Jeśli macie za sobą natłok zajęć, bodźców i hałasów wszelkiej maści to moja propozycja jest dla Was. „’Til I start speaking” to debiutancki krążek Morly – artystki pochodzącej z Minneapolis w Stanach Zjednoczonych. Mieszka w Londynie, do którego sprowadziło ją uczucie. Nim, o samej płycie, słów kilka o muzycznych powiązaniach artystki.
Wyśmienite, muzyczne towarzystwo z rodzinnego miasta
Katy Morely, bo tak naprawdę się nazywa, w Minneapolis należała do nietuzinkowej supergrupy Gayngs. Band składa się z aż 22 muzyków. Znali się jeszcze z lat wczesnej młodości w Minneapolis. W tym licznym gronie znaleźli się artyści tworzący inne zespoły, między innymi wokalista, tekściarz, multi – instrumentalista Justin Vernon oraz Mike Noyce (Bon Iver) czy też Channy Leaneagh – poźniejsza wokalistka uwielbianego niegdyś przeze mnie, zespołu Poliça oraz ich producent Ryan Olson.
Koncert Polica, Porto, 2021
Fot.: Diogo Baptista / Zuma wire
Skoro przy bandzie Poliça jesteśmy, to pamiętam jak duże wrażenie zrobił na mnie ich debiutancki krążek z 2012 roku „Give You The Ghost” (gorąco polecam „Lay Your Cards Out” czy też „Happy Be Fine”). Channy miała dla mnie absolutnie magnetyczny głos, powłóczyste, przestrzenne brzmienie, zabierało w podróż do zupełnie innego, nieco smutnego świata. Podobne odczucia, miałam po ich drugim albumie „Shulamith”. Na obu płytach pojawiali się zresztą panowie z Bon Iver. Późniejsze wydawnictwa zupełnie mnie już nie wciągały. Czar prysł zupełnie, kiedy Poliça zagrała koncert w Warszawie. Byłam zawiedziona kompletnym brakiem energii i kontaktu z publicznością. Występ niestety, maksymalnie spłaszczył doznania, które miałam podczas słuchania ich pracy studyjnej. To było wiele lat temu, więc być może teraz grają zupełnie inaczej.
Powróćmy jednak do rzeczy. Wcześniej, w 2010 roku, Gayngs wydał właściwie jedyny, długogrający album „Relayted”. Zebrał, stosunkowo pochlebne opinie i był całkiem udany, choć dla mnie jednak zbyt nierówny i eksperymentalny. Trochę zbieranina muzycznych zainteresowań wszystkich zaangażowanych twórców.
Na własną rękę
Morly, solowo wydaje muzykę od 2015 roku. Nie spieszyła się jednak ze stworzeniem płyty długogrającej, bawiąc się trochę brzmieniem i szukając swojej drogi nie tylko muzycznej, ale o tym za chwilę. Pojawiały się zatem single, EPki, ale nad pełnoprawnym krążkiem „’Til I Start Speaking” pracowała przez ostatnie cztery lata. Jednak to, co skutecznie wstrzymywało artystkę przed rozwojem na większą skalę to nie zdiagnozowana przez dziesięć lat borelioza.
Katy wspomina, że wielokrotnie wmawiano jej, iż jej odczucia mają podłoże natury psychicznej. Przepisywano jej więc psychotropy, które robiły jeszcze większe spustoszenie w organizmie. Próbowała nagrywać piosenki w studiu, po czym kładła się na podłodze z zamkniętymi oczami, bo czuła niepohamowane zmęczenie. Zdiagnozowano u niej szereg innych problemów, lecz dopiero odkrycie boreliozy dało jej poczucie ulgi. Tak, ulgi, bo jej diagnoza, chociaż do najlepszych nie należała, była wreszcie trafna i można było do niej dopasować skuteczne leczenie.
Ta szalona mikstura przeżyć, emocji a także doświadczeń uczuciowych, w połączeniu z wyjątkową wrażliwością muzyczną artystki paradoksalnie tworzy spójną całość i wciąga, uniemożliwiając wręcz naciśnięcie pauzy podczas odtwarzania płyty. Co więcej – „’Til I Start Speaking” spokojnie może stanowić zwierciadło, w którym wiele osób znajdzie odbicie własnych przeżyć. Trochę jak w pamiętniku, Katy rozliczała się z sytuacjami, przez które przechodziła na przestrzeni ostatnich lat. Podpowiem, że „Twain Hearte” traktuje o obecnym związku, który był powodem przeprowadzki do Londynu.
Krążka bardzo przyjemnie słucha się wieczorem, albo w trakcie leniwego dnia, kiedy ma się ochotę na reset. Artystka serwuje nam pop z niezwykle subtelną domieszką jazzowych brzmień i przepięknych, niekiedy melancholijnych, powłóczystych melodii. Ja w tym wszystkim znajduję ukojenie, więc jeśli tego właśnie potrzebujecie to.. nie ma za co!
P.S. Jako ciekawostkę dodam, że Morly studiowała malarstwo i cała oprawa albumu została przez nią własnoręcznie namalowana. Taka zdolna!
Czytaj też: Po wielu latach muzycznej, wydawniczej ciszy, Ifi Ude wraca z rozkładającym na łopatki „Ludevo”
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS