A A+ A++

Ona i sędzia Mariusz Broda wygrali sprawę przeciwko Polsce przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu.

Alina Bojara: – Był poniedziałek rano. Otrzymaliśmy pismo, zgodnie z którym zostaliśmy odwołani z dnia na dzień, bez podania przyczyn. Od kilku miesięcy trwała wymiana prezesów w sądach, dochodziły do nas głosy, że trwają poszukiwania nowego kierownictwa także w Kielcach. Jestem przekonana, że odwoływanie następowało tylko wtedy, gdy udawało się wcześniej znaleźć następców. Byliśmy więc po części na to przygotowani, ale tłumaczyliśmy sobie, że nie ma żadnego powodu do pozbawiania nas funkcji. Ostatecznie jednak musieliśmy opuścić pokoje, w których mieliśmy urzędować jeszcze dwa i pół roku.

Mariusz Broda: – Mogliśmy i tak czuć się „wyróżnieni”, bo po tym, jak media nagłośniły odwoływanie prezesów faksem, nam decyzje dostarczył kurier.

Czy poczułem się skrzywdzony? Tak. Jesteśmy tak skonstruowani, nie tylko ja i sędzia Bojara, ale i wielu innych sędziów w Polsce, że mamy poczucie przyzwoitości, wiemy, co oznacza państwo prawa, czym jest zasada praworządności. Znamy Konstytucję, potrafimy ją czytać, wykładać, nie tylko dla siebie, ale i dla innych.

Minister Zbigniew Ziobro odwołał w ten sposób – bez podania przyczyn, przed upływem kadencji – niemal 150 prezesów i wiceprezesów sądów w Polsce. Tylko państwo zdecydowaliście się złożyć skargi do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. Byliście tak odważni czy inni byli nieco bojaźliwi?

Alina Bojara: – Nie oceniałabym tego w kategoriach odwagi. To raczej kwestia wyboru drogi, którą się uważa za najwłaściwszą. Każdy wybiera swoją. My zdecydowaliśmy się na taką. Trybunał przyznał nam w pełni rację. Nie stworzył przy tym na użytek naszych skarg – jak niekiedy jest to sugerowane – „prawa do zajmowania funkcji”, lecz odwołał się do obowiązującego prawa i porzgądku krajowego. Co najważniejsze, podzielił także nasze stanowisko, iż odwołani zostaliśmy z naruszeniem zasad wskazanych w treści naszej Konstytucji. Uznał, że mieliśmy prawo wykonywać swoją funkcję przegz pełne sześć lat.

Mariusz Broda: – Czemu my, a inni nie? Nie wiem. Ale odpowiadając szerzej: to splot różnych emocji, sytuacji, świadomości miejsca, w którym się jest. Uczyniliśmy tak dlatego, że zostaliśmy pozbawieni na gruncie prawa krajowego jakichkolwiek środków obrony. Pytaliśmy ministerstwo, czy przysługuje nam jakiś środek odwoławczy, odpowiedź była negatywna. Próbowaliśmy uzyskać uzasadnienie decyzji. Zostaliśmy zbyci jednym zdaniem: nie podlega uzasadnieniu. Minister powołał się na przepisy przejściowe do ustawy Prawo o ustroju sądów powszechnych [przeforsowane przez PiS dawały przez sześć miesięcy możliwość dokonywania czystek w kierownictwie sądów – red.], więc chcąc bronić własnej godności, szukać sprawiedliwości, zostaliśmy zmuszeni sięgnąć po tę ścieżkę.

W skardze do ETPC nie domagaliście się przywrócenia na stanowiska. Co więc chcieliście udowodnić?

Mariusz Broda: – Naruszenie jednego z podstawowych praw człowieka, czyli prawa do sądu.

Alina Bojara: – Naruszenia, do których doszło z jednoczesnym pogwałceniem fundamentalnych zasad państwa prawa. Chcieliśmy wykazać bezprawność zachowań, które zapoczątkowały etap podporządkowania sądów władzy wykonawczej.

Przeciętny Kowalski, który gubi się w zawiłościach prawnych, może zapytać: a czemu właściwie minister Ziobro nie mógł przerwać tych kadencji? Przecież inni ministrowie mogą odwoływać szefów państwowych spółek, instytucji.

Mariusz Broda: – Jeżeli państwo polskie umówiło się z nami na współpracę na określonych warunkach, w tym na określoną kadencję, to jest to swego rodzaju forma umowy. Jeżeli Kowalski zawiera umowę przykładowo na wykonanie mebli, to ma prawo oczekiwać, że zostanie wykonana zgodnie z jej postanowieniami, a nie arbitralnie „zerwana”. Jeśli dojdzie do odstępstw, może domagać się ochrony własnych praw przed sądem. My, sędziowie, zostaliśmy takiej ochrony pozbawieni. Artykuł 77 ustęp 2 Kgonstytucji wskazuje: „Ustawa nie może nikomu zamykać drogi sądowej dochodzenia naruszonych wolności lub praw”. Wyjątki od tej zasady muszą mieć określone podstawy. Swoją drogą, przypomniała mi się wypowiedź jednego z wiceministrów [klimatu i środowiska, Jacka Ozdoby – red.]. Mówił, że jak to, przecież jego też mogą w każdej chwili odwołać. Jest subtelna różnica: nie ma nigdzie zapisu o kadencyjności ministra, wiceministra, dyrektora departamentu.

Alina Bojara: – Taki przekaz jest albo wyrazem złej woli, albo niezrozumieniem istoty rzeczy, albo wynika z nieprzeczytania tego, co Trybunał napisał. A to, że obie te sytuacje są nie do porównania, wynika choćby z tezy 120 orzeczenia. Minister może odwołać dyrektora, urzędnika, bo mu nie pasuje, ale trzeba pamiętać, że relacje między nimi są oparte na szczególnej więzi lojalności, funkcjonującej w ramach władzy wykonawczej, której urzędnicy realizują politykę rządową. Zupełnie inaczej jest, gdy minister podejmuje takie decyzje wobec władzy sądowniczej, która jest usytuowana obok tej wykonawczej. I to właśnie kadencyjność prezesów ma służyć niezależności władzy sądowniczej od tej wykonawczej.

Ministerstwo Sprawiedliwości z ubolewaniem przyjęło, że „Trybunał podjął wobec Polski decyzję nacechowaną politycznie”. „To, niestety, kolejny przykład, że instytucja ta zamiast prawem i konwencjami coraz częściej kieruje się polityką i ideologią (…)”. Właściwie każdy wyrok można więc zakwestionować.

Alina Bojara: – Nigdy nie przypuszczałam, że dożyję czasów, kiedy argumenty merytoryczne tak stracą na wartości. Proszę zauważyć, że w tym oświadczeniu nie ma żadnego odniesienia się do konkretów zawartych w obszernym uzasadnieniu (liczy 68 stron). Liczba orzeczeń z przeszłości, na jakie się w nim powołano, jest olbrzymia. Tam argumentacja jest wyłożona kawa na ławę, a w odpowiedzi słyszymy: wyrok jest wyrazem upolitycznienia. Jak można walczyć z takim komentarzem na argumenty?

Mariusz Broda: – W argumentacji ETPC nie wyczytamy niczego, co będzie miało jakikolwiek wydźwięk polityczny. Wystarczy trochę dobrej woli i czasu na lekturę orzeczenia Trybunału.

Alina Bojara: – Trybunał wielokrotnie powtarza w wyroku, że rząd nie ma racji. Ale czy to ma świadczyć o upolitycznieniu?

Fot. Wojciech Habdas / Agencja Gazeta

Ostatnio słyszeliśmy wiecowe okrzyki marszałek Sejmu Elżbiety Witek: „Konstytucja!”, mówiącej szyderczo o wyższości prawa polskiego nad unijnym.

Alina Bojara: – Te okrzyki są od kilku lat. I mogę tylko wyrazić zdziwienie, że gdy były wcześniej podnoszone, a ludzie wychodzili w koszulkach z napisem „Konstytucja”, to było to krytykowane. Też uważam, że trzeba krzyczeć „Konstytucja”, bo ona powinna być w każdym praworządnym państwie przestrzegana. Do naszych zasad konstytucyjnych odwołał się zresztą także ETPC, wskazując, iż to w naszym krajowym porządku prawnym jest zapisana kadencyjność prezesów sądów powszechnych.

Mariusz Broda: Konstytucja RP w art. 91 ust. 1-3 dość czytelnie reguluje zagadnienie relacji także pomiędzy prawem unijnym a krajowym.

W 2019 roku przeszła pani na własną prośbę w stan spoczynku, czyli na sędziowską emeryturę. W piśmie do ETPC stwierdziła pani, że decyzja była podyktowana przede wszystkim poczuciem braku możliwości czynnego „wykonywania zawodu sędziego w obecnych warunkach”. Jak to rozumieć?

Alina Bojara: – Orzekałam jeszcze przez półtora roku po odwołaniu, ale ta cała sytuacja, skala krzywd, to wszystko było dla mnie bardzo upokarzające, stawiało mnie w złym świetle w moim środowisku. Miałam zajęcia z aplikantami radcowskimi, adwokackimi, wcześniej byłam wykładowcą w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury. Odwołanie mnie z dnia na dzień, przed upływem kadencji, mogło być kojarzone tylko negatywnie. Oznaczało poczucie dyskwalifikacji zawodowej. Nie mogłam tak jak wcześniej, z takim oddaniem, przekonaniem wykonywać pracy. Są takie momenty, kiedy człowiek przestaje akceptować warunki, w których funkcjonuje.

Sędziowie z Kielc gratulowali wyroku?

Mariusz Broda: – Zdecydowanie tak. Byłem akurat na urlopie i miałem sporo telefonów nawet od tych osób, które spotkałem raz w życiu na sądowej sali w charakterze prokuratora, adwokata, radcy prawnego. Chcę jednak wyraźnie podkreślić: wyrok ETPC w naszych sprawach dedykujemy wszystkim podobnie potraktowanym prezesom i wiceprezesom sądów w Polsce.

Alina Bojara: – Też odebrałam mnóstwo gratulacji. A wsparcie kieleckich sędziów czuliśmy już wcześniej. Choćby w uchwałach domagających się poszanowania prawa.

Rozumiem, że obecni prezes i wiceprezesi Sądu Okręgowego w Kielcach wśród gratulujących nie byli?

Alina Bojara: – Sędzia Ryszard Sadlik [prezes SO w Kielcach – red.] pisał niedawno w „Rzeczpospolitej” o powiązaniach politycznych sędziów, o ich spętaniu politycznym powrozem, o kolesiostwie, towarzyskich układach. Dziwne byłoby, gdyby zadzwonił do nas z gratulacjami, skoro nie zareagował na list ponad 150 sędziów oburzonych jego wypowiedzią.

Mariusz Broda: – Autorem publikacji jest prawnik, a zatem człowiek, który – mówiąc wprost – żyje z faktów. Sędzia, który dysponuje faktami obiektywnie weryfikowalnymi, nie może formułować dowolnych tez. Również czytałem ten tekst z wielkim zdumieniem.

Czy rząd zaakceptuje wyrok Trybunału w Strasburgu? I zapłaci wam po 20 tys. euro za straty materialne i niematerialne?

Alina Bojara: – Nie wyobrażam sobie, by zachowanie rządu poszło aż tak daleko, by nie wykonać rozstrzygnięcia wynikającego z orzeczenia sądu międzynarodowego. To jednak teraz zmartwienie drugiej strony.

Mariusz Broda: – Wyrok nie ma jeszcze charakteru ostatecznego, bo każda ze stron może w ciągu trzech miesięcy złożyć wniosek o skierowanie sprawy do rozpatrzenia przez Wielką Izbę Trybunału. Czekamy. Nie wyobrażam sobie jednak sytuacji, w której wyrok jednego z europejskich trybunałów byłby niewykonany. Jeśli tak miałoby być, to brakuje słów na skomentowanie tego.

Sędziowie wygrali w Strasburgu

29 czerwca Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu uznał, że Polska naruszyła Europejską Konwencję Praw Człowieka w sprawie dwojga kieleckich sędziów – Aliny Bojary i Mariusza Brody. Oboje w styczniu 2018 roku zostali usunięci przez ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę ze stanowisk wiceprezesów Sądu Okręgowego w Kielcach. Bez podania przyczyn, bez możliwości odwołania. Takie możliwości dawała reforma wymiaru sprawiedliwości z 2017 roku. ETPC uznał, że Polska naruszyła w ten sposób artykuł 6. Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Państwo polskie musi zapłacić sędziom po 20 tys. euro za straty materialne i niematerialne. Strony od wyroku mogą się odwołać.

Sędzia Bojara już w 2019 roku przeszła w stan spoczynku – o co sama prosiła. Sędzia Mariusz Broda dalej orzeka w Sądzie Okręgowym w Kielcach.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułZielonogórski kierowca złapany na czeski radar, czyli jak się policja obłowiła [WYBORCZA CLASSIC]
Następny artykuł​Tokio 2020. Tenis. Deblowa porażka Magdy Linette i Alicji Rosolskiej