A A+ A++

Lata
90. dla wielu z nas były czasem, kiedy odkrywaliśmy frajdę, jaką
dają kinowe seanse. Wtedy też poznaliśmy naszych pierwszych
napakowanych testosteronem idoli, pierwsze ekranowe miłości oraz
muzycznych wymiataczy, którzy przyspieszali rytm naszych
młodzieńczych serc. Sporo z tych gwiazd gra do dziś, ale też i
paru naszych ulubionych artystów odeszło w zapomnienie, zawiesiło
kariery lub najzwyczajniej w świecie spadło z rowerka. Takie życie.
Dziś cofniemy się ponad dwie dekady wstecz, aby zaserwować wam
kilka tłustych ciekawostek.

NSYNC
zawdzięczają swój start pewnej gwieździe NBA

Zaczniemy od prawdziwej zarazy, ohydztwa kaprawego, plagi, która
skutecznie wypromowała „nowy” wizerunek mężczyzny ostatniego
dziesięciolecia ubiegłego wieku, będący wrażliwą odpowiedzią
na muskularnych, oschłych i pozbawionych uczuć osiłków z kinowych
ekranów. Boysbandy – zespoły złożone z uczesanych „w dupkę”
chłopin, co to pląsając w zawiłych układach choreograficznych, swoimi anielskimi głosikami wyśpiewywały lukrowane piosnki o miłości,
łzach i krwawiących sercach.


Jedną z najbardziej znanych grup tego
rodzaju była oczywiście kapela o nazwie NSYNC. Na samym początku
kariery zespół ten odśpiewał hymn USA przed jednym z meczów
koszykówki. Wykonanie to spodobało się będącemu wówczas u szczytu
sławy Saquille’owi O’ Nealowi, który uciął sobie z chłopakami
pogawędkę. Kiedy dowiedział się, że ci chcą nagrać płytę
demo, zaproponował im skorzystanie ze studia nagraniowego, które
znajdowało się w jego posiadłości. Artyści z radością przyjęli
tę pomoc. Jak widać, zaowocowała ona olbrzymim sukcesem.

Will Smith wystąpił w serialu „Bajer z Bel Air”, bo brakowało
mu hajsu na… podatki

Smith zaczynał swoja karierę jako raper i szybko stał się
wielką gwiazdą tej muzyki, występując u boku DJ Jazzy’ego Jeffa
oraz beatboxera Clarence’a Holmesa. Zamiast pozować na
twardych gangsterów, młodzi panowie muzycy mieli na siebie inny pomysł – grali
humorystyczne kawałki, które trafiały do wszystkich odbiorców. Trio w 1988
roku dostało nawet nagrodę Grammy. Razem ze sławą szły duże pieniądze, a z nimi – wysokie podatki.

Will, który prowadził wówczas
bardzo rozrzutny tryb życia, niezbyt kwapił się do płacenia
zobowiązań na rzecz urzędu skarbowego. W pewnym momencie miał on dług o wysokości 2,8 miliona dolarów i był o krok od bankructwa.
Jego ówczesna dziewczyna nakłoniła go do odwiedzenia
planu programu rozrywkowego prowadzonego przez Arsenio Halla. Tam
muzyk poznał producenta telewizyjnego Benny’ego Medinę, który
to z kolei zaprosił go na spotkanie z Quincym Jonesem –
legendarnym muzykiem. Obaj panowie mieli pomysł na stworzenie
sitcomu o bogatej, czarnoskórej rodzinie, która przyjmuje pod swoje
skrzydła „kłopotliwego” kuzyna ze społecznych nizin. Will
okazał się idealnym kandydatem do zagrania głównego bohatera tej
produkcji.
Dzięki swoim długom artysta nie tylko spłacił swoje
długi, ale i zyskał wielką sławę, która trwa do dzisiaj.

Adam Sandler zmasakrował grupkę dzieciaków (na potrzeby filmu)

Sandlera można albo nienawidzić, albo nienawidzić. A mimo to są
tacy, którzy go kochają – tak w każdym razie można wywnioskować
z kasowych wyników jego kolejnych filmów. W filmie “Billy Madison”, najbardziej znanej
komedii z udziałem tego aktora, Adam wciela się w postać tytułowego
Billy’ego – mężczyznę o umyśle rozpieszczonego gówniarza,
który zmuszony zostaje do podjęcia edukacji u boku dzieci, aby
ostatecznie, zdobywszy wykształcenie, przejąć biznes po swoim
ojcu. W jednej ze scen bohater gra w zbijaka, rzucając w małolatów
piłką z takim impetem, że ci nie mają nawet szans na ucieczkę.

Scena ta wyszła bardzo realistycznie, dlatego że Sandler
naprawdę nie oszczędzał dzieciaków i z ogromną siłą ciskał w
nie piłkami. Po zarejestrowaniu pierwszych ujęć wielu rodziców
poszło zrobić aktorowi awanturę, na co ten bronił się krzycząc:
„Nie, nie! To tylko taka scena. Czy one nie czytały scenariusza?”.
W odpowiedzi artysta usłyszał: „Debilu, one mają po 6 lat i
jeszcze nie potrafią czytać!”.

Robin Williams, nie wychodząc ze swojej filmowej roli, chciał
kupić sztucznego k*tasa

Aktor znany z takich dzieł, jak „Stowarzyszenie umarłych
poetów” czy „Hook” miał ogromny talent do rozśmieszania
ludzi zarówno dzięki swoim rolom, jak i prywatnie – podobno
trudno było z tym człowiekiem rozmawiać bez powstrzymywania się
od śmiechu. W 1993 roku aktor zagrał w przezabawnej komedii „Pani
Doubtfire”, gdzie przez większość filmu paradował w kostiumie
starszej, dystyngowanej pani. Produkcja ta realizowana była w San
Francisco i podczas przerw Williams zamiast odpoczywać w swojej
przyczepie, miał w zwyczaju włóczyć się po ulicach w pełnej
charakteryzacji.

Cieszył się, że mógł pozostać anonimowy i nikt
nie zwracał na niego uwagi, nie prosił o autograf albo o pozowanie
do zdjęcia. Komik szybko jednak uznał, że przebranie starowinki
może dać mu też okazję do wygłupów. I tak też, jako pani
Doubtfire, wszedł kiedyś do sklepu z zabawkami dla dorosłych i
usiłował kupić potężne dildo z dwoma, gumowymi członkami.
Sprzedawca w ostatniej chwili zorientował się, że sędziwą
klientką, która planuje zapewnić sobie „zawałową” porcję
seksualnych rozkoszy, jest filmowy gwiazdor. „Czy dokonałem tego zakupu? Nie. Czy wyszedłem ze sklepu z fajna historią do
opowiedzenia? Tak”
– wspominał potem aktor.

Bill Paxton został pośmiertnie uhonorowany przez „łowców
burz”

Czy dla aktora, któremu wielką sławę przyniosły występy w
kultowych dziś produkcjach z lat 80., może być większy zaszczyt
niż śmierć z rąk Terminatora, Predatora i Obcego? Paxton miał to
szczęście. Dekadę później artysta ten grywał w największych
kasowych hitach – od „Apollo 13”, aż po „True Lies” czy
„Tombstone”. Pojawił się też w głośnym filmie
katastroficznym pt. „Twister”, gdzie wcielił się w rolę
mężczyzny, który ma obsesję na punkcie trąb powietrznych i
ryzykuje własne życie, aby jak najbardziej się do nich zbliżyć.

Niestety, w 2017 roku artysta zmarł na skutek powikłań po
operacji serca. Wówczas to okazało się, jak wielki wpływ jego
występ w „Twisterze” miał na prawdziwych miłośników
„łowienia burz”. Aby uczcić pamięć po zmarłym aktorze, setki
takich zapaleńców skrzyknęło się za pośrednictwem Internetu w
tzw. Alei Tornad – rozciągającym się na przestrzeni sześciu stanów
terenie słynącym z częstego występowania trąb powietrznych.
Każdy z fanów aktora stanął w takim miejscu, aby obraz ze
wszystkich posiadanych przez nich nadajników GPS ułożył się w
gigantyczne inicjały Paxtona.

Tata Arnolda Schwarzeneggera bił go pasem, bo był przekonany, że
jego syn jest gejem

Austriacki koks, który w latach 80. i 90. stworzył wizerunek nielękającego się
niczego herosa kina akcji, w młodości był mocno gnębiony przez
własnego ojca. Ten, uznawszy, że jego pociecha niezdrowo interesuje się mężczyznami, usiłował pasem wybić mu z głowy
„sodomickie skłonności”. Również matka młodego Arnolda
martwiła się o orientację syna, a nawet chodziła z nim do lekarza,
prosząc specjalistę o pomoc w “naprostowaniu” jej ukochanego syna. Co tak
bardzo niepokoiło rodziców Arniego? Ano to, że zamiast tak jak
jego rówieśnicy mieć w swoim pokoju plakaty z półnagimi
kobietami, on wieszał na ścianie zdjęcia umięśnionych, równie
gołych, kulturystów.
O ironio – po latach postery z posągowo
wręcz wyrzeźbionym Schwarzeneggerem zawisły w każdej szanującej
się siłowni.

Źródła: 1, 2, 3, 4, 5, 6

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułŻycie teatralne w Nakle nad Notecią w okresie międzywojennym
Następny artykułZatrzymane w kadrze CDIII – W Kolumbii nie cackają się z terrorystami i porywaczami