Od liczby sprzedanych mieszkań istotniejsze są marże. Dlatego czasem warto wyhamować ze sprzedażą – mówi Andrzej Gutowski, wiceprezes Ronson Development.
W II kwartale sprzedaliście 249 mieszkań, o 67 proc. więcej rok do roku i 30 proc. mniej kwartał do kwartału. Początek roku, jak sami mówiliście, zaskoczył skalą sprzedaży. Jak interpretujecie te wyniki: popyt osłabł czy to bardziej kwestia oferty?
Bardzo uważnie przyglądamy się cenom, szczególnie na rynku warszawskim tempo wzrostu jest oszałamiające. Z tego powodu powiększanie oferty o kolejne mieszkania odbywa się trochę mniej intensywnie, bo można utracić kontrolę nad sprzedażą mieszkań we właściwej cenie. Wolimy zatem trochę wolniej sprzedawać, bo nacisk kładziemy na marże.
Sprzedaż po I połowie to 604 lokale, czy realne jest przebicie tysiąca w całym roku?
Założyliśmy sobie, że w II, III i IV kwartale chcielibyśmy sprzedawać 200–250 mieszkań. Biorąc pod uwagę wynik I półrocza i chłonność rynku, wydaje się więc, że nowy roczny rekord jest w zasięgu. Priorytetem są jednak marże.
Na rynku wciąż są problemy z uzupełnianiem oferty, a procesy związane z uzyskaniem pozwoleń na budowę są, szczególnie w Warszawie, długotrwałe. Po lockdownie praca urzędów była utrudniona, teraz sytuacja nieco się poprawia. Ale pozwolenia na budowę to tylko jeden aspekt. Jest bardzo dużo papierologii i procesów, które pochłaniają mnóstwo czasu. Nie zawsze liczba mieszkań w wydanych pozwoleniach automatycznie przełoży się na wprowadzenie takiej liczby do produkcji. Czasami otrzymujemy pozwolenia na budowę kilkuset lokali, ale takie przedsięwzięcie trzeba etapować.
W ostatnich miesiącach o niczym innym nie mówi się na rynku budowlanym, tylko o wzroście kosztów. Słychać czasami głosy, że deweloperzy windują ceny, wykorzystując wzrost kosztów jako pretekst. Czy może pan na przykładzie jakiegoś wieloetapowego projektu powiedzieć, jak
w ostatnich latach zmieniały się koszty i ceny?
Mamy wieloetapowy projekt Miasto Moje w Warszawie, sprzedaż trwa od 2016 r. Pierwszy kontrakt z generalnym wykonawcą, z tego co pamiętam, zawierany był na poziomie nieco ponad 3 tys. zł na 1 mkw. PUM (powierzchnia użytkowa mieszkania – red.). W tej chwili to mniej więcej 4,5 tys. Sprzedaż rozpoczynaliśmy z cenami mniej więcej 5,5 tys. za mkw., a w obecnych etapach to 8–9 tys. zł, w przypadku mniejszych mieszkań nawet 10 tys. zł.
Nie zapominajmy, że wynagrodzenie generalnego wykonawcy to tylko jeden z elementów kosztotwórczych. Do tego dochodzi cena zakupu ziemi. Dziś w Warszawie ceny gruntów są już na szalonym poziomie, niezależnie od dzielnicy. Na Bemowie był niedawno przetarg, gdzie padła kwota ponad 4 tys. zł na PUM.
Negocjujemy w tej chwili zakup kilku gruntów i jeśli uda nam się zawrzeć jedną czy dwie transakcje, to będzie dobrze. Rozmowy są bardzo trudne, bo popyt na grunty jest bardzo duży, a podaż niewielka. Często sprzedający wycofują się z już uzgodnionych warunków transakcji, bo okazuje się, że mogą znaleźć nabywcę za jeszcze większą kwotę.
Chcemy się umocnić przede wszystkim na rynku warszawskim. Najsensowniej byłoby kupić kolejny duży grunt pod wieloetapową inwestycję, w tym czujemy się bardzo dobrze, to umożliwia prawidłowe p … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS