Dziesięć lat temu Vive w finale Pucharu Polski pokonało Wisłę Płock 35:22. Dekadę później kielczanie pobili ten rekord.
Niedzielny pojedynek w Kaliszu był wyjątkowy. Z wielu powodów. Przede wszystkim było to jedno z pierwszych spotkań w polskiej piłce ręcznej, które znów mogło się odbyć z udziałem publiczności. Łagodzenie obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa sprawiło bowiem, że na trybunach znów mogli usiąść kibice. Wprawdzie zapełniona mogła być tylko maksimum połowa trybun, ale po wielomiesięcznej przerwie to już coś.
W przypadku Areny Kalisz, która drugi raz w ostatnich trzech latach gościła finał Pucharu Polski, było to nieco ponad półtora tysiąca widzów. W niedzielny wieczór na trybunach zasiadło około trzystu fanów szczypiorniaka, w tym mniej więcej połowa z Kielc.
Mecz był wyjątkowy także dlatego, że z trybun oglądał go trener kielczan Tałant Dujszebajew. To część kary, jaką szkoleniowiec mistrzów Polski otrzymał za awanturę z sędziami i obserwatorem półfinałowego pojedynku w Hali Legionów z Orlenem Wisłą Płock. Gospodarze wygrali 29:27, ale przez sześć spotkań Pucharu Polski Tałant Dujszebajew nie może prowadzić swego zespołu.
– Ten sezon jeszcze się dla mnie nie skończył. Jadę z zespołem do Kalisza, do Mielca, a potem będę również w Kielcach na meczu z Płockiem – mówi przed spotkaniem w Kaliszu Tałant Dujszebajew.
Nawiązał do kolejnej kary nałożonej dla niego za niedawne wydarzenia podczas meczu PGNiG Superligi w Głogowie z Chrobrym. Szkoleniowiec nie może prowadzić zespołu w trzech ligowych spotkaniach. W tym w najbliższą środę, 2 czerwca w Mielcu, gdy najprawdopodobniej jego podopieczni zapewnią sobie kolejne mistrzostwo Polski.
Tałanta Dujszebajewa na ławce trenerskiej zastąpił szkoleniowiec bramkarzy Tomasz Błaszkiewicz, bo grający asystent dotychczasowego szkoleniowca Krzysztof Lijewski wystąpił w tym pojedynku.
Mecz bez historii
Finałowy pojedynek zaledwie przez kilka minut był w miarę wyrównany. Gdy tylko kielczanie stanęli mocniej w obronie, rywale nie mieli kompletnie pomysłu na jej pokonanie. Tarnowianie odbijali się od kielczan jak od ściany. A mistrzowie Polski tylko na to czekali. W niespełna dziesięć minut nie tylko nie stracili gola, ale rzucili ich aż dziewięć. Kielczanie byli niesamowicie skuteczni, czego nie można powiedzieć o drużynie z Tarnowa. Zawodził nawet ich najmocniejszy punkt, rozgrywający Kiryl Kniazeu.
Druga połowa była już tylko formalnością. „Puchar jest nasz” kieleccy kibice zaczęli śpiewać już po kilkunastu minutach drugiej odsłony. A ich ulubieńcy systematycznie powiększali przewagę. Na boisku zaprezentowali się wszyscy kieleccy gracze, a na najbardziej wartościowego zawodnika pojedynku wybrano reprezentacyjnego rozgrywającego Łomży Vive Szymona Sićko.
Grupa Azoty SPR Tarnów – Łomża Vive Kielce 20:42 (8:22)
Grupa Azoty SPR: Lilijestrand, Ciochoń – Sikora 1 (1 z karnego), Tokuda 4 (2), Majewski 3, Wojdan 1, Sanek, Wajda 4, Dadej 1, Kuźdeba 1, Pedryc, Mróz 1, Knizaeu 2, Mrozowicz, Klamrzyński, Yoshida 2. Kary: 4 minuty.
Łomża Vive: Wolff, Kornecki – Sićko 6, A. Dujszebajew 2, Tournat 4, Faruk 2 (2), Karacić 2, Lijewski 3, Kulesz 5, Moryto 6 (2). Surgiel 3, Fernandez 4, Kaczor 1, Karalek 3, Gudjonsson 1. Kary: 8 minut.
Sędziowali: Filip Fahner i Łukasz Kubis (Głogów). Widzów: ok. 300.
Przebieg: I połowa: 0:2, 3:2, 3:6, 4:6, 4:9, 6:11, 6:20, 8:22; II połowa: 9:22, 9:24, 11;25, 11:29, 12:30, 12:32, 14:32, 17:35, 17:37, 20:39, 20:42.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS