A A+ A++

fot. Urząd Miasta Łodzi

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, za dwa lata powróci na trasę między Konstantynowem Łódzkim i Łodzią tramwaj nr 43. Dziś władze obydwu tych miast podpisały porozumienie w sprawie przebudowy linii tramwajowej. 

To efekt trwających od dawna rozmów i uzgodnień, aby  zrealizować inwestycję wspólnie. I właśnie tak będzie ona prowadzona.

Nowe torowisko i trakcja mają powstać wzdłuż ul. Konstantynowskiej – od ul. Krakowskiej do ul. Przygranicznej w Łodzi i dalej, aż do placu Wolności w Konstantynowie Łódzkim.

Z deklaracji samorządowców wynika, że jeszcze w sierpniu zostanie ogłoszony przetarg na to przedsięwzięcie, w trybie „zaprojektuj i wybuduj”. Jego łączny koszt oszacowano na około 80 mln zł. Z powyższej kwoty 21 mln zł wyłoży Konstantynów Łódzki, przy czym wkład własny miasta to 5 mln zł. Pozostałe środki stanowią dofinansowania z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego i budżetu państwa.

Kiedy będzie można zobaczyć efekty planowanej inwestycji?

– Boimy się deklarować, że tramwaj pojedzie w 2023 roku. Najlepiej pokaże to postępowanie przetargowe. Na podstawie złożonych ofert będziemy mogli powiedzieć, czy to, co szacujemy znajduje odzwierciedlenie w rzeczywistości. Mam ogromną nadzieję, że tak – mówił na konferencji prasowej burmistrz Robert Jakubowski.

Podkreślił również, że gdyby nie podpisane dzisiaj porozumienie, mieszkańcy Konstantynowa Łódzkiego mieliby znikome szanse, by korzystać z tramwaju.

Poprzedni artykułSprawy Czytelników: horrendalne stawki za kontener
Następny artykułUkradł portfel. Policja szuka złodzieja i prosi o pomoc

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKierunek zarządzanie – dobry wybór i szerokie perspektywy
Następny artykułTokio 2020. Sztafeta pań w finale igrzysk olimpijskich. Dramat Marcina Lewandowskiego