Tuż przed wyścigiem w okolicy tory zaczęło kropić i wszystkie strategie oponiarskie zespołów wzięły w łeb. Przewaga Mercedesa, który jako jedyny przeszedł do Q3 na średnim ogumieniu wyparowała.
Startujący z pole position Hamilton dobrze ruszył na mokrej nawierzchni i pewnie wchodził w pierwszy zakręt jako lider wyścigu. Zupełnie inaczej o starcie będzie mówił Valtteri Bottas. Fin popełnił karygodny błąd. Słabo ruszył z miejsca i jeszcze przed pierwszym zakrętem przed jego nos wjechał startujący zza jego pleców Lando Norris.
Bolid Mercedesa prowadzony przez Bottasa stracił docisk i wjechał w tył auta Lando Norrisa. Jako że całość działa się po wewnętrznej stornie toru nastąpił efekt domina, w którym głównymi poszkodowanymi byli kierowcy Red Bulla.
Sergio Perez od razu musiał się wycofać, podczas gdy Max Verstappen dojechał do alei serwisowej i w przerwie oczekiwał na naprawę swojego auta. Holender spadł jednak na odległą 13. pozycję, co stanowi kolejny duży cios w jego batalii o tytuł mistrzowski z Hamiltonem.
Pierwszego zakrętu nie udało się także pokonać Charlesowi Lelcerckowi. Jadąc po wewnętrznej został on staranowany prze Lance’a Strolla.
Po pierwszym okrążeniu z rywalizacji wycofało się więc już pięciu kierowców. A stawka, na czele której stoi Lewis Hamilton, przybiera niecodzienny obraz. Za Brytyjczykiem są bowiem: Ocon, Vettel, Sainz, Tsunoda, Latifi, Alonso i Russell, który cały czas walczy o pierwsze punkty w barwach Williamsa.
Cała sytuacja jak na ironię przypomina wyścig w Belgii kiedy to na starcie swoich rywali taranował Romain Grosjean. Francuz za swoją jazdę otrzymał wtedy od FIA karę wykluczenia z jednego wyścigu. Na Węgrzech sędziowie również zajęli się tym incydentem. Na korzyść Bottasa działa jednak fakt, że całe zdarzenie nie wyglądało tak dramatycznie jak wyczyn Grosjeana.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS