A A+ A++

Do czego konkretnie będziemy się adaptować i jak?

– Mamy symulacje, które raczej nie są optymistyczne. Przewidywania naukowe pokazują, że będziemy mierzyć się ze zdobywaniem zasobów takich jak woda czy żywność. Wcale nie jest oczywiste, że technologia będzie nas wspierać w takim zakresie jak obecnie. Może okazać się, że zabraknie nam złota, tantalu i kobaltu, i z tego powodu nie będziemy używać telefonu, łączyć się na zoomach, korzystać z interaktywnych tablic.

Technologia nas nie uratuje, jak mówi Bill Gates?

– To jest wyścig. Pytanie, czy to technologia uratuje świat, czy świat przestanie mieć zasoby, żeby tę technologię rozwijać? Biorąc pod uwagę fakt, że cały czas inwestujemy w rozwój różnych gałęzi przemysłu, które napędzają konsumpcję, raczej wcześniej zabraknie nam zasobów. Choć jest też nadzieja w młodych, którzy tworzą start-upy i robią rzeczy, o których nam, filozofkom, się nie śniło. Warto jednak na poważnie brać pod uwagę scenariusz, że wiele rzeczy będziemy robić offline.

Potrzebujemy też zastanowić się, co jeśli w związku z kryzysem klimatycznym, migracjami i ograniczonym dostępem do podstawowych zasobów wybuchną konflikty międzynarodowe. Pojawia się zatem pytanie, czy lepiej inwestować w zbrojenie się, czy w umiejętność unikania konfliktów albo mediowania między różnymi grupami? Gdybym rozmawiała z młodym człowiekiem, który jest humanistycznie zorientowany, to poradziłabym zainwestować w rozwój umiejętności miękkich.

Jakich na przykład?

– Pandemia pokazała, że ogromnie ważne są osoby, które nas wspierają w kryzysie. Do kluczowych umiejętności zaliczyłabym: pracę z emocjami, sztukę mediowania czy organizowania społeczności. Jako kraje globalnej Północy bardzo się zatomizowaliśmy i myślę, że będziemy potrzebowali wrócić do przeszłości, zrozumieć, jak funkcjonowali nasi dziadkowie i pradziadkowie i niektóre z tych umiejętności zaadaptować na nowo, jak umiejętności dzielenia się i organizowania. Z twardych umiejętności: poszukiwanie wody, wytwarzanie żywości, umiejętność naprawiania czy ponownego wykorzystywania rzeczy. Jeśli robienie twardej nauki, to obstawiałabym wypracowywanie rozwiązań i zastosowanie ich w kierunku adaptacji do zmieniającej się rzeczywistości, znów w kontekście katastrofy klimatycznej.

Paradoksalnie sprawdzi się dużo zawodów związanych z duchowością, która zawsze pomagała nam okiełznać emocje i pozwalała nadać sens naszym zmaganiom. Może będziemy potrzebować katastroficzno-klimatycznych księży i sióstr, którzy będą nas wspierać i tłumaczyć, że tak miało być, i dzięki temu poczujemy się trochę spokojniejsi?

Do tego: silne ręce, żeby móc wiosłować w łódce, kopać szpadlem, uprawiać ziemię. Sprawność fizyczna będzie dużą wartością, więc warto docenić zajęcia z wychowania fizycznego.

Zobacz więcej: Podratować psychikę. Wysyp wakacyjnych obozów psychologicznych dla dzieciaków

To wizja apokaliptyczna. Nie wiem, czy ktoś będzie chciał czytać dalej. Czy ten scenariusz może się jeszcze nie wydarzyć? Może to wszystko przesada?

– Oj, jak ja bym chciała przesadzać. Teoretycznie badania robione ponad dwa lata temu mówiły, że mamy jeszcze szansę, aby powstrzymać całkowitą degradację i eksploatację planety. Ale to było przed pandemią, która zweryfikowała naszą odporność na zmianę i na drugi lub trzeci plan zepchnęła temat kryzysu klimatycznego. Wcześniej marketingowo dobrze sprzedawały się narracje o rezygnacji z plastikowych słomek, kupowaniu rzeczy z organicznej bawełny, ograniczaniu plastiku…

Ale już dużo trudniej przebijała się narracja, żeby ograniczyć konsumpcję w ogóle.

– Tak. Smutne jest, że nie podejmowano kluczowych decyzji na szczeblach systemowych i politycznych, bo żeby zatrzymać trajektorię zmian, trzeba zrobić ostre cięcie ekonomiczno-gospodarcze. Tego, czego nie nauczyliśmy się do tej pory, to obywatelskiej postawy, kiedy walimy pięścią w stół, wywracamy stolik i wpływamy na zmianę systemu, a mamy przecież w naszej historii takie doświadczenia. Przejęliśmy się naszymi małymi wyborami konsumenckimi, ale przegapiliśmy fakt, że mała zmiana zawsze wpisuje się w kontekst dużej, którą musi wykonać świat. Nie przesadzam dlatego, że nie podjęliśmy wystarczająco dużo wysiłku obywatelskiego, żeby ten kryzys zatrzymać.

Dorośli nadal często mówią o działaniach młodych osób na rzecz klimatu, że to zabawa w aktywizm. A z tego, co mówisz, wynika, że edukacja młodych osób powinna iść w stronę wzmacniania kompetencji społecznych i obywatelskich, działania na rzecz wspólnoty, organizowania się, współdecydowania społecznego, ale także bardziej wnikliwego rozumienia, czym jest lub czym mógłby być zrównoważony rozwój. Myślę także, że w edukacji brakuje rozwijania takich umiejętności jak uprawianie marchewki czy pieczenie chleba.

– Teraz dzieciaki wracają do szkoły i dyskutuje się o tym, czy główny nacisk powinien być położony na sprawdziany, czy budowanie relacji? Dla mnie odpowiedź jest oczywista, że na to drugie. Mam wizję edukacji opartej na wartościach takich jak: rozumienie siebie, świata, w którym żyję, tego, skąd czerpię o nim wiedzę, czy potrafię rozróżniać prawdę od kłamstwa, fakty od opinii, mieć świadomość tego, dlaczego myślę w określony sposób…

I jak przekłada się to na moje działania.

– Dokładnie. Z mojego doświadczenia zawodowego w edukacji globalnej wynika, że młodzi wiedzą, jak wyliczyć ślad węglowy ze swojej podróży do Tajlandii, ale nie podejmą decyzji o jej zaniechaniu, bo nie widzą jej w szerszym, globalnym ujęciu. A przecież mogą pojechać nad jezioro ze znajomymi w jednym samochodzie lub pociągiem.

Ale wtedy nie pochwalą się wizytą w dalekich krajach. Zresztą dotyczy to także nas, dorosłych.

– Pandemia dobitnie pokazała nam, że podróżowanie to przywilej niewielkiej grupy i bywa luźno związany z odpowiedzialnością społeczną. Zamiast dalekich i egzotycznych polecam teraz te mikrowyprawy. Z nich też mogą być świetne zdjęcia i dobrze się lajkują. Wiem, bo sama sprawdziłam.

Zobacz: Nauka krytycznego myślenia. Skąd dziecko ma wiedzieć, dlaczego trzeba płacić podatki?

Taka wizja budzi wiele demonów: niepewność, lęk o przyszłość, brak poczucia sprawstwa, a w końcu negowanie rzeczywistości. Łatwiej odrzucić dowody naukowe, bo w przeciwnym razem wszyscy będziemy musieli stawić czoło zbliżającej się katastrofie. Czy w tej sytuacji mogę być jakimkolwiek wsparciem dla mojego dziecka?

– W ramach mojego doktoratu rozmawiałam z kilkunastoma matkami kilkuletnich dzieci, które świadomie skonfrontowały się z realnością katastrofy klimatycznej. Przeszły wszystkie etapy reakcji emocjonalnej: od zaprzeczania i wyparcia przez depresję do nadziei. I doszły do tego, że razem z dzieckiem będą walczyć o lepszy świat. Stały się aktywistkami. Mamy tu dwa wątki: budowania relacji i obywatelski. Moja hipoteza jest taka, że dorośli, którzy przechodzą inicjacje aktywistyczne, nawet na poziomie podpisywania petycji, którzy pokazują, jakie wartości są dla nich ważne, niesamowicie edukują swoje dzieci. Pokazują im wzajemne uwarunkowania pomiędzy działalnością człowieka, stanem przyrody i wielkim biznesem, współzależności globalne, które wpływają na życie mieszkańców od małych wsi i miasteczek po ogromne metropolie. Dzięki temu zwiększa się liczbę obywateli i obywatelek świata, których los naszej planety i nas samych obchodzi, i może dzięki nim uda się przechylić lewar zmian w drugą stronę lub chociaż zatrzymać to, co nieuniknione, ale może do uratowania.

To piękna wizja rozwijającej się świadomości ekologicznej, globalnej. Opcja oczywiście możliwa do osiągnięcia, ale czy jesteśmy na nią gotowi? Wymagałoby to od nas zmiany myślenia i zmiany nawyków, a my po lockdownie masowo ruszyliśmy do galerii handlowych.

