A A+ A++

Piłka nożna stoi u progu zmian. Rewolucja jest nieunikniona, czyha za rogiem następnej ulicy. Futbol, jaki znamy, jaki znali nasi ojcowie i nasi dziadkowie, nie będzie wieczny, nie ma na to szans. Przepisy przetransformują się w odświeżone i unowocześnione wersje w ciągu jednego roku, dwóch, trzech, czterech, pięciu, dziesięciu, może piętnastu, ale to się stanie, trzeba być na to gotowym. Zapowiadały to mocarstwowe plany Superligi, zapowiadają to badania Europejskiego Stowarzyszenia Klubów, zapowiadają to bossowie światowych organizacji piłkarskich i w końcu zapowiada to turniej Future of Football Cup, na którym testowane są nowe rozwiązania w przepisach, które miałyby przystosować piłkę do warunków współczesnego świata. Obejrzeliśmy jeden z meczów FFC, żeby sprawdzić, co może czekać futbol. 

Jakie zmiany czekają piłkę nożną?

Mundo Deportivo informowało niedawno, że FIFA już teraz przymierza się do przeprowadzania rewolucji w przepisach. Mają być one gruntowne i przełomowe. Oto główne założenia nowego ładu:

  • Zatrzymywanie czasu, gdy piłka nie jest w grze na wzór rozgrywek piłki ręcznej albo koszykówki,
  • Podzielony na dwie połowy mecz trwający 60 minut, a nie 90 minut,
  • Wznowienia z autu wykonywane nogami,
  • Nieograniczona liczba zmian, możliwe powroty zawodników na boisko,
  • Kara pięciu minut poza boiskiem za żółtą kartkę.

Dlaczego piłkę nożną czekają zmiany?

Przyznajemy: powstaje trochę inna dyscyplina sportu, zburzone zostają wieloletnie tradycje. Pierwsza reakcja prawdopodobnie zawsze będzie taka sama. „A po co to?”,  „A kto się w tym połapie?”, „Nie ma sensu mieszać w sprawdzonym systemie”. Klasyczny kibic jest konserwatywny, klasyczny kibic całe życie konsumował obraz futbolu w tych samych ramach. Dziewięćdziesiąt minut gry. Trochę gry na czas, trochę wybijania, trochę gonienia w pocie czoła. Auty wykonywane oburącz. Dwie, trzy, no może pięć zmian w czasie meczu. Żółte kartki, czerwone kartki. Ładnie zresztą o fenomenie piłki nożnej opowiadał Ryszard Kapuściński w rozmowie z Dariuszem Wołowskim i Michałem Polem w Gazecie Wyborczej. 

Futbol jest świetnie pomyślany jako gra zespołowa, a zwłaszcza jako widowisko. Zawodnicy pokonują duże przestrzenie. Każdy musi przebiec podczas meczu kilka kilometrów. Piłka nożna wymaga od graczy bardzo dużego wysiłku, a od widowni uważnego obserwowania gry.

W koszykówce drużyny zdobywają w meczu około stu punktów, w piłce ręcznej około 30. To powoduje, że emocje widowni rozpadają się na wiele momentów. W piłce nożnej wynik oscyluje wokół zera. Filozof i natropolog Stephen J. Gould w książce „The Full House” formuje teorię, że w pewnych dziedzinach zbliżyliśmy się do doskonałości, do punktu zerowego. To według mnie dotyczy piłki nożnej. Jest bliska stanu doskonałości. Dwie doskonałe drużyny stoją naprzeciw siebie i przez to pada coraz mniej bramek.

Element przypadku jest przy tym niezwykle duży, co potęguje dramaturgię widowiska. Jeden moment decyduje o wyniku, ale tłum potrafi czekać na ten jeden moment przez 90 minut.

To był jednak 1998 rok. Od tego czasu świat przyspieszył. Dorosły pokolenia, pojawiły się media społecznościowe, wielkie telewizory we wszystkich domach, futbol stał się miliardowym biznesem, wręcz kulturą masową, którą można pochłaniać codziennie przez trzysta sześćdziesiąt pięć dni w roku. Albo i więcej, kto by tam się liczył z tym, że doba ma swoje ograniczenia. Wszystko to sprawiło, że młodzi są mniej zainteresowani piłką nożną niż ich rodzice i dziadkowie. Ciekawie pisał o tym Mateusz Święcicki:

Europejskie Stowarzyszenie Klubów przeprowadziło badania w siedmiu krajach Starego Kontynentu, w tym w Polsce. 27 proc. milenialsów nie interesuje się piłką nożną, 13 proc. jej nienawidzi. 29 proc. przyznaje, że przestało śledzić futbol, bo ma lepsze rzeczy do roboty. Mało, bo ledwie 49 proc. aktywnych interesuje się futbolem, bo kibicuje konkretnej drużynie. Ponad połowa twierdzi, że robi to dla zabawy albo ze względów towarzyskich. Coraz rzadziej młodzi ludzie oglądają mecze bez jednoczesnego korzystania z telefonu komórkowego, przeglądania mediów społecznościowych, pisania komentarzy w trakcie wydarzeń. Drastycznie spadł średni czas spędzony przy ekranie telewizora podczas meczu piłkarskiego. To ledwie sześćdziesiąt sześć minut.

Sześćdziesiąt minut, czyli nieznacznie więcej niż wynosi efektywny czas gry podczas meczu piłkarskiego. W 2019 roku Colin Trainor, analityk piłkarski, porównał efektywny czas gry w pięciu najmocniejszych ligach w Europie w ostatnich siedmiu sezonach i wyszło mu, że w żadnych rozgrywkach nie przekracza on progu pięćdziesięciu siedmiu minut. Pomiary w La Lidze, Serie A, Ligue 1, Bundeslidze i Premier League były do siebie bardzo zbliżone i niezmienne od wielu lat. Trainor podawał, że rośnie też liczba fauli i jałowych minut zajmowanych przez dyskusje piłkarzy z arbitrami. Dla wielu młodych ludzi piłka nożna przestała być atrakcyjna. Dlatego też o potrzebach zmian mówią wszyscy – od Aleksandra Ceferina, przez Florentino Pereza i Andreę Agnelliego, po Gianniego Infantino. Ale nie tylko oni, to wierzchołek lodowca. Dla jednych rewolucja to okazja do cynicznego zarobku, nabicia kabzy i utrzymania się na szczycie, dla drugich jakaś szersza idea, dla trzecich coś pomiędzy, dla czwartych jeszcze coś innego, ale tak czy inaczej – dzieje się.

Na razie przede wszystkim w Future of Football Cup, którego mecze odbywają się na wspomnianych na początku zasadach, które rzekomo testować i wprowadzać chce FIFA. Królikami eksperymentalnymi są piłkarze drużyn PSV, AZ Alkmaar, RB Lipsk i Club Brugge w rocznikach U-19. Później odpowiednie osoby podejmą decyzję, czy projekt zostanie skierowany do International Football Association Board, czyli do podmiotu, który odpowiada za tworzenie oraz odświeżanie przepisów.

Obejrzeliśmy mecz Alkmaaru z RB Lipsk.

Oto kilka luźnych wniosków:

Czas gry i format rozgrywki

Umówmy się: nie sikaliśmy po nogach z ekscytacji, kiedy zasiedliśmy do oglądania tego starcia. Juniorzy, na towarzyskim turnieju, w środku lata. Przecież nikogo o zdrowych zmysłach nie jarał ten mecz. O, na przykład tak oglądał go Sander Westerveld, znany chociażby z tego, że swojego czasu na ławce Liverpoolu posadził go Jerzy Dudek. Telefonik, Messengerek, Tik-Toczek… klasyczny millennials.

Dlatego też z korzyścią dla widowiska i wszystkich stron mecz trwał sześćdziesiąt minut. Trzydzieści minut pierwszej połowy, trzydzieści minut drugiej połowy. Tempo? Przyzwoite. Monotonne przerwy w grze? Najbardziej dłużyły się rzuty rożne, poza tym wszystko przebiegało sprawnie. Zatrzymujący się czas przy każdej przerwie w grze, to też całkiem pożyteczna sprawa. Ot, taka sytuacja. Holendrzy prowadzą 3:0, są na fali. Piłkarz Lipska przewraca się za linią boczną. Ewidentnie dokłada sporo od siebie, zachowuje się, jakby, nie wiemy, miał złamaną nogę, a to zwykłe przepchnięcie. Sędzia nie odgwizduje. Piłka wypada na aut, ale… jego koledzy z Lipska po prostu grają dalej. Co robi pan „wielce poszkodowany”? Szybko wstaje i biegnie za akcją.

Pretensji do arbitra było niewiele, efektowny czas gry był naprawdę spory, bo nie było okazji na przedłużenie. Przyczyniły się do tego głównie auty z nogi.

Auty z nogi

To zmiana, powiedzmy sobie wprost, absolutnie rewolucyjna. Nawet, jeśli wydaje się błaha, to uwierzcie nam: dynamika gry zmienia się o sto osiemdziesiąt stopni. Kiedy futbolówka wypada za linię boczną, nie mijało w tym meczu więcej niż kilka sekund i już dalej kontynuowana była rozgrywka. Odpadł ten cały czas na złapanie piłki, wytarcie piłki, przygotowanie piłki do rzutu, znalezienie partnera, rozbieg, kroczki, rozbieg, kroczki i wyrzut. Szybka gry – pierwszy z brzegu wyprowadza, pierwszy z brzegu dogrywa, pierwszy z brzegu dośrodkowuje.

No właśnie, dośrodkowuje.

Tutaj widzimy małą lukę w całości.

To jest aut dla Lipska.

Czysta pozycja do dośrodkowania. Wiele klubów ma problem, żeby do czegoś takiego doprowadzić, a tutaj wystarczy aut i taka Cracovia może sobie przygotowywać centrę do woli. Lepsze i wygodniejsze to niż rzut rożny. Nawiasem: Lipsk stworzył sobie po tym dośrodkowaniu stuprocentową okazję.

Ta samo tutaj, to też jest aut.

Po tym dośrodkowaniu padł nawet gol kontaktowy dla Lipsk, ale czujny był sędzia, który zauważył, że centrujący piłkarz nie dogrywał z piłki stojącej. Duża więc w tym rola sędziego liniowego, żeby pilnować uczciwości i techniki wykonania tego zagrania. Czujemy, że w tej kwestii mogą być spory, choć niewątpliwie usprawnia to grę. Siłą rzeczy ciężar konstruowania akcji przenosi się też na skrzydła. Auty grane nogą  zachęcają do operowania wzdłuż linii, do wypuszczenia skrzydłowych. Alkmaar strzelił sześć goli, z tego aż cztery właśnie z bocznych stref.

Nieograniczona liczba zmian

Pandemia wymogła na międzynarodowych federacjach zmiany w przepisach i w wielu meczach można wymieniać praktycznie pół składu, więc niespecjalnie szokowały nas rotacje w starciu Alkmaaru z Lipskiem. Holendrzy wyglądali świeżo przez całe sześćdziesiąt minut, również dzięki możliwości wprowadzenia świeżej krwi na samą końcówkę, kiedy walnęli dwa gole.

Kara pięciu minut poza boiskiem

Tu już sprawa jest bardziej złożona i kontrowersyjna. Dwie pięciominutowe kary dla piłkarzy RB Lipsk przesądziły o losach spotkania. Przez jedną szóstą meczu Niemcy grali w osłabieniu i głównie wtedy tracili gole. Ukaranym zawodnikom przysługiwała taka urocza ławeczka.

Ten piłkarz wyleciał w wyjątkowo głupi sposób. W kompletnie niegroźnej sytuacji wykopał piłkę w nogi rywala po wcześniejszym gwizdku arbitra i dostał pięć minut kadry.

Potem wyleciał jeszcze ten pan, czym zdestabilizował poczynania Lipska na tyle, że skończyło się szóstką w plecy. I o jego karę można byłoby się kłócić. Podciął rywala w polu karnym Almkaaru – ani specjalnie brutalnie, ani specjalnie agresywnie. Miękka żółta kartka, ale tutaj – realne osłabienie zespołu na pięć minut.

Gdyby to był ważny mecz, gdyby to był inny wynik pewnie rozgorzałaby gorąca dyskusja. Ale, przypomnijmy, tu pykali sobie chłopcy z U-19.

Co przyniesie rewolucja w przepisach?

Czy tak będzie wyglądać piłka nożna w niedalekiej przyszłości?

Tego nie wiemy.

Czy zmiany będą szły w tym kierunku?

Raczej tak.

Futbol musi dostosować się do warunków współczesnego świata, tak jak dostosowuje się każda inna gałąź gospodarki i biznesu. Właśnie skończyło się genialne piłkarsko Euro 2020, które może stanowić koronny argument w obronie dotychczasowego ładu, ale zaraz wraca ligowa młócka, która może nam wszystkim przypomnieć, dlaczego coraz częściej widz czuje się zwyczajnie zmęczony natłokiem przeciętności i nudnych meczów pod każdą szerokością geograficzną. Każda próba zwiększenia efektywnego czasu gry, skondensowania formatu rozgrywki i zwiększenia częstotliwości jakościowych widowisk jest godna pochwały. Czy akurat w ten sposób? Jest tu jeszcze mnóstwo rzeczy do dopracowania, dookreślenia, ale sam kierunek wydaje się słuszny.

Fot. Screen

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSą gotowi wydać 50 mln funtów na Lewandowskiego. “Chciałby się przenieść”
Następny artykuł“Komedia!”. Cenckiewicz komentuje wpis Rosatiego