Dolina Gościnna to jeden z najbardziej urokliwych, a jednocześnie niedocenianych zakątków Bielska-Białej. Ostatnio zrobiło się o niej głośno za sprawą obrońców drzew ze stowarzyszenia Olszówka oraz grupy Bielszczanie dla Drzew, którzy nie pozostawili suchej nitki na miejskich służbach, próbujących uporządkować niewielki fragment doliny. Czy słusznie?
Awantura zaczęła się, gdy w lesie porastającym dolinę pojawili się pracownicy leśni i zaczęli porządkować teren. Sprzątali śmieci, usuwali powalone lub zagrażające samoistnym upadkiem drzewa, także te zbutwiałe, czyścili koryto potoku itp. Wszystko – podkreślają na każdym kroku miejscy urzędnicy odpowiedzialni za miejski las – realizowane było zgodnie ze sztuką prowadzenia gospodarki leśnej. Zanim na miejscu pojawili się pilarze obszar został sprawdzony pod kątem ochrony istniejącego tam ekosystemu. Między innymi ornitolog sprawdził czy przeznaczone do wycinki spróchniałe pniaki można usunąć. Chodziło o to, aby przypadkiem nie wycięto na przykład tak zwanych drzew „dziuplowych”, w których ptaki drążą dziuple oraz gniazdują. Większość wyciętych pni i gałęzi pozostała na miejscu. Ułożono je w pryzmy tak, aby mogły w nich rozwijać się przyjazne dla lasu mikroorganizmy oraz owady. Wywieziono jedynie najgrubsze z usuniętych pniaków.
Dewastacja?
Mimo to działania te wywołały oburzenie obrońców drzew, którzy zarzucili miejskim urzędnikom, że bez powodu zdewastowali leśny zakątek. Powinien pozostać – dowodzili – w nienaruszonym stanie. Zwłaszcza, że nie prowadzą tamtędy żadne szlaki czy ścieżki turystyczne i rowerowe. Powalone zbutwiałe i pochylone drzewa nikomu – w ich ocenie – nie zagrażały. Osoby uważające się za ekspertów w dziedzinie leśnictwa uznały, że mógł być tylko jeden powód wycinki: chęć zarobienia przez gminę kasy ze sprzedaży tak pozyskanego drewna.
Właśnie to oskarżenie najbardziej poruszyło osoby odpowiedzialne za utrzymanie lasu. Zarzekają się, iż ani jedna z wywiezionych z lasu kłód (zresztą w bardzo kiepskim stanie) nie była przeznaczona do sprzedaży. Chodziło jedynie o uporządkowanie terenu i zapobieżenie ewentualnym nieszczęściom. Wbrew temu, co sugerują obrońcy, lasek jest bowiem bardzo uczęszczany przez mieszkańców miasta. Pełno tam ścieżek i przygotowanych własnym sumptem przez kolarzy, terenowych tras rowerowych. Gdyby na którąś z tych osób upadło zbutwiałe drzewo czy runął suchy konar, odpowiedzialnością (także karną i cywilną) za to nieszczęście zostaliby obarczeni konkretni urzędnicy odpowiedzialni za utrzymanie terenu. Nie obrońca drzew ani ekolog, ale właśnie urzędnik, którego prokuratura ścigałaby z imienia i nazwiska.
Prawo
W całej tej dyskusji umknęła jeszcze jedna sprawa. Teren, o którym mowa nie tylko przypomina z wyglądu las (a właściwie zagajnik), lecz posiada właśnie taki status. Nie jest to więc miejski park czy grupa „przydrożnych” drzew. Wszystko, co tam się dzieje, reguluje ustawa o lasach. Jakie prace i kiedy należy w lesie wykonać wynika wprost z tak zwanego uproszczonego planu urządzenia lasu. Taki dokument przyjmowany jest na 10 lat i opiniuje go Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska oraz nadleśnictwo. Plan dla Doliny Gościnnej dopuszcza prowadzenie tam prac porządkowych, jakie teraz tam zrealizowano na mniej więcej 5-hektarowym areale (cały obszar leśny liczy około 30 hektarów powierzchni). Wszystko odbyło się więc nie tylko w zgodzie ze sztuką utrzymania lasu, lecz także zgodnie z literą prawa – przekonują urzędnicy.
Przeszłość
Pojawia się też pytanie, gdzie byli „ekolodzy”, gdy przez ostatnie kilka dekad Dolina Gościnna był systematycznie niszczona, zasypywana śmieciami, zatruwana ściekami i grodzona przez okolicznych mieszkańców? Początkiem ubiegłego roku pisaliśmy chociażby o pewnym incydencie, na który zwrócił nam uwagę jeden z czytelników. – Ktoś, możliwe że inwestor, który wybudował w pobliżu kilka szeregowców, zepchnął ze skarpy ograniczającej jar tony gruzu i ziemi, zasypując na wysokość nawet kilku metrów pnie rosnących tam drzew. Część z nich pochyliła się pod naporem tego ciężaru inne zostały pokiereszowane, a niektóre wręcz się połamały – opisywał czytelnik. Dodawał, że w innym miejscu ktoś wyciął kilka pięknych okazałych drzew. Żadne z tych działań nie spotkało się z falą krytyki ze strony tych, którzy teraz tak mocno protestują. Czyżby bali się zadzierać z prywatnymi właścicielami gruntów leżących o obrębie Doliny? A to tylko jeden z wielu przykładów dewastacji tego zakątka.
Zabudowa
Dolina Gościnna to właściwie nie dolina w dosłownym tego słowa znaczeniu, lecz usytuowany w zagłębieniu terenu system połączonych ze sobą jarów i wąwozów porośniętych drzewami oraz krzewami. Płyną nią mniejsze i większe potoki, a najdłuższy z nich jest potok Gościnny, zwany też Dębowcem. Obszar doliny rozciąga się od podnóża Dębowca po – mniej więcej – obecną aleją Andersa. Dawniej zalesione wąwozy otaczały pola, łąki i nieużytki. Domów było niewiele. Teraz jest inaczej. Cały obszar szybko się urbanizuje. Zabudowa sięga już w niektórych miejscach prawie do samych potoków.
A na tym się nie skończy, bo uchwalony niedawno dla tego obszaru miasta plan zagospodarowania przestrzennego dopuszcza tam dalszą zabudowę. O tym, że trzeba chronić przyrodnicze walory tej zielonej enklawy, dyskutowano w mieście już w latach 90. ubiegłego wieku. Na obszarze doliny został ustanowiony – uchwałą Rady Miejskiej – zespół przyrodniczo-krajobrazowy „Gościnna Dolina”. Nie powstrzymało to jej dalszej degradacji. Tu i ówdzie powstawały dzikie wysypiska, do potoku wpuszczano ścieki, a właściciele okolicznych gruntów – choć nie było to do końca zgodne z prawem – poprzegradzali dolinę płotami.
Park
Poza tym traktowano tamtą uchwałę bardzo instrumentalnie. Gdy władze miasta chciały przedłużyć ulicę Młodzieżową aż do ulicy Kolistej (nowa droga przecięłaby dolinę w poprzek), lokalna społeczność podniosła larum twierdząc, że ucierpi cenny obszar przyrodniczy i ostatecznie droga nie powstała. Gdy jednak zapis o ochronie walorów przyrodniczych tego miejsca zaczął niektórym przeszkadzać w realizacji zamierzeń inwestycyjnych, właściciele gruntów zaczęli czynić starania o likwidację ustanowionego tam parku przyrodniczo-krajobrazowego. Doszło nawet do tego, że Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach pod koniec 2010 roku, stwierdził nieważność uchwały Rady Miejskiej powołującej park do życia. Ostatecznie został on – w 2013 roku – ponownie ustanowiony decyzją bielskich radnych. Pod naciskiem niektórych właścicieli gruntów zmniejszono jednak jego obszar. W terenie bardzo trudno określić granice. Obejmuje on bowiem konkretne działki gruntowe położone w sąsiedztwie potoku. W niektórych miejscach obszar parku stanowi jedynie wąski pasek terenu, usytuowany tuż przy samym potoku, w innych rozszerza się nieco bardziej.
Szlak
Wypadałoby też przypomnieć, że przed laty wytyczono wzdłuż potoku Gościnnego znakowany szlak turystyczny. Był chętnie wykorzystywany w drodze na Dębowiec, zwłaszcza przez mieszkańców pobliskiego osiedla Karpackiego. Przemierzający go turyści denerwowali jednak niektórych właścicieli okolicznych gruntów. Dochodziło do wielu nieprzyjemnych sytuacji i scysji. Ostatecznie szlak został zlikwidowany, choć PTTK cały czas utrzymywał, iż został wyznaczony bez jego wiedzy i tym samym organizacja nie miała nic wspólnego z jego likwidacją. Teraz przejść się tamtędy nie da. Gdzieniegdzie dawną ścieżkę przegradzają płoty, w innych zabrała ją woda. Nie oznacza to jednak, że władze miasta zrezygnowały z zagospodarowania tego obszaru z myślą o turystach i wytyczeniu tam ścieżek spacerowych i rowerowych. Jest bowiem takie zapotrzebowanie społeczne wielokrotnie artykułowane przez bielszczan (dotyczył tego między innym jeden z projektów zgłoszonych niegdyś do budżetu obywatelskiego).
Aż strach pomyśleć, co by się działo i jaką wywołałoby to reakcję obrońców drzew, gdyby na terenie Gościnnej Doliny pojawili się robotnicy, aby wytyczyć takie trakty i przypadkiem wycięli jakieś zbutwiałe, pochylone drzewo, aby komuś przypadkiem na zwaliło się na głowę.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS