Zielonogórski pomnik Janusza Korczaka stanął w Zielonej Górze przed dawną szkołą samochodową w połowie września 1979 r., w 100 rocznicę urodzin słynnego pedagoga i pisarza. Jego autorem był rzeźbiarz Tadeusz Dobosz. Wykonał go wspólnie z Markiem Przecławskim. Nieopodal pomnika stanął wkrótce Dom Harcerza. Dlatego na figurę Korczaka zielonogórscy harcerze zbierali pieniądze. Po paru dekadach pomnik był w opłakanym stanie. Odpadały i pękały fragmenty ceramicznych płyt.
Chcesz dostawać e-mailem serwis z najważniejszymi informacjami z Zielonej Góry? Zapisz się na nasz bezpłatny newsletter.
Dobosz, rocznik 1937, pochodzi z Lublina. Niepokorna dusza, nie chciał słyszeć o studiach i rzeźbiarstwie. Wolał ratować zabytki. Odnawiał lubelską starówkę, potem wylądował w Białymstoku, gdzie pomagał wskrzesić zniszczony po wojnie pałac Branickich. Znajomy profesor namówił go na studia na ASP w Krakowie. Po ich ukończeniu, w 1963 r., przyjechał do Zielonej Góry. Mieście stoją jego „Baby” pod amfiteatrem, „Rodzina” na os. Łużyckim, „Kwiaty” pod Palmiarnią, a w Skwierzynie król Władysław Jagiełło.
Pomnik Janusza Korczaka przy ul. Wyspiańskiego Fot. Szymon Płóciennik / Agencja Gazeta
„Korczak” powstał z betonu (trzon) i płyt ceramicznych z Gozdnicy, gdzie produkowano głównie ceramiczne rury drenarskie, wodne i kanalizacyjne. Materiał rzeźbiarski powstawała z tłuczonych rur zmieszanych z gliną i wypalanym w bardzo wysokiej temperaturze. – Dzięki temu spiek nie nasiąka wodą – tłumaczy Dobosz.
Materiał nie okazał się jednak trwały. – „Korczaka” robiliśmy z Markiem w szalonym tempie, jak to w PRL, musiało być szybko i nieważne jak, byle terminu dotrzymać. Zamówiliśmy do konstrukcji beton sypki, ze żwirem przesianym z cementem. Nie dotrzymali słowa, przyjechała grucha z mokrym betonem, kierowca ryczał, że jak nie, to odjeżdża i już. Efekt przyszedł po latach, gdy jeszcze swoje zrobiła woda. Wnętrze nasiąkało, chłonęło wodę i płyty zaczęły pękać. Mówiło się, że to zemsta PRL, i chyba coś w tym jest. Jak się robi byle jak, rzeźba cierpi, powoli umiera – opowiada Tadeusz Dobosz.
Umowę z miastem podpisał w kwietniu, przyznaje, że zszedł z ceny. Jak mówi, nie ma za dużo czasu.
Fot. Władysław Czulak / Agencja Gazeta
– Bo to jednak mój „Korczak”. Wyjątkowy człowiek, za życia miał ciężko i nie miał szczęścia z tym pomnikiem. Co ciekawe, w niszczejący pomnik wdały się grzyby. Biolodzy z uniwersytetu porządne badania tu robili – wspomina rzeźbiarz.
Dobosz uszczelni spękania, uzupełni ubytki. Wnętrze utwierdzi poliuretanem. Odświeży kolor rzeźby, umocni lakierem, by rzeźba była odporna na działanie słońca. Obok stoją jeszcze betonowe tablice z cytatami z Korczaka. Wypiaskuje je, obmyje płynem. Czas ma do września. – Powinienem skończyć szybciej, może w lipcu już się uda. Wyjadę na wakacje na wschód, to będzie moja ostatnia podróż sentymentalna – mówi Dobosz.
CZYTAJ TAKŻE: Pomnik Niepodległości na placu Matejki znowu zardzewiał. Trzeba będzie go ocynkować?
CZYTAJ TAKŻE: Jak spędzić przyszły weekend? W jednej z 17 piwnic winiarskich, próbując lubuskiego wina [PROGRAM]
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS