„W Zjednoczonej Prawicy i rządzie Jarosław Gowin potrzebny jest już tylko do jednej roli. Jako piorunochron, gdyby ziścił się – czego nie może całkiem wykluczyć – wniosek całej opozycji o konstruktywne wotum nieufności dla Mateusza Morawieckiego wraz z uzgodnionym kandydatem na nowego przejściowego premiera” – pisze w najnowszym numerze tygodnika „Sieci” Jan Maria Rokita.
CZYTAJ WIĘCEJ: W nowym „Sieci”: Kulisy wojny u Michnika. Agora walczy o pieniądze; W numerze także m.in. wywiad z ministrem Czarnkiem
Przyszłość Partii Republikańskiej
Rokita pisząc o kongresie założycielskim Partii Republikańskiej zwraca uwagę na dwa zabawne wydarzenia, które przytrafiły się prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu. Autor podkreśla jednocześnie, że prezes „wystąpił na kongresie założycielskim bez stresu”, co miało świadczyć o tym, że nie przywiązywał do tego wydarzenia większej wagi.
Bo też grupa Adama Bielana, Kamila Bortniczuka i Jacka Żalka wygląda raczej na projekt krótkoterminowy, wynikający z potrzeby nadania jakiejś politycznej puenty rozłamowi, jaki przeprowadzili oni w partii Jarosława Gowina
—pisze Rokita.
Bielan, Bortniczuk i Żalek jeszcze długo nie będą się wstanie uwolnić od konieczności okresowego kąsania Gowina, co będzie wzbudzać entuzjazm w najtwardszym elektoracie pisowskim, który gowinowców nigdy nie lubił, nie lubi i lubić nie będzie. Jednak nowi republikanie, by zaistnieć w polityce naprawdę, musieliby dysponować zapleczem kompletnie innym, czyli takim mającym raczej skłonność do politycznego symetryzmu, tyle tylko, że takiego potencjalnego wyborcę odpychać od nich będą nieuchronne i przewlekłe udry z Gowinem
—czytamy.
Jakie perspektywy przed Gowinem?
Rokita podkreśla, że równie nieciekawa jest sytuacja wicepremiera Jarosława Gowina.
Od ubiegłorocznego majowego „kryzysu kopertowego” wicepremier próbuje elastycznej i wyrafinowanej gry na dwie strony, trzymając się swej pozycji w rządzie i od czasu do czasu łagodząc napięcia z PiS, jednocześnie utrzymując część swoich ludzi po stronie antypisowskiej opozycji, a nawet pozwalając im od czasu do czasu na manifestacyjne przechodzenie na stronę opozycyjnego centrolewu ( jak poseł Andrzej Sośnierz czy wrocławski radny Sergiusz Kmiecik). Jest to jednak ekwilibrystyka polityczna, która – zważywszy ostrość i intensywność konfliktu międzypartyjnego w Polsce – wymaga talentu i cynizmu Talleyranda. Gowin co prawda pozuje trochę na takiego makiawelicznego gracza, ale prawdę mówiąc – musiałby się zdarzyć cud, aby owa gra w dzisiejszych polskich warunkach zakończyła się dlań sukcesem
—tłumaczy Rokita.
Czy wicepremier może jeszcze liczyć na to, że opozycja przyjmie Gowina w swoje szeregi z otwartymi ramionami?
Gowin nie może bowiem liczyć na skuteczne przerzucenie się na stronę opozycji w ostatniej chwili, tuż przed następnymi wyborami. Wtedy bowiem obozowi liberalno-lewicowemu nie będzie już tak naprawdę potrzebny, może zatem dostać w najlepszym razie jakiś ochłap na wspólnej opozycyjnej liście, o ile w ogóle taka lista powstanie, co nadal jest nawet nie tyle wątpliwe, ile prawie niemożliwe. A przy braku takiej wspólnej listy może ze swoimi ludźmi zostać po prostu na lodzie
—pisze publicysta tygodnika „Sieci”.
Więcej w najnowszym wydaniu tygodnika „Sieci”, w sprzedaży od 28 czerwca br., także w formie e-wydania – polecamy tę formę lektury, wystarczy kliknąć TUTAJ.
Zapraszamy też do subskrypcji tygodnika w Sieci Przyjaciół i oglądania ciekawych audycji telewizji wPolsce.pl.
kk
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS