A A+ A++

Co teraz?

– Czekamy na decyzję senatu, która zapadnie prawdopodobnie w ciągu 30 dni. W ciągu tego miesiąca może się wiele wydarzyć, biorąc pod uwagę tę bardzo niestabilną większość, jaką PiS teraz dysponuje. Jeśli senat odrzuci ustawę, wróci ona do sejmu, gdzie musi zostać przyjęta bezwzględną większością głosów. Wczoraj, podczas głosowania nad Lex TVN, wyglądało na to, że PiS dysponuje bezwzględną większością. Jeśli ją utrzyma, będzie w stanie odrzucić decyzję senatu. Ale powtarzam, wiele może się zdarzyć w ciągu tych 30 dni.

Na przykład co?

– Nie wiadomo, co zrobią posłowie Kukiza, nie wiadomo, jak się zachowa część polityków Porozumienia Jarosława Gowina. Może nasilić się także presja ze strony USA. Być może do ustawy zostaną wprowadzone jakieś poprawki. Musimy poczekać na rozwój wydarzeń, na to, czy PiS-owi uda się przegłosować Lex TVN.

Co, jeśli mu się uda?

– Jeśli TVN zmieni właściciela, zostanie zmuszony do wycofania się z Polski albo straci koncesję – będzie to oznaczać ogromną zmianę w polskim krajobrazie politycznym. Do tej pory, w odróżnieniu od innych komentatorów, nie używałem takich wyrażeń jak „miękki autorytaryzm”, ale jeśli TVN zniknie z medialnego krajobrazu, będzie to dla mnie przełomowy moment, w którym poważnie rozważę zmianę sposobu opisywania polskiego systemu politycznego. Będę zmuszony uznać, że to już dłużej nie jest pełna demokracja.

Dlaczego dopiero teraz?

– Zawsze rozumiałem, dlaczego wiele osób używa ostrych sformułowań opisując to, co się dzieje w Polsce. Rozumiałem powagę działań niszczących polski system sądowy, widziałem skalę ataków polityków prawicy na różne grupy mniejszościowe i uważałem, że poważnie naruszają one polską demokrację. Ale wciąż byłem relatywnie optymistyczny w ocenie Polski jako kraju, w którym panuje ustrój demokratyczny, choćby nawet nieco płynny. Bo choć wszystkie te kwestie były bardzo poważne, to jednak ocena, gdzie kończy się demokracja, jest częściowo wadliwa. Dla mnie właśnie sprawa TVN jest tym ostatnim źdźbłem trawy, które może zmienić moją ocenę sytuacji w Polsce.

Skąd u pana taki optymizm w sprawie tego, co się działo w Polsce przez ostatnie sześć lat?

– Polska opozycja, w przeciwieństwie do węgierskiej, jest stosunkowo silna. Podobnie wolne media: były dość silne i zróżnicowane. I właśnie dlatego w mojej ocenie wybory w Polsce były dotychczas relatywnie wolne i uczciwe. I to pomimo zmasowanej akcji propagandowej, jaką prowadziły media kontrolowane przez PiS. Ale jeśli zniknie TVN, który jest jednym z tych mediów, które krytycznie oceniają rządy PiS, to będzie to dla mnie moment, kiedy będę musiał poważnie rozważyć, czy nadal wierzę w wolność i bezstronność wyborów w Polsce. Dlatego to jest niezwykle ważny moment dla polskiej demokracji. Będę bardzo uważnie śledził to, co się w ciągu najbliższych 30 dniu wydarzy.

Prawo i Sprawiedliwość przekonuje, że jedynym powodem, dla którego forsuje ustawę Lex TVN, jest ochrona polskich interesów gospodarczych. Wierzy pan w tę wersję?

– Nie mam kontaktów wśród polityków PiS najwyższego szczebla, więc nie jestem w stanie wyrobić sobie opinii na podstawie wiarygodnych źródeł. Ale jeśli pyta mnie pani, czy wierzę w to, że nie chodzi o wywarcie presji na TVN, to moja odpowiedź brzmi: nie, nie wierzę. Ta ustawa jest wymierzona bezpośrednio w TVN. Ale jest jedna komplikacja…

Jaka?

– Podobnie jak w przypadku innych rozwiązań wprowadzonych przez PiS, Lex TVN rozpatrywane pojedynczo, w oderwaniu od kontekstu politycznego, nie jest niczym nadzwyczajnym. Podobne regulacje obowiązują w wielu krajach, a tak naprawdę większość demokratycznych państw wprowadza różne obostrzenia w kwestii obcego kapitału w mediach. Wiec kiedy polski rząd mówi, że nie chce dopuścić do tego, by udziału w polskich mediach przejęły na przykład firmy z Rosji, jest to całkowicie zrozumiałe. I usprawiedliwia forsowanie Lex TVN. Ale na taką ustawę nie można patrzeć w oderwaniu od kontekstu. Trzeba zrozumieć, jakie stoją za nią intencje i co PiS chce w ten sposób osiągnąć. A jeszcze szerzej: patrzeć na wszystkie inne zmiany, które rząd PiS już przeprowadził ze szkodą dla polskiej demokracji. Szczególnie w kontekście erozji polskiego systemu sądowego, bezprecedensowego przejęcia publicznych mediów i przekształcenia ich w najbardziej prymitywną maszynę partyjnej propagandy. Trzeba też pamiętać o atakach na mniejszości, a w szczególności na społeczność LGBT. Więc nawet jeśli można by jakoś usprawiedliwić Lex TVN w oderwaniu od tych wszystkich faktów, to już w połączeniu z nimi trzeba je uznać za poważne zagrożenie dla polskiej demokracji. To zresztą typowe działanie autorytarnych reżimów oraz demokratycznych rządów, które zmierzają w stronę autorytaryzmu.

Na czym polega to działanie?

– Zbierasz najróżniejsze ustawy i przepisy obowiązujące w innych krajach i przekonujesz, że są OK, bo przecież tam obowiązują i nic złego się nie dzieje. Tak samo było z praworządnością i reformą systemu sądownictwa. Część z tych reform, w oderwaniu od kontekstu, są potencjalnie zgodne z prawem i uzasadnione. Przyznała to przecież nawet Komisja Wenecka, mówiąc, że część zmian w polskim systemie prawnych jest potencjalnie do zaakceptowania, podobne istnieją w innych krajach. PiS zawsze na to wskazuje: przecież Hiszpania ma podobny sposób wyboru członków Krajowej Rady Sądownictwa, choć w rzeczywistości są też kluczowe różnice. Ale trzeba pamiętać, że nie chodzi o pojedynczą reformę, ale o całościowy wpływ wszystkich zmian na polski wymiar sprawiedliwości. O to, że mogą one doprowadzić erozji jego niezależności. I tak samo jest z Lex TVN: nie może być rozpatrywana w oderwaniu od całego obrazu polskiej polityki w wykonaniu PiS. Także w kontekście tego, co PiS zrobił z publicznymi mediami i w jaki sposób państwowy koncern paliwowy Orlen przejął sieć lokalnych gazet w całej Polsce. Więc powtórzę: PiS chce uciszyć krytykujący go TVN. I to jest poważne zagrożenie dla polskiej demokracji.

Co w tej sprawie mogą zrobić Stany Zjednoczone? Czy mogą wywrzeć presję na rząd PiS, by zrezygnował z planów uciszenia TVN, który należy do amerykańskiego koncernu Discovery.

– USA mogłyby zrobić bardzo wiele. Słyszeliśmy już przecież, że Amerykanie mogliby wycofać część swoich wojsk z Polski do Rumunii. To był prawdopodobnie kontrolowany wyciek informacji, który miał zrobić na polskich władzach wrażenie. Pytanie tylko, czy taki scenariusz jest w Waszyngtonie poważnie rozważany?

Jak pan sądzi?

– Na pewno rozmowy w tej sprawie są prowadzone na wysokim poziomie, ale czy to jest ważna sprawa dla prezydenta Bidena? Nie jestem pewien. Gdyby była, to z pewnością można by założyć, że takie środki jak wycofanie części wojsk z Polski są na poważnie rozważane. Podobnie jak wstrzymanie sprzedaży broni do Polski. Ale to oczywiście nie jest w interesie Ameryki, która chce Polsce sprzedawać broń. Podobnie jak nie jest w jej interesie wycofywanie wojsk, bo w ich obecności ma swoje strategiczne cele. Jedno jest pewne: Discovery to wielki koncern, który ma ogromne wpływy i swoich lobbystów w Kongresie i rządzie USA. I prawdopodobnie poprosi ich, by pomogli ochronić jej interesy w Polsce. Gdyby ustawa Lex TVN weszła w życie, z pewnością zewrą szeregi w obronie telewizji należącej do amerykańskiego koncernu.

Czy Polacy wyjdą tłumnie na ulice, by protestować w obronie wolnych mediów? Czy może są już zmęczeni demonstracjami, które niczego w polityce PiS nie zmieniają?

– Zauważyłem, że skala ostatnich protestów w sprawie TVN nie była zbyt wielka. Czy dlatego, że Polacy uznali, że sprawa nie jest jeszcze przesądzona? Być może nie dla wszystkich było jasne, że sejm przegłosuje tę ustawę. Albo jest tak, jak pani mówi, że ludzie są już wykończeni ciągłymi protestami. Przecież widzieliśmy, jak jesienne masowe demonstracje Strajku Kobiet dawały nadzieję na znaczące zmiany w polskiej polityce, ale potem straciły impet. Nie wiem, jak będzie tym razem, być może socjolodzy znają odpowiedź. Ja mogę tylko powtórzyć: nic nie wskazuje na to, by Polacy wyszli masowo na ulice w obronie TVN.

Obserwuje pan polską politykę od wielu lat, czy rozumie pan, jak to się stało, że z kraju demokratycznego i tętniącego energią staliśmy się państwem, które neguje europejskie wartości i odwraca się plecami do demokracji?

– Przede wszystkim nie sądzę, że to jest prawda. Wciąż uważam, że Polska to żywa i pełna energii demokracja. Tyle że poważnie zagrożona przez niedemokratyczne działania partii rządzącej, która – trzeba przyznać – przekonała też dużą część elektoratu raczej metodami demokratycznymi. Świetnie przedstawiona prawicowo-lewicowa kombinacja tradycjonalizmu kulturowego i ekonomicznego redystrybucjonizmu doskonale trafia do wielu wyborców, szczególnie w małych miastach i wioskach, gdzie żyje większość Polaków. Wielu tych wyborców ma poczucie, że ich życie zmieniło się od 2015 roku – że Warszawa przykłada teraz większą wagę do ich wartości, zasad i interesów ekonomicznych. W tym kontekście są gotowi zapomnieć o praworządności czy wolności mediów redystrybucji, te sprawy mogą im się wydawać jakimiś wojnami elit. Siła PiS-u pochodzi zarówno z tego, że jego polityka tak doskonale odpowiada na potrzeby wyborów, jak i z niedemokratycznej taktyki, jaką stosuje ta partia. Musimy o tym pamiętać.

Ale uważam, że PiS może przegrać kolejne wybory. A polskie społeczeństwo jest wprawdzie podzielone, ale wciąż bardzo życie i pełne energii. PiS-owi nigdy się nie udało to, co udało się Orbanowi – sprawić, by społeczeństwo stało się apatyczne i bezwolne. Polacy nigdy nie odwrócili się plecami do demokratycznych wartości. Dlatego wciąż jestem optymistą, jak chodzi o przyszłość Polski.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPolicyjne działania „Prędkość”
Następny artykuł[Akt Prawny] zmieniające zarządzenie w sprawie powołania Komisji Oceny Wniosków