– Zachęcałabym do krytycznego spojrzenia na siebie, zastanowienia się, gdzie jestem i jak się tu znalazłam. Przyjrzenia się całemu plecakowi doświadczeń, który ze sobą nosimy, swojej historii, także w kontekście społeczno-historycznym, korzeniom, przekonaniom, opiniom swoim i innych, które zinternalizowaliśmy. Pamiętajmy, że mimo wszystko mamy europocentryczne doświadczenie i jesteśmy całkiem uprzywilejowani jako społeczeństwo.

Anna Jurek


Anna Jurek

Fot.: Agnieszka Cytacka dla Łodzianki Atlas Piękna

Ja bym dodała jeszcze potrzebę głębszej refleksji nad tym, co wiemy, a co nam się wydaje. Bo jednak jest między nimi kolosalna różnica. Budowanie opinii i poglądów na tym drugim jest budowaniem zamków na piasku.

– Wracamy do krytycznego myślenia. Bo jak mamy uczyć dzieci samodzielnego, niezależnego myślenia, jeśli sami ulegamy wpływom sensacji, fake newsów czy manipulacji ze strony mediów czy rządów? Rolę rodzica widzę jako bycie przewodnikiem, przewodniczką po świecie wzajemnych połączeń i zależności, łączenie kropek.

Na szczęście dla rodziców edukacja dzieje się wszędzie: w domu, w szkole, w social mediach i na kanałach sławnych youtuberów. Organizacje pozarządowe robią kupę dobrej roboty…

Ale też platformy streamingowe, z całym cyklem filmów o naszej planecie opowiadanych głosem Davida Attenborough…

– Wyprawa kajakiem i pogłaskanie alpaki. Wszystko może być elementem edukacji i zrozumienia świata.

Odwróciłabym nasz punkt widzenia i doceniła to, jak dużo jako dorośli możemy nauczyć się od młodzieży. Faktem jest, że zawaliliśmy kwestie związane z polityką klimatyczną i ochroną środowiska. Dlatego tak bardzo budujące są ruchy młodych na rzecz zmiany, na przykład działania Młodzieżowego Strajku Klimatycznego czy Extinction Rebellion Polska.

– Tę pokoleniową zmianę widzieliśmy też na ulicach jesienią 2020 roku podczas ogólnopolskich strajków. Starsze pokolenie zostało w domu z powodu pandemii i zupełnie zmieniły się zasady i język protestu. Mnie najbardziej wzruszyła aktywność mniejszych miejscowości, oddolność i samoorganizacja. Młodzi ludzie przeżywają swój czas buntu i przyspieszony kurs politycznej i społecznej świadomości. Ta energia, entuzjazm i świeżość to jest ich niewątpliwa siła w tej rzeczywistości. Ale również to, że nie oglądają się na dorosłych, nie zastanawiają się, co wypada, a co nie.

Pomimo to, mam bardzo dużo nadziei. To, co może nas teraz uratować, to nadzieja, która pociąga za sobą działanie. Mówiąc za Rebeccą Solnit, amerykańską pisarką i działaczką feministyczną, nadzieja oznacza, że inny świat jest możliwy, ale nie że będzie ziemią obiecaną. Nie mamy żadnej gwarancji, ale nadzieja jest motorem do działania.

Zobacz też: „Murzyn to nie imię. I jeśli wasi rodzice będą używać tego słowa, pamiętajcie, że możecie zaprotestować”

Anna Jurek – edukatorka i filozofka. Propagatorka warsztatów z dociekań filozoficznych dla dzieci, młodzieży i dorosłych. Autorka programu edukacji seksualnej dla młodzieży gimnazjalnej i licealnej. Wiceprezeska Fundacji Nowoczesnej Edukacji SPUNK. Na Instagramie prowadzi profil pani.cogito.filozofuje

Marta Gontarska – ekspertka, trenerka i rzeczniczka krytycznej edukacji globalnej i antydyskryminacyjnej. Doktorantka Wydziału Studiów Stosowanych Dolnośląskiej Szkoły Wyższej we Wrocławiu, gdzie prowadzi badania organizacji i ruchów społecznych z perspektywy edukacji dorosłych. Współpracuje z Akcją Demokracją oraz Towarzystwem Edukacji Antydyskryminacyjnej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułEwakuowano samolot. Nastolatek wysłał pasażerom… zdjęcie broni zabawki
Następny artykułSpecjalne przywileje dla zaszczepionych. Będą zwolnieni z niektórych obostrzeń?