A A+ A++

Zapraszamy dzisiaj do lektury nieco dłuższego opowiadania o tym, co się stało w redakcji po odnalezieniu zakrwawionej Nelki na podłodze! Czy potraficie tropy w jedną spójną całość? Kto ma rację, kto się myli, a kto… być może kłamie? Już za tydzień wszystko stanie się jasne!

 

Link do pierwszej części naszej kryminalnej zabawy >>>Zbrodnia w redakcji. Część 1: wskaż tropy! [WSKAZÓWKI]

Część 2.

(…)W ten upalny poniedziałek, w redakcji haloGorlice trzeba było zamknąć okna, włączyć klimatyzację i… ułożyć dzień od nowa. A przecież wydawało się, że ostatnie godziny ciągnęły się całe wieki.

Najpierw artykuł na stronę. Pierwsza informacja już została opublikowana. Nela z pewnością by się nie sprzeciwiła: w końcu mieli umowę. Śmiali się, gdy stwierdzali, że w razie wypadku mają wykorzystać newsa do cna: to ma być ich news. I był. Statystyki portalu szalały, ale komentarzy na razie nie publikowali. W większości były to wyrazy współczucia dla rodziny i członków redakcji oraz słowa wsparcia. Wiedzieli, że to kurtuazja nieznajomych: Nelka nie miała rodziny. Ale były to bardzo pokrzepiające słowa ludzi, którzy zwykle pozostawali dla nich anonimowi. Ale to właśnie dla nich tworzyli portal.

Na razie Nela ich nie usłyszy ani nie zobaczy. Nieprzytomną i po dużej utracie krwi zabrano bardzo szybko do gorlickiego szpitala.

Żyła, ale jej stan był ciężki.

Co się stało? Tego chcieli się dowiedzieć.

 

Za cicho jak na morderstwo?

Policjanci byli wyrozumiali. Zbierali zeznania szybko i rzeczowo, pozostawiając redakcję z pewnym poczuciem niedosytu. Jeszcze w czasie zeznań ustalili z policjantami szybko, o czym mogą napisać na portalu, a co powinni przemilczeć. Wszystko po to, żeby informacja pojawiła się jak najszybciej, a jednocześnie nie utrudniła śledczym pracy. Dzisiaj i tak wiedzieli najwięcej. Od dawna jednak wiedzieli, że w pracy dziennikarza, nawet w tak małym mieście, milczenie bywa równie ważne co mówienie pewnych rzeczy na głos.

A dziś nic nie składało się w całość. Dawid także oderwał się dziś od swojej pracy: czasem są ważniejsze sprawy:czuł się w obowiązku dotrzymać redakcji towarzystwa. W końcu to za cienką ścianą, która dzieli jego kancelarię od biura haloGorlice mogło dojść do zbrodni, a on? Nic nie słyszał. Jak to możliwe?

Zeznania składali szybko i konkretnie, właśnie na terenie użyczonego pomieszczenia w kancelarii ubezpieczeniowej. Pozostali siedzieli w tym czasie po drugiej stronie ściany, w redakcji. Mogli spokojnie słuchać, o czym mówili poszczególni członkowie redakcji policjantom. Historię ostatnich kilku dni mogli łatwo i szybko zrekonstruować z przygotowanych relacji fotograficznych. Pamiętali, gdzie razem byli, co jedli, o czym rozmawiali. Niczyje zeznania nie były zaskoczeniem. Wszystkie układały się w spójną całość pod tytułem wspólnego celebrowania Dni Gorlic. Z pracą na pełnych obrotach, ale jednak w tle wspólnej zabawy. Lubili swoją pracę i swój zespół: w niedzielę rozstali się około 18 pod ratuszem i każdy poszedł w swoją stronę. Następnego dnia mieli rozpocząć na spokojnie, kiedy będą czuć się na siłach. Nelka zakomunikowała, że pewnie pojawi się wcześniej, ale bez żadnych konkretów. Nic nie zapowiadało takiego poniedziałku.

Zeznania Dawida słuchali także w skupieniu. Tego dnia Dawid był w kancelarii od rana sam. Opowiadał policjantom głośno i zdecydowanym tonem.

– Do pracy przyszedłem przed 9, może za piętnaście. Tak jak zawsze, podszedłem do redakcji przywitać się, bo dziewczyny zwykle uwijają się tam od rana. Czasem przychodzę tam wypić kawę i posłuchać plotek z miasta. Dzień jak co dzień. Nelka wyglądała rano świetnie – normalnie się tak nie ubiera. Solidne buty, spodnie, zawsze może gdzieś pobiec i nie ma zbyt trudnego terenu na pracę. No ale wiadomo, lato, to dziewczyny korzystają. Dzisiaj była jednak jakaś taka… entuzjastyczna? Bardziej niż wesoła, ot. – przez cienką ścianę słychać było każde słowo Dawida.

– Nie widział Pan nikogo więcej wchodzącego lub wychodzącego tego dnia w redakcji? – policjant oczekiwał zdecydowanie szerszej wypowiedzi

– Nie. Tam do redakcji  przychodzą różni ludzie, ale nie widzę, kto się u nich pojawia. Mamy wspólny korytarz, a większość osób osobiście przychodzi tylko do mnie. Mam od rana umówionych kilka spotkań i właśnie dlatego musiałem szybko zakończyć wizytę w halo. Przyszedł klient do mnie: jego kroki na drewnianych schodach słyszałem dobrze. Drzwi od redakcji są zwykle rano uchylone, a potem dziewczyny zamykają, bo zwykle dużo dzwonią. Dźwięk się tutaj mocno niesie, więc po prostu na czas rozmów szczelnie się zamykają.

– I mimo to, niczego Pan nie słyszał? – policjant dopytywał, teraz już niemal wprost. Dawid chwilę milczał. Powoli dochodziło do niego to, że jego sytuacja w całym tym zdarzeniu jest nader niepewna…

– Kancelaria składa się z kilku pomieszczeń. Normalnie siedzę w innej części, o tam – redaktorzy podsłuchujący rozmowę zza ściany wyobrażali sobie właśnie, jak Dawid gestem pokazuje policjantom odległy skrawek biura, gdzie skryty w kącie, pod stosem papierów normalnie przyjmował klientów i wypełniał z nimi umowy. A ubezpieczyciel opowiadał dalej:

– Dzisiaj jest niesamowicie upalnie, więc po prostu włączyłem sobie wiatrak, a on szumi cały czas. No i te śmieciarki. Od rana nie można było normalnie pracować – Podsłuchujący za ścianą dziennikarze uśmiechnęli się do siebie. Właśnie dzisiaj spod ich redakcji zniknęła kolejna, ogromna sofa, którą ktoś podrzucił pod kosz na śmieci. Jak i dlaczego ktoś decydował się na podrzucanie takich wielkogabarytowych odpadów w to miejsce, nadal było zagadką. Prawdą było jednak także to, że odbiór śmieci z pobliskich koszy, pakowanie odpadów gabarytowych i każda inna wizyta śmieciarki pod ich biurem były czasem, kiedy w redakcji dosłownie wszystko dudniało. Budynek usytuowany jest tak, że od strony parkingu niosą się intensywnie wszystkie dźwięki. Hałas śmieciarki, który zagłusza szamotaninę, czy nawet krzyk w redakcji? Tak, byli w stanie w to bez problemu uwierzyć.

Po kilku mniej istotnych pytaniach i pełnych odpowiedziach policjant odpuścił Dawidowi, kończąc standardową prośbą o kontakt. Gdyby tylko Dawid cokolwiek sobie przypomniał.

 

***

 

– No, w końcu spokój. Zaraz zaczną do mnie klienci dzwonić, bo przecież policjanci wzięli do nich kontakty i zaczną ich dopytywać o wszystko. Ehhh, co za sytuacja. – Dawid odetchnął głęboko, wchodząc znowu do pomieszczenia redakcji – No i co, wiecie już coś więcej? – zapytał, jakby nieświadomy tego, że wszyscy doskonale słyszeli, o czym opowiadał policjantom.

– Musimy to sobie wszystko jeszcze raz poukładać. – Andżela wyciągnęła papierosa i zanim Szef zdążył się zorientować, wzięła pierwsze, solidne pociągnięcie wydychając ostry dym gdzieś obok siebie.

– Endżi, tyle razy Cię prosiłem – Szef spiorunował ją spojrzeniem. Spryskiwacze od alarmu przeciwpożarowego dawno już wyłączyli. Nikt nie udawał, że w redakcji się nie pali.

– Szefie, dzisiaj zrób wyjątek – Andżelika szybko wylogowała się z zaplecza strony i z cichym kliknięciem zamknęła komputer.

– Nie mów do mnie sze…–

– Szefie, nie dziś. – Z podłogi odezwała się Mira, jednocześnie próbując wytrzeć do końca lepką czerwoną plamę, która nijak nie dawała się zmyć. – Jeśli policjanci niczego nie znajdą, to do nas wrócą, a my powinniśmy się uspokoić i po prostu ułożyć jeszcze raz wszystko po kolei. – Mira zasłaniała nadal oczy ciemnymi okularami. Miała ku temu swoje powody. Chociaż mówiła spokojnie, to nie ona zachowała dzisiaj chłodną głowę. Jedynie, za co mogła się zabrać, to sprzątanie miejsca, w którym ktoś próbował zamordować jej koleżankę z pracy.

Kiedy tylko zorientowali się, co się stało w redakcji, to Andżela skoczyła w stronę Nelki i sprawdziła, czy żyje. Krew ciekła powoli – szyja Nelki przebita małym, jelenim rogiem nadal pozwalała wyczuć delikatne bicie serca: dziewczyna żyła! Była jednak nieprzytomna, a wyciąganie narzędzia niedoszłej zbrodni mogło mieć fatalne skutki. Nie miały znaczenia ślady, które sprawca mógł zostawić na miejscu. Szybko przystąpili do udzielenia pomocy, przesunęli fotele, zrobili miejsce dla ratowników. W kilka chwil na miejscu pojawiły się służby. Ratownicy medyczni szybko opatrzyli dziewczynę i przygotowali ją do transportu. Niczego nie obiecywali. Dopytali tylko czy Rebeka też nie potrzebuje pomocy.

Beki – praktykantka, nie była przygotowana na takie rozpoczęcie studenckiej nauki dziennikarskiego fachu. Po odblokowaniu drzwi i wejściu do redakcji osunęła się na ziemię. Mira, kiedy zorientowała się co się stało, krzyknęła – sama nie pamiętała już dokładnie jakich słów użyła. Wystarczało, by Szef błyskawicznie zadzwonił pod 112. Mira, po upewnieniu się, że pozostała dwójka czuwa przy Neli, z poczuciem ulgi odsunęła się na bok, cucąc Rebekę. Dziewczyna, kiedy tylko odzyskała świadomość, zamknęła się w redakcyjnej toalecie. Nie musiała się nikomu tłumaczyć. Rozumieli.

W tym samym czasie na schodach redakcji rozpoczął się prawdziwy wyścig z czasem. W wąskim pomieszczeniu nie było szans na to, żeby uniknąć przypadkowego zacierania śladów. W przejściu mieściła się tylko jedna osoba naraz, więc szybka wizyta policjantów i zespołu ratownictwa medycznego wprowadziła ogromny chaos. W międzyczasie pojawiali się kolejni klienci biura ubezpieczeniowego, a pod wejściem głównym już czekali znajomi z innych redakcji. Każdy chciał zrobić chociaż jedno zdjęcie. Jednak tylko Andżela miała czas, by szybko przejść w tryb reportera i zanim policjanci wygonili ich z pomieszczenia, zdążyła zrobić kilka zdjęć.

Dla innych redakcji w mieście sprawa była już jasna: usiłowanie zabójstwa młodej dziennikarki. Hasło doskonałe, chwytliwe i takie, którym sprzedadzą cały nakład gazety. Spodziewali się, że dosłownie za kilka chwil pojawią się ważniejsze media. Można powiedzieć, że znajomi po fachu równie mocno współczuli teraz ekipie haloGorlice, co im zazdrościli. W końcu zza zasłoniętych rolet nie mogli zajrzeć do wnętrza i wiedzieli, że dowiedzą się wszystkiego tylko wtedy, gdy sami redaktorzy zdecydują się im powiedzieć. Na razie mogli tylko odczytać to, co już zostało opublikowane. Bez dodatkowego komentarza oficera prasowego policji. Zostali z niczym.

– Co się tam u Was kuźwa stało?! – w telefonie prywatnym telefonie Endżi dudnił głos Rocha, zaprzyjaźnionego redaktora.

– No, tak jak widziałeś. Nie wiemy nic więcej, niż Ty. Serio. Rochu, daj nam chwilę – próbowała go spławić pół-prawdą, ale wiedziała, że nie odpuści tak łatwo.

– No dobra, nie gadaj, co tam macie. Podeślij jakieś zdjęcie, żebym miał na główną. – Roch doskonale wiedział jak z nimi rozmawiać. Znali się od lat i podobnymi uprzejmościami wymieniali się regularnie. Nigdy wcześniej sprawa nie miała jednak takiego kalibru. – Nooo, Endżi, nie daj się prosić.

– Ehhh. Poczekaj chwilę. Zaraz Ci coś podeślę. – Endżi odpuściła. Sprawa i tak była ich. Zrobiła kilka dodatkowych fotek i wysłała komunikatorem Rochowi. Szybko oddzwonił:

– Kuźwa, ale jaja! Jakbyście czegoś potrzebowali, dzwońcie też w każdej chwili. Dam Wam znać, co mi moi powiedzą. – Roch wiedział, co mówi. Oficjalne kanały informowania to tylko powierzchnia, oficjały. On już dawno wrósł także w gorlicki półświatek. Wszyscy wiedzieli, że dysponuje kontaktami, o których inni mogli tylko pomarzyć. Korzystał z tego, hojnie dzieląc się wiadomościami z innymi. Nawet jeśli miał tylko trop, potrafił z niego złożyć świetną historię i odkryć fakty, które czasem były wprost niewiarygodne. Robił to znakomicie i dlatego budził szacunek i ogromną sympatię. Nie mieli nic przeciwko jego telefonom i prośbom – działali wspólnie.

– Słuchajcie. – Mira wstała od biurka, przy którym kończyła sprzątać rzeczy pozostawione przez Nelkę. – Zniknęły jej klucze do redakcji.

Tu trzeba było działać także szybko.

***



Policjanci zabrali komputer i telefon Nelki: chcieli poszukać w nich tropów. Dość szybko pozwolili jednak dzienniakarzom wrócić do redakcji. Teraz czekało ich sprzątanie i wielka narada.

– Nic tam nie znajdą – powiedziała Mira, próbując przykryć emocje rzeczową, merytoryczną rozmową. Fakt, że plama krwi zniknęła, a pozostałe przedmioty powróciły na miejsce, nie zmieniał tego, co podpowiadała wyobraźnia. A tam nadal widziała koleżankę z tkwiącym w szyi parostkiem.

– Przecież wiecie, że jeśli cokolwiek jest na rzeczy, to właśnie my to znajdziemy. Dla niej. – Mira uśmiechnęła się, ale jej oczy, które w końcu zdecydowała się pokazać, nadal zdobił smutny błysk. Ich koleżanka żyła, a to dawało nadzieję. Każda kolejna godzina była jednak niepewna.

Nelka  często pracowała pod wpływem emocji. Nie zapisywała żadnych spotkań: zwykle w ogóle ich nie planowała. Po prostu: jeśli coś wpadło jej do głowy, wykonywała telefon albo od razu jechała na miejsce: natychmiast, już, bez czekania. Nawet jeśli przewertują jej kalendarze i zapiski w komputerze mogą niczego nie znaleźć.

Zaczęli jednak od tego, o czym już wiedzieli: o poranku Nelka miała pojechać na jakąś rozmowę.

 

Yerba mate

Już przed 9 Nelka była w redakcji. Jeśli cokolwiek planowała na później, to spotkanie musiało być zaplanowane właśnie w redakcji. Dobry, bezpieczny teren. A przynajmniej takim był do dnia dzisiejszego. Policjanci zabezpieczali już monitoring z pobliskich sklepów, ale niczego nie można było być pewnym. Tak samo tego, że Nelka mogła przyjechać do redakcji już po spotkaniu…

– Widzieliście, że miała strasznie brudne buty? – Mira wertowała w telefonie zdjęcia. To była prawda. Nie tylko buty, ale i sukienka były nie tylko ubrudzone błotem, ale i mokre.

– Przecież jest upał. Gdzie ona zdążyła..? – Endżi zawiesiła głos…

Natychmiast zaczęli przeglądać strony z prognozami pogody i raportami z minionej doby. To, że nie kapało im na głowę, nie oznaczało, że w okolicy było spokojnie. Rzeczywiście! Na terenie jednej z pobliskich gmin w nocy burza zrobiła ogromne straty. Blisko Biecza… Chociaż w regionie wszyscy marzyli o deszczu, tam gwałtowna burza spowodowała liczne podtopienia i przewróciła jedno drzewo na drogę. Ten trop wydawał się nie tylko sensowny, ale w pełni logiczny.

– No dobra, więc wiemy mniej więcej, gdzie mogła być. Może chciała zrobić jakąś relację po burzy, czy coś? – Endżi próbowała złapać się jakiegokolwiek pewnego punktu odniesienia.

– Na razie mamy powód, żeby sądzić, że tam właśnie była. – Szef nie snuł domysłów. Czego wiec mogli być pewni? – Część wody na sukience mogła się też na nią wylać z tego tego… . No, z tego, z czego piła te swoje ziółka.

– Matero…Tyle razy ci mówiłyśmy… – Mira zdecydowanie wracała na swoje tory –. Ale błoto? – Szybko dodała – Tak, zdecydowanie mogła być właśnie w okolicy Korczyny. Nie sądzę jednak, żeby się tam wybrała na oglądanie jednego, powalonego drzewa.

Na sukience poza plamą wilgoci na dole była też większa, rozpływająca się od pasa w dół. To mógł być równie dobrze mocz, ale sukienka usiana była drobinkami yerby, więc i to nie mogło zostać wykluczone. Policjanci pobrali próbki: ta zagadka zostanie rozwiązana bez udziału dziennikarzy.

Faktem było jednak to, że Nelka miała zwyczaj rozpoczynania dnia właśnie yerbą, a potem przez cały dzień podkradała wszystkim gorącą wodę z czajnika. W redakcji mogło braknąć kawy, h … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZagraj to jeszcze raz, Witek
Następny artykułAptekarz sprawdzi, jakie pacjent bierze leki