przed tym turniejem?
– Rozmawialiśmy też wspólnie z Malwiną Smarzek, która przechodziła rehabilitację w związku z jej problemami z kolanem. Na zgrupowaniu w Szczyrku grałyśmy zawsze po dwóch stronach siatki jako atakujące. Dla mnie ta pozycja jest łatwiejsza, bo w przyjęciu ze względu na wzrost nie jest mi się tak łatwo poruszać. Ale jeśli miałabym pomóc drużynie w innej roli, to też nie mam z tym problemu. Wszystko zależy od decyzji trenera.
Rozmawiała Edyta Kowalczyk – Przegląd Sportowy
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS