Stawianie NSDAP w roli orędownika pokoju brzmiało jak ponury żart, tym bardziej że kiedy 30 stycznia 1933 r. Hitler został kanclerzem Rzeszy, obecny na sali Goebbels zarzekał się, że „jeśli zdobędziemy władzę, nie oddamy jej nigdy, chyba że zostaniemy wyniesieni z naszych gabinetów jako trupy”.
Czytaj też: Architekt władzy. Zmieniały się władze, mody i style, a Bohdan Pniewski wciąż dostawał zlecenia i oklaski
Schorowany Piłsudski nie był obecny na odczycie. Goebbels odwiedził go później w jego gabinecie. Marszałek dowcipkował i sypał anegdotami. „Jowialny i szarmancki. Wielki człowiek. Fanatyczny Polak!” – odnotował Niemiec w dzienniku.
Osobliwa wizyta Goebbelsa w Polsce była efektem paktu o nieagresji, podpisanego z Niemcami 24 stycznia 1934 r. Co ciekawe, półtora roku wcześniej – 25 lipca 1932 r. – taki sam dokument Polacy podpisali z Sowietami.
Dziś mało kto pamięta, że Piłsudski nie mając zaufania do chwiejnych sojuszników z Zachodu, próbował dogadać się z dwoma największymi wrogami – Trzecią Rzeszą i ZSRR. „Nie tylko poprawił w znaczący sposób stosunki z obydwoma wrogami, których do niedawna łączył sojusz wymierzony przeciwko Polsce, nie tylko wbił klin pomiędzy nich, ale co więcej, doprowadził do tego, że z każdym z tych państw Polska miała lepsze relacje aniżeli one pomiędzy sobą” – pisze dr Krzysztof Rak w swojej najnowszej książce „Piłsudski między Stalinem a Hitlerem”.
Wojna światów
Bezpośrednim następstwem porozumienia z 1934 r. było chwilowe ocieplenie stosunków między Polską a Trzecią Rzeszą. Na uwagę zasługuje zwłaszcza układ prasowy, zobowiązujący obydwa kraje do „sterowania publiczną komunikacją w duchu przyjaźni”. Unikano słowa cenzura, choć o nią tak naprawdę chodziło.
W związku z nagłym zwrotem w relacjach polsko-niemieckich zaczęto kłaść nacisk na propagandę materiałów opisujących sąsiada w pozytywnym świetle. W Trzeciej Rzeszy za odpowiedni przekaz osobiście odpowiedzialny był Goebbels. Na jego rozkaz gestapo tępiło krnąbrnych dziennikarzy, a niepokorne teksty szybko przykrywano materiałami propagandowymi. Z dnia na dzień Piłsudski zaczął być prezentowany jako wybitny mąż stanu, nieustraszony pogromca komunistów z 1920 roku i wzorowy autorytarny przywódca. Czytelnicy mogli być zdziwieni, tym bardziej że nie tak dawno w „Völkischer Beobachter” z 27 czerwca 1930 r. Piłsudskiego opisywano jako „dyktatora z paranoją”. Wraz z marszałkiem w niemieckiej prasie ewoluował obraz wszystkich Polaków. Wizerunek niechlujnych awanturników zastąpiono ideałem romantycznych bohaterów, których symbolem stał się Fryderyk Chopin. Na bazie „kwitnących” stosunków polsko-niemieckich o naszym kompozytorze napisano w tamtym czasie aż pięć powieści oraz nakręcono film „Walc pożegnalny”, zaś punktem kulminacyjnym było otwarcie w Berlinie Instytutu Polski.
Polacy nie pozostawali dłużni. Znacząco zwiększono wydatki na propagandę kultury niemieckiej, a na polowania do Puszczy Białowieskiej przyjeżdżali niemieccy dygnitarze. Powołano do życia Towarzystwo Polsko-Niemieckie, a w Warszawie zaczęli pojawiać się z wykładami miłośnicy polskiej kultury. Nie obywało się jednak bez problemów. Napływ niemieckiej kultury do Polski napotykał społeczny opór środowisk żydowskich. Przed kinami i teatrami działacze rozdawali antyniemieckie ulotki, co nieraz kończyło się paraliżem niemieckich imprez kulturalnych.
Podpisanie traktatu z Niemcami w żaden sposób nie uśpiło czujności Piłsudskiego, który od początku był pełen rezerwy wobec Niemiec. Najlepiej świadczy o tym fakt, że już w lutym 1934 r. z jego inicjatywy powołano specjalną grupę mającą zbadać, czy Niemcy nie dogadują się za naszymi plecami z Sowietami. W przeciwieństwie do europejskich polityków Piłsudski nie bagatelizował Hitlera, widząc w nim realne zagrożenie dla Polski i stabilności całego regionu. Dla Piłsudskiego zbliżenie z Niemcami było bardziej wyrazem „rozsądku niż uczucia”, jak wyznał Hermannowi Rauschningowi, prezydentowi gdańskiego senatu.
