Gdy przed miesiącem inflacja w Polsce
obniżyła się niespodziewanie, a inwestorzy mocno zrewidowali w dół
oczekiwania dotyczące podwyżek stóp procentowych, sugerowałem
wstrzymanie się z pochopnym obwieszczaniem końca górki cenowej.
Pisałem
wtedy: „Czerwcowa niespodzianka jest za mała, by wywołać dużą rewizję
oczekiwań. Wydaje się, że obniżenie miesięcznej dynamiki cen bazowych
może być zjawiskiem przejściowym, zwykłym wahnięciem we wzrostowym
trendzie”.
Lipiec ten wniosek
potwierdził. Ceny znów przyspieszyły, inflacja wzrosła, a na rynek
wróciły zakłady na podwyżkę stóp procentowych w Polsce jeszcze w tym
roku. Fundamentalne pytanie od paru miesięcy jest identyczne: czy po
pierwszych efektach odmrożenia gospodarki przyjdzie spowolnienie
dynamiki cen? Na razie odpowiedź brzmi: nie. Teraz dodam kolejne
pytanie: czy w miarę jak gospodarka będzie się zbliżała do trendu sprzed
kryzysu, ceny mogą jeszcze przyspieszyć? Odpowiedź dopiero poznamy.
Ze
wstępnych danych GUS wynika, że w lipcu inflacja wyniosła w Polsce 5
proc. wobec 4,4 proc. w czerwcu. Wzrost inflacji jest efektem znacznych
podwyżek cen paliw oraz – prawdopodobnie – przyspieszenia cen towarów w
sklepach.
Dla
mnie najistotniejszy wskaźnik to średnia zmiana cen bazowych z miesiąca
na miesiąc. Pozwala zobaczyć, w jakim kierunku na bieżąco zmierzają
ceny po odjęciu wahań związanych z surowcami. Jest to tzw. momentum. W
lipcu ten wskaźnik wyniósł 0,33 proc. (mój wstępny szacunek na podstawie
danych GUS), czyli nie różnił się istotnie od trendu z poprzednich
miesięcy. W przeliczeniu na wartości roczne daje to inflację bazową w
okolicach 4 proc. Na razie podwyżki cen związane z odmrażaniem
gospodarki nie gasną.
Efekt
odmrażania niewątpliwie będzie długi i trudno oczekiwać, by wygasł już
dziś. Firmy nie zmieniają cen z miesiąca na miesiąc, szczególnie w
przemyśle. Cenniki podaje się często klientom handlowym z wyprzedzeniem.
Największa fala wzrostu cen w fabrykach, wynikająca z zaburzeń w
łańcuchach dostaw, wciąż trwa, więc w sklepach będzie widoczna jeszcze
przez wiele miesięcy.
Pod koniec roku w inflacji spotkają się zatem dwa trendy. Z
jednej strony, efekty odmrażania na pewno będą już wtedy powoli się
zmniejszały. Z drugiej jednak strony, narastać będą inflacyjne efekty
ożywienia gospodarczego, czyli umocnienia konsumpcji i inwestycji oraz
wzrostu płac.
Jaki będzie bilans tych
trendów? Analitycy Narodowego Banku Polskiego i wielu instytucji
finansowych sądzą, że ceny lekko wyhamują. Lipcowa projekcja inflacji
NBP wskazuje, że inflacja bazowa będzie obniżała się z ok. 3,5-4 proc.
obecnie do ok. 3 proc. na początku 2022 roku. Pozwoliłoby to całej
inflacji, łącznie z żywnością i energią, też wyraźnie spaść, może nawet w
okolice górnej granicy celu inflacyjnego (3,5 proc.).
Nie zakładałbym jednak, że takie wyhamowanie nastąpi.
Jeżeli wirus delta nie położy na łopatki światowej gospodarki, a chyba
nie położy, to siła czynników proinflacyjnych będzie narastać.
Szczególnie trzy z nich są istotne: szybkie ożywienie inwestycji,
przesunięcie rynku pracy w kierunku rynku pracownika oraz systematyczna
deprecjacja waluty.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS