fot. Luis Angel Gomez / Photo Gomez Sport
Primoz Roglic po raz kolejny zademonstrował wyższość nad Adamem Yatesem i Eganem Bernalem na trasie Vuelta a Espana. Słoweniec wyprowadził niespodziewany atak na 10. etapie i mimo upadku na zjeździe zdołał powiększyć przewagę nad liderami ekipy Ineos Grenadiers.
Czy Primoz Roglic liczył się ze stratą koszulki lidera wyścigu po pierwszym dniu przerwy? Trudno powiedzieć. Być może taki scenariusz pojawił się w jego głowie, gdy dużą przewagę uzyskała spora ucieczka, z mogącymi przejąć koszulkę Oddem Christianem Eikingiem i Guillaumem Martinem. Na płaskim etapie z jedną wspinaczką w finale, etapowa wiktoria nie interesowała wielkich wyścigu. Faworyci, wedle wszystkich przewidywań, przejechać mieli dzień na remis.
Lider Jumbo-Visma plany miał jednak inne. Na stromym Puerto de Almachar lider wyścigu wyprowadził atak z grupy faworytów, nie otrzymując od rywali odpowiedzi. Na szczycie, 16 kilometrów przed metą, miał 30 sekund przewagi i powiększał zapas nad gwiazdami Ineos Grenadiers i Movistar Team.
Akcję tę przerwała kraksa na zjeździe. Roglic nie odniósł poważnych obrażeń, pozbierał się szybko, ale do mety dojechał w grupce m.in. z Enrikiem Masem i Miguelem Angelem Lopezem (Movistar Team), Jackiem Haigiem (Bahrain Victorious), Aleksandrem Vlasovem (Astana Premier-Tech). Mimo upadku nad dwójką z Ineos Grenadiers zyskał 37 sekund.
Takie jest ściganie. Jeśli nie zaryzykujesz, nie wygrasz. Lepiej byłoby bez kraksy, co?
– rzucił w rozmowie z reporterami na mecie.
Słoweniec nie wyglądał na poważnie poszkodowanego.
Jest okej. Jechałem za szybko, szosa była śliska. Poleciałem, przeszlifowałem asfalt
– ocenił zdawkowo.
Roglic drugi tydzień rozpoczyna zatem jako trzeci kolarz wyścigu, z przewagą 28 sekund nad Masem, 1:21 nad Lopezem, 1:42 nad Haigiem, 2:29 nad Bernalem i 2:44 nad Yatesem.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS