A A+ A++

Maja ma zaledwie 4 latka i każdego dnia musi pokonywać bariery, które stawia przed nią choroba. Marcin ma 43 lata i gdy usłyszał jej historię, postanowił pokonać słabości własnego ciała, stawiając przed sobą wyzwanie, które poświęci chorej dziewczynce. Dla Mai chce pokonać 500-kilometrową trasę Głównego Szlaku Beskidzkiego.

Maja to urocza mała dziewczynka, która została zmuszona do walki z dużo silniejszym od niej przeciwnikiem. Jeszcze do niedawna funkcjonowała normalnie, chodziła do przedszkola, tańczyła i bawiła się. Niestety wszystko się zmieniło, gwałtowny atak choroby wywrócił jej świat do góry nogami. Padaczka lekooporna to koszmarna diagnoza, jaką usłyszała mama dziewczynki. Rozpoczęła się walka o jej zdrowie, niestety bez pieniędzy nie uda jej się wygrać.

Marcin Kapera to mieszkaniec Kędzierzyna-Koźla, który przejął się losem Mai i postanowił zrobić coś, aby pomóc mamie dziewczynki w zbiórce pieniędzy. Postawił przed sobą prawdziwe wyzwanie, chce jednym ciągiem, samodzielnie, pokonać 500 kilometrową trasę Głównego Szlaku Beskidzkiego. To najdłuższy szlak w polskich górach, liczy około 496 kilometrów i przebiega przez Beskid Śląski, Beskid Żywiecki, Gorce, Beskid Sądecki, Beskid Niski oraz Bieszczady, biegnąc najwyższymi partiami gór.

– Rozplanowałem sobie trasę na 16 dni. Część nocy spędzę w schronisku, a cześć będę nocował w namiocie. Są cztery miejsca na trasie, które wymagają ode mnie namiotu. Muszę dobrze się zapakować, bo z doświadczenia wiem, że ciężar nie może mieć więcej niż 15 kilogramów. To duże obciążenie dla mięśni, stawów, kręgosłupa. Musze zakupić materiały bardzo lekkie, aby się sprawdziły na trasie – mówi Marcin Kapera.

– Dla mnie to będzie ogromne wyzwanie kondycyjne. Przewidziany średni dystans, jaki muszę pokonać dziennie, to od 30 do 45 kilometrów, zakładając, że ilość wniesień i zejść każdego dnia jest w granicy 1,5 kilometra. To spore obciążenie dla mojego organizmu. Przy jednodniowym wysiłku jest to dla mnie w porządku, ale bez dłuższej regeneracji wyruszyć muszę następnego dnia w podobną trasę. Wiem, że są załamki w takiej trasie i wielu ludzi rezygnuje. Ja muszę wytrwać – dodaje.

500 kilometrów, 10 pasm górskich i 2-3 tygodnie przygody. Jak się okazuje, wielu śmiałków próbuje przekroczyć ten odcinek co roku, jednak tylko połowa z nich go kończy. Sprostanie takiemu zadaniu jest celem ambitnym i wymagającym, trasa bardzo weryfikuje umiejętności i siły.

Możemy wiele, chodzimy do pracy, zarabiamy, kupujemy sobie, co chcemy, a obok nas żyją ludzie, którzy nie mają takich dogodności jak my. Dla nich codziennego obudzenie się rano wiąże się z walką o życie swoje lub bliskiej osoby. Oni nie myślą o nowych ciuchach, gadżetach, tylko o godnym egzystowaniu. Pani Ania walczy o to, aby Mai żyło się lepiej. Żyje z myślą, że wszystko, co robi, robi dla niej. My zatracamy się w konsumpcjonizmie, nie patrząc na to, co nas otacza, nie cieszymy się z małych sukcesów. Dla mnie to przejście będzie sukcesem, jeśli pomogę dzięki temu Mai – podsumowuje Marcin.

Ania Dorosz, mama Mai, nie ukrywa wzruszenia, że ktoś dla jej córeczki decyduje się walczyć z samym sobą i dzięki temu wesprzeć ich zbiórkę pieniędzy.

– Jest mi bardzo miło, że pan Marcin chce ofiarować swój trud na rzecz mojej Mai. Wspieram go całym sercem, trzymam za niego kciuki i będę z nim w kontakcie, wspierając go duchowo – mówi Ania.

Inicjatywę Marcina możemy wesprzeć wpłacając dowolną kwotę na zorganizowanej zbiórce – kliknij, aby przejść. Cały dochód zostanie przekazany na walkę małej Mai z chorobą.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPrezydent bez zarzutów. Koniec śledztwa w sprawie termomodernizacji
Następny artykułŚwiątek w 1/8 finału Wimbledonu zagra z Ons Jabeur