Tego należało się spodziewać.
Lewicowo-liberalny obóz wykorzystuje kryzys, spowodowany obecnością uchodźców z Bliskiego Wschodu na granicy polsko-białoruskiej, aby moralnie szantażować polskich katolików i prowokować w nich poczucie winy.
Mówimy o tych samych ludziach, którzy zaledwie kilka miesięcy temu zrobili wszystko co w ich mocy, by promować zabijanie nienarodzonych ludzi. Tak, to są z reguły ci, którzy chcą za wszelką cenę wyrzucić wpływy chrześcijaństwa z przestrzeni publicznej, uważając je za wroga „postępu” (w czym, przy okazji, mają rację, jeśli postęp zdefiniujemy jako radykalną rewolucję antropologiczną i społeczną).
Ci sami ludzie cytują teraz Pismo Święte w mediach społecznościowych. To ta sama grupa, która postrzegając katolicyzm jako pasożyta społecznego, wyjaśnia nam wszystkim jak powinniśmy się po chrześcijańsku zachowywać wobec migrantów. Tych, których reżim Łukaszenki w zorganizowany sposób sprowadza na granicę z UE jako środek wojny hybrydowej.
Oczywiście, chodzi o manipulację polityczną, a nie o troskę o potrzebujących. Trzeba jasno powiedzieć: to, co robi opozycja „centrolewicowa” (określenie Jana Rokity), ma na celu jedynie destabilizację sytuacji politycznej w Polsce. To, że grają zgodnie z nutami Białorusi i Rosji, które też chcą tej destabilizacji, oczywiście nie ma dla nich znaczenia.
Dlaczego mamy to powiedzieć wyraźnie? Bo na pewno w tych dniach, w samym Kościele katolickim będą słyszane głosy, które zgodzą się na te szantaże narzucane im przez lewicowo-liberalne obozy.
Głosy, które zgodzą się na tę polityczną narrację, według której bezwarunkowa i nieograniczona akceptacja migracji jest autentyczną postawą chrześcijańską. A to nieprawda.
Tak, jako katolicy mamy obowiązek pomagać potrzebującym, zwłaszcza słabszym, jak kobiety, dzieci i osoby starsze.
Jednak jako katolicy mamy obowiązek i prawo zadawać pytania dotyczące tego nowego kryzysu uchodźczego, który według wszelkich źródeł stoi u naszych bram.
Tych pytań jest wiele. Czy zawsze chodzi o uchodźców czy imigrację ekonomiczną? Czy można tym ludziom pomóc w ich sąsiednich państwach, i czy to nie jest, może nawet lepsze rozwiązanie? Czy nadmierne przyjmowanie migrantów zaszkodzi społeczności złożonej z moich bliźnich, wobec których też mam chrześcijańskie obowiązki.
Katolicyzm nie jest religią kierującą się sentymentalizmem, infantylizmem i nieodpowiedzialnością. Katolik podejmuje decyzje z miłości do Boga i bliźniego, miłości, którą uzupełnia refleksja i zdrowy rozsądek.
W przeciwnym razie będzie zachowywał się jak niedojrzałe dziecko, które kieruje się wyłącznie emocjami.
Wiem, że ten emotywizm, w którym nie ma nic obiektywnego ani racjonalnego, stał się dominującą ideą świata, w którym żyjemy. Ale to nie ma nic wspólnego z autentyczną katolicką moralnością.
Szantaż moralny nikomu tu nie pomoże. Ani naszemu sumieniu, ani tym ludziom, którzy w dzisiejszych czasach zbliżają się do naszych granic. Niektórzy z nich rzeczywiście, bo nie mają innego wyboru.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS