Lewandowski biegł początkowo spokojnie, ale na ostatnim okrążeniu zszedł z bieżni z powodu kontuzji.
Życie. Przyjechałem tutaj z drobnym urazem. Nie chciałem o tym wcześniej mówić. Nikt o tym nie wiedział, bo nie jestem osobą, która by chodziła, trąbiła i usprawiedliwiała się przed biegami, że coś jest nie tak. Szczerze mówiąc, to myślałem, że temat jest już załatwiony i nic nie będzie się działo, jednak podczas biegu okazało się, że było inaczej. Przed nim asekuracyjnie wziąłem mocne leki przeciwbólowe. W czasie biegu czułem się świetnie. To nie było tak, że coś narastało, coś się działo. Po prostu na 250 m przed metą dwa razy bardzo mocny prąd przeszedł mi przez łydkę. Czułem to bardzo mocno mimo zażycia wspomnianych silnych leków przeciwbólowych. Tak więc na pewno nie jest to mała rzecz – zaznaczył.
Jego zdaniem kontuzja ta związana jest z urazem, którego nabawił się po występie w Monako.
Dlatego m.in. przedwczoraj biegałem w innych kolcach. Teraz biegam w tych “kosmicznych”, w których każdy teraz biega – z płytką karbonową. Na pewno są one rewelacyjne, ale prawdopodobnie to przez nie miałem trochę problem z łydką. Mimo że mówi się, że w tych butach biega się półtorej sekundy szybciej niż normalnie, to chciałem je zachować tylko na finał, ale okazało się, że po eliminacjach moje drugie buty były całkiem rozwalone. Wziąłem więc te, zaryzykowałem i zapłaciłem bardzo wysoką cenę. Nie wiem dokładnie, co się stało. Zrobimy pewnie USG i zobaczymy, czy jest to zerwanie, naderwanie, czy być może jeszcze coś innego – relacjonował 34-letni zawodnik.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS