Tadeusz Rydzyk pod parasolem ochronnym biskupów
Kościół przez długi czas roztaczał parasol ochrony nad toruńskim zakonnikiem Tadeuszem Rydzykiem. Zawsze znajdywał on obrońców – szczególnie wśród hierarchów, którym jednocześnie udostępniał swoje łamy („Nasz Dziennik”) i fale („Radio Maryja”). Każdy jego antysemicki wybryk, mowa nienawiści wobec przeciwników ideologicznych, niejasności finansowe czy bratanie się z polityczną prawicą było bagatelizowane i relatywizowane przez biskupów. Ba, nawet jak negatywnych dla Rydzyka faktów nie można było ignorować, a opinia publiczna kipiała z oburzenia, to wtedy część biskupów i katolickich publicystów uderzała w następującą retorykę: „Może i Rydzykowi zdarzają się antysemickie teksty, może i angażuje się politycznie, ale przecież zajmuje się samotnymi seniorami i poszkodowanymi przez transformacje. Robi dla nich media”.
Takie postawienie sprawy miało zamknąć usta krytyków. I zamykało: Rydzyk wygrywał kolejne bitwy, choć naprzeciw niemu stawali tak ważni w Kościele hierarchowie, jak nieżyjący już abp Józef Życiński czy bp Tadeusz Pieronek. To oni głównie przekonywali, że „katolicki głos w Twoim domu” coraz bardziej przeradzał się w „partyjny głos w Twoim domu”, szkodząc jednocześnie Kościołowi i katolicyzmowi. Oraz, co ważne, dzieląc wierzących.
Tadeusz Rydzyk nie tylko przetrwał te potyczki, nie tylko wzmocnił swoją pozycję w Kościele, ale dziś jest tegoż Kościoła głównym rozgrywającym. Także dlatego, że pod swoje skrzydła brał tych biskupów, którzy ostatecznie okazywali się grzesznymi moralistami. Choć ponad wszelką wątpliwość potwierdzono to, że zdymisjonowany przez Watykan biskup kaliski Henryk Janiak tuszował przypadki pedofilii, to Rydzyk grzmiał w swoich mediach, że jest on „współczesnym męczennikiem mediów”. I tak było w przypadku każdego hierarchy, który dopuścił się grzechów – tuszowania przypadków pedofilii czy udowodnionej współpracy z SB. Media Rydzyka brały takiego biskupa w obronę. A biskupi nie pozostawali dłużni.
W obecnych warunkach, kiedy duża część biskupów ma kłopoty z wiarygodnością (moralną i duchową), a w Watykanie toczą się wobec nich procesy w sprawie krycia przestępców seksualnych w koloratkach, pozycja Rydzyka tylko się wzmacnia. Także dlatego, że po swojej stronie ma polityków religijnej prawicy, którzy na wyścigi zabiegają o jego względy, którzy są gośćmi mediów zakonnika, a jednocześnie hojnymi darczyńcami funduszy przyznawanych „dziełom” Rydzyka z publicznych pieniędzy. Wszystko to sprawia, że Rydzyk jest „niekoronowanym” liderem polskiego Kościoła i rozgrywającym biskupów, którzy stali się jego zakładnikami.
Posłuchaj: PiS udaje, że walczy z antyszczepami. W rzeczywistości się ich boi, bo ma ich we własnych szeregach [PODCAST NEWSWEEKA]
To pokazuje jedno: ostatecznie to nie Kościół zmienił Rydzyka, ale to Rydzyk zmienił polski Kościół. Na swoją modłę. Doprowadzając do kryzysu, którego podstawowym źródłem jest brak wiarygodności. Biskupi mówiąc jedno, robią drugie. Dlatego wierni albo zwracają Kościołowi bilet, albo mówią: „Kościele – nim zaczniesz nas leczyć, ulecz się sam”.
Radykałowie pod kuratelą państwa
Także na gruncie politycznym radykałowie ostatecznie – dopieszczani i finansowani – przejmują kontrolę nad polityką. PiS szedł do władzy z programem partii konserwatywnej, która – przypomnijmy – miała także w oczach liberalnych publicystów zagospodarowywać centrum. Szybko się jednak okazało, że dla Jarosława Kaczyńskiego ważniejsze było utwierdzanie i mobilizacja radykałów – zarówno narodowców, jak i religijnych – niż negocjowanie wciąż i na nowo swojego programu z chimeryczną, z jego punktu widzenia, klasą średnią. PiS postawił więc na nacjonalistów, którzy krzycząc Bóg-Honor-Ojczyzna, gonią „czerwoną hołotę”, piętnują osoby LGBT czy używają przemocy wobec kobiet. Mało tego: narodowcy – jak choćby Marsz Niepodległości – są wspierani przez PiS-owskie państwo przez kolejne transze publicznych pieniędzy.
PiS zaczął też karmić – uznaniowo i finansowo – różnego rodzaju „zwolenników płaskiej ziemi”. Symbolem jest tu małżeństwo Elbanowskich, które swoją popularność zdobyło na sprzeciwie wobec posyłania sześciolatków do szkół. Partia Kaczyńskiego mocno ich wspierała. Dziś jednak stają się oni twarzami ruchu antyszczepionkowego, który rośnie w siłę. Dodatkowo Kaczyński we własnych szeregach ma posłów płaskoziemców, jak choćby Anna Maria Siarkowska czy Janusz Kowalski, którzy nie zawahali się wykorzystać dzieci dla głoszonych przez siebie przesądów. Dziś antyszczepionkowcy nie tylko podważają sensowność Narodowego Programu Szczepień firmowanego przez rząd Morawieckiego, ale ośmieleni bezkarnością zaczynają atakować i podpalać punkty szczepień.
Przypomnijmy jednak, że to politycy rządzącej partii bagatelizowali zagrożenie, jakim jest pandemia. Premier Morawiecki przed wyborami prezydenckimi rok temu przekonywał: „Cieszę się, że coraz mniej obawiamy się koronawirusa i epidemii. To dobre podejście, bo COVID-19 jest w odwrocie, już nie musimy się go bać”. To zapewnienia prezydenta Andrzeja Dudy, że „osobiście nigdy się nie zaszczepiłem na grypę, bo uważam, że nie”. A mówił to w kontekście oczywiście COVID-19.
Konszachty z radykałami – politycznymi czy religijnymi – są tak samo niebezpieczne, jak zabawy z bronią. Jeśli nie postawisz radykałom odpowiednio wcześniej tamy, oni przystawią ci karabin do głowy. Dlatego tak, jak Kościół stał się zakładnikiem Rydzyka i jego imperium, tak PiS staje się obecnie zakładnikiem antyszczepionkowców i narodowców.
Czytaj więcej: Żona lekarka nie chciała emigrować. Ale teraz została zakrzyczana przez antyszczepionkowców
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS