A A+ A++

Napisała pani na Twitterze, że tworzycie perfekcyjną parę hetero-homo.

– Bardzo dobrze się dogadujemy.

Najpierw prezydent miał solidny poślizg, by pogratulować wioślarskiej czwórce, gdy po zdobyciu srebrnego medalu Katarzyna Zillmann pozdrowiła swoją partnerkę. Potem w gratulacjach dla pani obciął pani połowę nazwiska.

– Lepiej późno niż później, więc fajnie, że pogratulował. Bardzo chcę wierzyć, że był tak zajęty, że nie widział medalu dziewczyn.

Czytaj także: Homokomando. Siła, duma i obrona tęczy

Bardzo chce pani wierzyć. Udaje się to jeszcze pani?

– (milczenie) Coraz trudniej. A z moim nazwiskiem jest tak, że w oficjalnych dokumentach mam pojedyncze nazwisko, bo nie mogę mieć żony zgodnie z polskim prawem. Może ktoś po prostu zobaczył, że w paszporcie jest tylko jedno nazwisko, choć to drugie dodałam we wszystkich moich social mediach. Moja żona ma na nazwisko Hill i bardzo bym chciała przyjąć jej nazwisko tak samo, jak ona bardzo by chciała przyjąć moje. Zależy nam na tym. Spróbuję zmienić to oficjalnie, ale muszę podpytać prawników, czy to w ogóle możliwe.

Ale w Polsce dalej nie będzie pani mogła mieć żony.

– Z tym już nie mogę nic zrobić. Mam tylko nadzieję, że za jakiś czas – krótszy niż dłuższy – będziemy w końcu normalnie żyć i zaczniemy dostrzegać związki par homoseksualnych. Jest ich wiele. I powinny mieć prawo do tego, żeby kogoś móc nazwać swoją żoną albo mężem. Dla mnie to było ważne wziąć ślub.

Kiedy to było?

– W 2018 roku na Majorce.

Przeczytałem gdzieś, że to była „miłość od pierwszego dotyku”

– Brzmi dwuznacznie, ale tak było. Moja żona jest filmowcem i akurat kręciła dokument o Regatach Księżnej Zofii na Majorce.

A pani nie chciała jej udzielić wywiadu, więc było blisko popełnienia błędu życia.

– (śmiech) Siedziałam w restauracji, gdy do mnie podeszła, przedstawiła się i poprosiła o wywiad, a ja powiedziałam – nie. Akurat parę dni przed regatami moja partnerka z łódki doznała kontuzji, więc zdołowana wiedziałam, że nie wystartujemy. Ale byłyśmy w tamtym roku mistrzyniami świata, więc było naturalne, że do filmu przydałby się wywiad z nami. Wtedy Chuchie Hill usiadła, dotknęła mojej dłoni i powiedziała, że rozumie, że jest mi ciężko, ale takie historie też powinny się znaleźć w filmie. Ten dotyk jak dreszcz mnie przeszył.

A jak wesele?

– Piękne! Było super. W restauracji znajomych żony, na skale nad morzem.

Urzędnik przyjechał?

– Wzięłyśmy ślub w urzędzie dzień przed przyjęciem. Odczytano formuły, podpisałyśmy dokumenty i sprawa załatwiona. Składanie przysięgi, którą napisałyśmy same sobie, i przekazanie sobie obrączek odbyło się na przyjęciu.

Pół rodziny ściągnęła pani z Polski?

– Mamę, ojczyma i najbliższych znajomych, bo chciałyśmy z żoną odejść od tradycyjnego wesela, jakie jest w Polsce albo w Hiszpanii, gdzie cała rodzina musi się bawić. Spędziłyśmy ten dzień w gronie najbliższych bez względu na więzy krwi. Było trochę rodziny i znajomi z Polski, Hiszpanii, Meksyku, Ameryki. W 80 proc. osoby LGBT. Mama, która niestety nie mówi po angielsku, po raz pierwszy się zetknęła z tyloma osobami homoseksualnymi. Była zachwycona.

Przyjechała spod Krakowa, czyli z raczej konserwatywnej Małopolski.

– Pochodzę z miejscowości Łysa Góra, ma dwa tysiące mieszkańców, to zagłębie prawicowe. Ale ja mam tam naprawdę okej.

Lubią dziewczynę LGBT czy reprezentantkę Polski?

– Mnie lubią po prostu. Jolę Ogar. Znają mnie od dziecka, bo tam każdy każdego zna. I dlatego, że mnie znają, to się mnie nie boją. Wiedzą, że nie jem małych dzieci i nie roznoszę wirusa LGBT.

A gdyby pani nie znali?

– Jeśli czegoś nie znamy, rodzi się strach. Na zasadzie: lubisz jeść ślimaki? – Nie. A próbowałeś? – Nie. Ja się czuję w Łysej Górze bardzo dobrze, ale jestem okej, bo jestem swoja. Gdyby przyjechał ktoś nowy i chciał tam zamieszkać, nie byłoby tak łatwo…

Jak pani odbiera to, co się w Polsce dzieje?

– Jest mi przykro. Bardzo przykro. Nikt nikomu nie powinien odbierać prawa do kochania, do miłości i nikt nie powinien mieć w sobie strachu przed tym, że pokocha nie tę osobę, co trzeba. Wiem po sobie, jak to jest, że zakochujesz się w kimś, kto jest tej samej płci, ale gdzieś masz poczucie, że przecież tak nie powinno być. Nie wiedziałam, co się ze mną dzieje, dlaczego ta dziewczyna mi się podoba, a nie podoba mi się ten chłopak. Nie powiem, że to wypierałam, ale był we mnie strach, że jestem inna. Teraz tacy ludzie jak ja przed laty mają jeszcze gorzej.

A jak się pani poczuła, kiedy usłyszała, że nie jest człowiekiem, tylko ideologią?

– (cisza) Trudno to w ogóle komentować.

Bo to nie padło gdzieś na marginesie, tylko mówił to człowiek, który jest prezydentem tego kraju.

– (cisza) LGBT nie może być ideologią, bo każda z tych literek oznacza człowieka – lesbijkę, geja, osobę biseksualną czy transpłciową. To bardzo przykre, że prezydent tak się wypowiada. Są przecież ludzie, którzy mu wierzą bezgranicznie, więc naprawdę trzeba uważać, co się mówi.

To niemal standard, że medaliści olimpijscy są zapraszani na spotkanie z głową państwa. Pojedzie pani?

– Pewnie pojadę z szacunku dla instytucji głowy państwa.

A może pani skorzysta z okazji i coś powie Andrzejowi Dudzie? Może razem z Katarzyną Zillmann?

– Bardziej chciałabym usłyszeć od pana prezydenta, co on tak naprawdę myśli.

Ma pani nadzieję usłyszeć, że pani, Zillmann i inni są normalnymi ludźmi, a to była tylko głupia polityczna gadka?

– Na takim poziomie nie powinno się niczego palnąć, to powinno być przemyślane. Ale jeśli pan prezydent rzeczywiście ma takie poglądy i uważa, że LGBT to ideologia, a nie ludzie, to też chciałabym to od niego usłyszeć i już bym miała wszystkie wątpliwości rozwiane.

Na Twitterze pani pisze: „Jesteśmy tacy sami jak wy, nie-LGBT, żyjemy, pracujemy, kochamy, mamy takie same organy wewnętrzne…”. Czy to jest nienormalny kraj, że trzeba to pisać?

– Jesteśmy tacy sami i kropka! To nie powinno podlegać żadnej dyskusji. Ale niestety żyjemy w takim kraju, gdzie nawet te podstawowe prawdy są negowane albo tak manipulowane, że zaczynamy się zastanawiać, czy może „oni” rzeczywiście są jacyś inni? Może bardziej rozwiąźli albo gwałcą dzieci, bo połowa z nich to pedofile? Dość tych bzdur! Jesteśmy tacy sami, to nie podlega dyskusji! I tylko strach powoduje, że nie jesteśmy w stanie o tym głośno mówić.

Czytaj też: Obrzucił homofobiczny baner jajkami, ściga go policja. „Jako ginekolog i gej musiałem zareagować”

Przed igrzyskami miała pani nadzieję, że Polacy będą wam kibicować. Czyli dla pani to nie było oczywiste. Dopuszczała pani myśl, że dla części kibiców, używając języka partii rządzącej, może być pani olimpijczykiem gorszego sortu?

– Widzę, co się dzieje w internecie. Jaka jest nienawiść i agresja w stosunku do nas. Miałam jednak cichą nadzieję, że sport jest ponad wszystko i nie ma znaczenia, kto zdobywa medal, bo wygrywamy dla tej samej Polski i tak samo powinniśmy być z tego dumni.

I jak było w praktyce?

– Byłam zaskoczona, jak wielu ludzi nam kibicuje. Nie dotarły do mnie głosy, że ktoś mój medal ma gdzieś, bo jestem LGBT. Mam nadzieję, że cieszy wszystkich Polaków.

Zofia Klepacka jest pani koleżanką od żagli?

– Znamy się od bardzo dawna i byłyśmy dobrymi kumpelami do momentu, kiedy stwierdziłyśmy, że mamy zupełnie inny światopogląd i się nie dogadamy.

Od początku wiedziała, że pani jest z tych „złych czterech liter”?

– Od samego początku.

Wszystko było okej i nagle stała się pani obca, inna, gorsza?

– Leciałyśmy do Tokio tym samym samolotem i świadomość, że jedziemy na igrzyska reprezentować ten sam kraj, spowodowała, że to nie był moment do rozmowy na takie tematy.

Pogratulowała pani medalu?

– Pogratulowała. A wcześniej wiele razy mówiła: dziewczyny, walczcie do końca! Będę wam kibicować.

I pani też jej kibicowała?

– Oczywiście. To naprawdę jest coś fajnego, jak zdobywamy medale dla Polski. A Zośka jest bardzo dobrym sportowcem, najlepszą w kraju windsurferką, i miała duże szanse, żeby medal dla Polski przywieźć. Dobrze wiem, jaki ma światopogląd, a ona wie, jaki mam ja. Tokio to nie był czas ani miejsce, żeby o tym dyskutować, bo to mogłoby rozwalić cały team. A tego nie chciał nikt.

Co to znaczy dla pani założyć koszulkę z orzełkiem?

– Marzyłam o tym od czasu, gdy byłam małą dziewczynką. Na początku, żeby wygrać turniej w szkole, później, żeby pojechać na zawody międzyszkolne czy wojewódzkie.

Parę razy grali już dla pani hymn. I nie ma pani wtedy poczucia, że, cholera, ta ojczyzna nie jest taka dobra dla takich jak ja, jak powinna być?

– W Polsce mamy naprawdę wielu fajnych ludzi, a ci mniej fajni po prostu się pogubili, bo ktoś nimi bardzo sprytnie steruje. Najłatwiej jest sterować krajem, w którym jest bardzo dużo lęku. Pokazać ludziom wroga, wynaleźć takich i zrobić z nich tych złych i gorszego sortu.

Żona była z panią w Polsce?

– Wielokrotnie i jest zachwycona Polską. Podobają się jej nasz krajobraz i czyste ulice. Strach przed chodzeniem za rękę wydawał jej się nieprawdopodobny.

Chodzicie?

– Tak. I ludzie się za nami oglądają. To są bardzo różne spojrzenia od – o, fajnie, po – o, kurde, dwie dziewczyny idą, to takie niesmaczne.

Żona nie powiedziała tak po ludzku: Jola, zmykaj stamtąd, to nie jest dobry kraj?

– Raczej mówi, że mam teraz platformę i powinnam ją wykorzystać. Że nie wolno uciekać, tylko trzeba zabrać głos. Powiedzieć ludziom, że powinni kochać, jakkolwiek sobie chcą, żeby być zgodnym z samym sobą. I że powinni być odważni. Im więcej odwagi będziemy mieć w sobie, tym szybciej zaczniemy zmieniać Polskę.

Chciałabym być dla młodych ludzi nadzieją, że osoba LGBT może zajść tu, gdzie ja jestem. Czyli może mieć udane życie rodzinne, może być sportowcem i zdobywać medale. Żeby ci młodzi ludzie na żadnym poziomie nie zrezygnowali ze swoich marzeń.

Dwie godziny przed rozpoczęciem naszej rozmowy do Sejmu wpłynął projekt ustawy, która nawet marsze równości uznaje za nielegalne.

– Nie wierzę, że to przejdzie.

Od sześciu lat sobie powtarzamy, że to się nie może stać, a to się cały czas dzieje. Żeglarstwo to jest full time job? Codziennie?

– 280 dni poza domem. Żeby osiągnąć sukces, trzeba oddać mu wszystko.

Czyli przez ostatni rok żonę widywała pani głównie w telefonie?

– Na szczęście parę razy odwiedziła mnie na zgrupowaniach. Jestem jej ogromnie wdzięczna, że wytrzymała ze mną albo raczej beze mnie.

Za chwilę rodzina się wam powiększy.

– Żona jest w szóstym miesiącu ciąży, będziemy mieć dziewczynkę.

W Madrycie czy Barcelonie nikt nie zwraca uwagi, że dziewczyny albo chłopaki trzymają się za rękę. A jak dwie dziewczyny pojawią się z dzieckiem?

– Chyba kompletny luz.

A dla rodziny z Łysej Góry?

– Mama jest szczęśliwa, że będzie babcią. Mam wrażenie, że im jest starsza, tym większą staje się aktywistką i broni praw LGBT. Chyba nawet wczoraj udzielała wywiadu dla TVP i na samym końcu powiedziała: „A teraz Jola jedzie do żony swojej!”.

Macie już imię dla dziecka?

– Tak, ale nikomu się nie podoba. Żona jest fanką filmu „Paris, Texas” i tam pojawia się imię Hunter. Można je dać i dziewczynce, i chłopakowi. Więc będzie Hunter Michelle Ogar-Hill. Moja mama powiedziała, że nawet nie wypowie tego imienia, bo jak? Więc w Polsce będzie po prostu Hanka, Hania.

Czy w żeglarstwie sportowym jest przestrzeń na romantyzm? Bo to jednak jest ciężki wysiłek non stop.

– Zdarza się, że trenujemy do zachodu słońca i wtedy widoki są niesamowite. Albo delfiny koło nas skaczą i chcą się bawić z naszą łódką

Ale rekina nie widziałyście?

– W Japonii jest ich mnóstwo. To są te mniej romantyczne momenty. Ale szybko przestajesz o tym myśleć, gdy jesteś w wyścigu.

Co nam rekin, jak płyniemy po medal…

– Rok temu na zawodach przedolimpijskich uderzyłyśmy w rekina i podniósł nam płetwę sterową. Gdy odpłynął, było duże uff…

A tęczę często widać na wodzie?

– O, tak. Nawet przed lotem do Japonii widziałam od siebie z pokoju dwie tęcze, które się nałożyły na siebie. Tęcza wywołuje u mnie uśmiech, bo jest symbolem wspólnoty, do której należę. Jestem jej fanką.

Ostatnio pomyślałem, że w jakimś sensie tęczowa flaga jest bardzo patriotyczna, bo mówi: chcemy być częścią tej dużej wspólnoty i właściwie nie żądamy niczego, tylko nie odrzucajcie nas.

– Nie chcemy mieć odrębnego państwa, tożsamości, języka. Chcemy być traktowani jak każdy inny człowiek.

Czyli orzełek reprezentanta w żadnym konflikcie z tęczą nie jest?

– Nie jest na pewno. Sport jest ponad podziałami.

Czytaj też: Nieustające wakacje Andrzeja Dudy. Po co prezydent pojechał do Tokio?

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSerial o procesie sprzed lat zmienił jej życie. Chce udowodnić, że jej działania przedstawiono fałszywie
Następny artykułMobilne punkty szczepień w Świdnicy i Bystrzycy Górnej już dzisiaj