Czytaj także: „Polacy nie byli tak konserwatywni i kościółkowi, jak się przedstawiają dzisiaj”. Jak fala porno zalała Polskę
Równocześnie z podtrzymywaniem przyjaznych stosunków z Trzecią Rzeszą prowadzone były rozmowy z Moskwą. Kierunek wschodni w polskiej polityce zagranicznej zyskał na wadze na początku lat 30. Bynajmniej nie wynikało to ze względów ideologicznych, lecz zwykłego państwowego koniunkturalizmu. Piłsudski szczerze nienawidził komunistów, wychodził jednak z założenia, że sojusz z Sowietami będzie dla Polski korzystniejszy. Tym bardziej że im więcej lat mijało od zakończenia wojny, tym lepiej Niemcy dogadywali się z mocarstwami zachodnimi. Dla Moskwy i Polski nie oznaczało to niczego dobrego. Traktaty z Locarno podpisane w 1925 r. tylko potwierdziły ten stan rzeczy. Francja zacieśniła więzi z Niemcami kosztem Polski, co pozwoliło spadkobiercom Bismarcka wejść na europejskie salony. W Warszawie zapachniało zdradą. – Trzeba uważać, gdyż Francja może poświęcić nas dla swoich interesów – ostrzegał Piłsudski. Klęska polskiej dyplomacji w Locarno w dużym stopniu popchnęła Marszałka do zamachu stanu, przejęcia władzy i przywrócenia bezpieczeństwa w kraju. Zbliżenie Berlina i Paryża groziło rewizją naszej zachodniej granicy. W takiej sytuacji Polska byłaby zmuszona oddać Pomorze Gdańskie i część Górnego Śląska.
W obawie przed rewizją naszej zachodniej granicy Piłsudski podjął w 1932 r. rozmowy z Moskwą, czego efektem był pakt o nieagresji. Podpisane porozumienie było chyba najważniejszym aktem międzynarodowym zawartym przez Polskę po roku 1921 r., czyli po zawarciu sojuszu polsko-francuskiego. Dokument zabezpieczał czasowo naszą granicę wschodnią i dawał istotne korzyści w rozmowach dotyczących naszej polityki zachodniej.
O randze tego porozumienia świadczy fakt, że na początku lipca 1933 r. doszło w Warszawie do tajnego spotkania polskiego ministra spraw zagranicznych Józefa Becka z Karolem Radkiem, polskim Żydem i działaczem bolszewickim, będącym sowieckim wysłannikiem. Beck w imieniu Piłsudskiego miał zaproponować Sowietom sojusz przeciwko Niemcom. Czy faktycznie Piłsudski był zainteresowany realnym przymierzem ze Stalinem? Nie mamy na to żadnych twardych dowodów, za to wiele poszlak. 5 listopada 1933 r., podczas spotkania w belwederze Piłsudskiego z Józefem Lipskim, nowym przedstawicielem RP w Berlinie, Marszałek miał rzucić od niechcenia w kierunku Becka następującą uwagę: „Radek poszedł najdalej, bo chciał mi nawet dać dowództwo obu armii”. Piłsudski nawiązywał najprawdopodobniej do jakiejś wypowiedzi Karola Radka w trakcie jego pobytu w Polsce. Czy należałoby wyciągnąć stąd wniosek, że Stalin przyjął polskie propozycje sojuszu przedstawione przez Becka i w odpowiedzi zaproponował Piłsudskiemu dowództwo nad armią polską i sowiecką w razie konfliktu z Niemcami? – Na to pytanie nie sposób odpowiedzieć bez uzyskania dostępu do nowych źródeł. Gdyby Polska weszła w sojusz ze Stalinem, w co nie wierzę, bo ta propozycja była nierealna, oznaczałoby, że Polska musiałaby się podporządkować Moskwie. – Nie wierzę w to, że Piłsudski się na to zgodził – przekonuje Krzysztof Rak.
Nie minęło kilka lat, jak Trzecia Rzesza i ZSRR dogadały się za naszymi plecami, depcząc brutalnie dotychczasowe sojusze. Czy Piłsudski dał się oszukać?
Sztuka balansu
Nie wiadomo, jak potoczyłyby się losy Polski i Europy, gdyby Piłsudski żył jeszcze we wrześniu 1939 r. Nie da się zaprzeczyć, że twarda ręka do polityki i trzeźwość jego osądów wzbudzały szacunek zarówno w Moskwie, jak i Berlinie. O stosunku Stalina do Piłsudskiego najlepiej świadczy pewna anegdota, opowiadająca o spotkaniu z dyktatorem grupy polskich komunistów. W czasie mocno zakrapianej imprezy pijani w sztok Polacy wznosili okrzyki i wiwaty. W pewnym momencie jeden z komunistów, miotając się od stołu do stołu, podniósł kielich i krzyknął: „Da zdrawstwujet marszał Piłsudski!”, chcąc oczywiście powiedzieć: „Da zdrawstwujet marszał Stalin”. W jednej chwili wszyscy otrzeźwieli, patrząc ze strachem na Stalina i zastanawiając się, jak zareaguje dyktator. Ten spokojnie popykał fajką, popatrzył na nich i powiedział: „Nicziewo, nicziewo, eta toże był charoszyj marszał”. Hitlerowi także znacznie bliżej było do „silnego i szorstkiego wojskowego w Warszawie niż do londyńskich i paryskich hrabiów w garniturach na miarę” – pisze historyk Arkadiusz Stempin.
Relacje z autorytarnymi sąsiadami zaczęły się zmieniać po śmierci Marszałka w 1935 r. Polityczny testament Piłsudskiego zakładał utrzymanie sojuszu z Francją, zawarcie podobnego z Wielką Brytanią oraz unikanie agresji niemieckiej poprzez poprawne stosunki z Berlinem. Komendant zwracał jednocześnie uwagę, że Polska powinna jednoczyć się sojuszami z wszystkimi państwami, którym groziła podobna agresja ze strony Niemiec.
Polityka zagraniczna Józefa Becka w latach późniejszych opierała się więc na utrzymaniu dyplomatycznego balansu między Berlinem a Moskwą. Problem w tym, że o ile udawało się to w pierwszej połowie lat 30., pod koniec drugiej dekady status quo był niemożliwy. W 1935 r. Hitler ustami Hermanna Göringa zaproponował Polsce sojusz przeciwko Sowietom, mamiąc nas obietnicami zdobyczy terytorialnych na Wschodzie. Piłsudski nie podjął tematu, tłumacząc, że „Polska nie jest zainteresowana podkręcaniem napięcia z bolszewicką Rosją”.
Jeszcze w 1938 i na początku 1939 r. Führer wysyłał do Warszawy szefa MSZ Joachima Ribbentropa, a także Göringa i Franka, którzy mieli kusić wizją utworzenia granicy polsko-węgierskiej kosztem Czechosłowacji, podobnie jak przyłączenia części Ukrainy do Polski. Bezskutecznie.
Celem polityki balansu było utrzymanie polskiej niezależności. Zawierając pakt z Niemcami, musielibyśmy się zgodzić nie tylko na podbój Rosji, ale też na dominację Hitlera w Europie. Z kolei sojusz z Sowietami byłby równoznaczny z akceptacją planu Stalina, jakim był podbój całego kontynentu i skomunizowanie go. Polska wybrała trzecią drogę: sojusz z Francją i Wielką Brytanią, który – jak się okazało – nie przyniósł nam zbyt wielu korzyści.
24 sierpnia 1939 r. rządy sowiecki i niemiecki ogłosiły, że w nocy zawarły pakt o nieagresji. W rzeczywistości był to pakt o agresji. W tajnym protokole wytyczono granice przyszłego, czwartego rozbioru Polski i określono przynależność krajów wschodnioeuropejskich do stref wpływów obydwu państw. Pierwotnie Hitler planował ekspansję na zachód Europy, ale to właśnie postawa Polski skłoniła do uderzenia najpierw na wschodzie. We wspomnieniach gen. Franza Haldera, szefa sztabu generalnego, Hitler tłumaczył genezę napaści na Polskę w następujący sposób: „Właściwie wskazane byłoby najpierw załatwić sprawy na zachodzie; jednak widać było coraz wyraźniej, że Polska w trudnej sytuacji uderzy w plecy, dlatego trzeba załatwić kwestię wschodnią, zanim zabierzemy się za problemy zachodnie”. Führer wiedział, że Polska będzie lojalnym sojusznikiem zachodnich mocarstw, gdyby zaatakował je w pierwszej kolejności. To była główna przyczyna napaści na Polskę 1 września 1939 r.
Krzysztof Rak, „Piłsudski. Między Stalinem a Hitlerem”, Bellona
Czytaj też: Poznański czerwiec. Największa masakra ludności w historii PRL
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS