Kryzysowe wsparcie uratowało wiele firm od bankructwa w czasie przymusowego zamknięcia. Jeśli państwo chce być filantropem z klasą, powinno powiedzieć jasno: nic więcej od was nie chcemy.
Gdy po wielu miesiącach wracamy do naszych ulubionych restauracji czy siłowni, cieszymy się, że takie miejsca przetrwały kryzys. Nie wszystkim się to udało, a ci, którzy dali radę, często zawdzięczają to rządowej pomocy. Tym cenniejszej, że bezzwrotnej. Wprawdzie początkowo władze dały sygnał, że subwencje z Polskiego Funduszu Rozwoju to tylko pożyczki, ale w końcu przyszła decyzja: umarzamy, nic nie musicie zwracać. Niestety, z niewiadomych przyczyn resort finansów wciąż nie dał jasnego sygnału, czy takiego umorzenia nie potraktuje jak przychodu, od którego oczywiście trzeba by zapłacić podatek dochodowy.
Oczywiście Ministerstwo Finansów ma prawo milczeć i zastosować zwykłą regułę: jeśli jest przychód, to należy się podatek. Jednak sytuacja była nadzwyczajna, bo chodziło o ratowanie gospodarki, więc wypadałoby jasno powiedzieć: odpuszczamy daninę. A tu państwo najpierw głośno ogłasza, że potężnymi tarczami kogoś chroni, a potem milcząco zdaje się sugerować: jednak coś za tę obronę trzeba zapłacić. Albo nie, nic nie zapłacicie, ale na razie nic wam o tym nie powiemy.
Równocześnie słychać o nadchodzącej epoce, w której kluczowe będzie słowo „ład”. Ma być sprawiedliwie, przejrzyście i wszyscy mają na tym zyskać. Na razie, niestety, nie da się nazwać ładem sytuacji, w której setki tysięcy drobnych przedsiębiorców nie wiedzą, czy oddać państwu część darowanych pieniędzy.
Zresztą nie pierwszy to przypadek „ładu” polegającego na ogłaszaniu różnych ważnych rozwiązań podatkowych w ostatniej chwili. Podobnie wygląda sytuacja z podatkiem VAT od sklepów internetowych. W całej Europie za zaledwie kilka dni, bo 1 lipca, ma zacząć obowiązywać nowy, korzystniejszy system rozliczan … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS