24 maja tymczasowe władze cywilne Mali tj. prezydent Bah N’Daw, premier Moctar Ouane oraz minister obrony Souleymane Doucoure zostali aresztowani przez malijską juntę z płk Assimi Goitą na czele. Po kliku dniach, pod naciskiem międzynarodowym, wypuszczono ich ale w międzyczasie zostali oni zmuszeni przez wojsko do złożenia rezygnacji. Nowym tymczasowym prezydentem ogłosił się natomiast Goita. Był to przy tym drugi etap puczu z 18 sierpnia 2020 r. gdy wojsko pod przywództwem Goity oraz Malicka Diawa obaliło prezydenta Ibrahima Boubacara Keitę. Pod naciskiem Francji, USA, UE oraz ECOWAS (wspólnota 15 państw Afryki Zachodniej), które zagroziły sankcjami, junta zgodziła się wówczas na podzielenie się władzą z cywilnym rządem i prezydentem na 18-miesięczny okres tymczasowy, po którym mają się odbyć wybory parlamentarne (w lutym 2022 r.).
Odsunięcie cywilów od władzy po 8 miesiącach nastąpiło pod pretekstem próby przeprowadzenia roszad personalnych w rządzie i usunięcia z niego kilku oficerów związanych z juntą. Goita zapewnił przy tym, że planowane wybory parlamentarne odbędą się. Mimo to ECOWAS, Unia Afrykańska, MINUSMA (misja ONZ w Mali) oraz Francja, USA, Niemcy, Wielka Brytania oraz UE we wspólnym oświadczeniu potępiły przewrót i zażądały przywrócenia władz cywilnych. Problem w tym, że przez ostatnie 9 miesięcy od pierwszej fazy przewrotu, w regionie zaszły istotne zmiany.
W szczególności chodzi o wydarzenia w Czadzie, gdzie po zabiciu w walkach z rebeliantami wieloletniego dyktatora, a zarazem kluczowego sojusznika Francji i USA w walce z dżihadystycznym zagrożeniem w Sahelu, Idrissa Deby władzę przejęła junta z synem Idrissa Mahamatem Deby na czele. Zarówno Francja jak i USA zaakceptowały to zadowalając się jedynie obietnicą wyborów po 18-miesięcznym okresie przejściowym, co zresztą może być dość problematyczne dla stabilności Czadu. Warto przy tym podkreślić, że ruch Francji i USA wobec ich czadyjskiego sojusznika był konieczny, zważywszy na rolę jaką armia Czadu odgrywa w operacjach w Sahelu. 30-tysięczna armia tego kraju jest największą spośród krajów G-5 (sojusz Mali, Nigru, Burkina Faso, Mauretanii i Czadu do walki z dżihadystami w Sahelu), a zarazem największym kontrybutorem w operacjach antydżihadystycznych (łącznie ponad 4 tys. żołnierzy).
Francja w ten sposób odrobiła lekcję jaką dostała w takich krajach jak Republika Środkowoafrykańska oraz Burkina Faso. W RŚA obalenie prezydenta Francois Bozize przez muzułmańską koalicję Seleka w 2013 r. doprowadziło do chaosu i gwałtownej utraty kontroli Francji nad sytuacją. Beneficjentem okazała się bardzo szybko Rosja, która zaczęła wypierać wpływy francuskie i wysłała najemników („wagnerowców”) w celu wsparcia nowego prezydenta Faustine’a Archange Touadery. Również obalenie w 2014 r. Blaise’a Compaore w Burkina Faso (dyktatora rządzącego tym krajem od 1987 r., a jednocześnie ważnego sojusznika Francji) spowodowało całkowitą destabilizację tego kraju i przejęcie kontroli nad niektórymi jego częściami przez JNIM (Al Kaida w Sahelu) i jej sojuszników z Frontu Wyzwolenia Maciny i Ansarul Islam (obie organizacje oparte na plemieniu Fulani), a także Państwa Islamskiego Wielkiej Sahary (ISGS).
Reakcja na drugą fazę puczu w Mali była jednak zupełnie inna i potępienie junty doprowadziło do organizacji zgromadzeń popierających wojsko. Trudno powiedzieć przy tym, na ile były one spontaniczne. Trzeba jednak pamiętać, że przed obaleniem Keity w Mali odbywały się antyrządowe protesty spowodowane niezadowoleniem z korupcji i braku sukcesów w walce z dżihadystami. Keita w tym czasie negocjował porozumienie z JNIM, na którego czele stoi Iyad ag Ghali. W swoim czasie ag Ghaliego łączyły niejasne interesy z obalonym w 2012 r. prezydentem Amadou Toumani Tourre (obejmujące m.in. przemyt kokainy oraz prowizję od okupów za porwania). Na wspomnianych wiecach poparcia dla junty pojawiły się przy tym hasła antyfrancuskie i prorosyjskie, a uczestnicy mieli flagi Rosji. W tym kontekście twarda postawa Francji i USA wobec junty niesie za sobą ryzyko powtórzenia w Mali wariantu środkowoafrykańskiego i oparcia się na pomocy rosyjskiej.
Odmienne potraktowanie junt w Mali i Czadzie przez Francję uzasadnione jest jednak różną dynamiką sytuacji w obu krajach w ostatnich latach. To od Mali bowiem rozpoczęła się w 2012 r. destabilizacja Sahelu i rozwój islamskiego dżihadyzmu w tym regionie. Interwencja francuska (przy wydatnym wsparciu sił czadyjskich pod dowództwem obecnego lidera junty w tym kraju Mahamata Deby) w styczniu 2013 r., znana jako operacja Serwal, uchroniła Bamako przed atakiem armii dżihadystów prowadzonej wówczas na malijską stolicę przez Iyada ag-Ghali. W tym czasie Mali rządzone było przez wyjątkowo nieudolną juntę kpt Amadou Sanogo. Francuzi wraz ze swoimi sojusznikami rozbili dżihadystów ale nie zdołali ich całkowicie unicestwić. Ponadto sytuację komplikował konflikt plemienny, który również zaczął się rozlewać z Mali na inne kraje.
Destabilizacja Mali w 2012 r. rozpoczęła się bowiem od kolejnej rebelii Tuaregów, którzy ogłosili powstanie separatystycznej Republiki Azawad. Wprawdzie w 2015 r. doszło do zawarcia porozumienia między Tuaregami a władzami w Bamako, niemniej zostało ono implementowane tylko w niewielkim stopniu. Dominujący w Mali członkowie plemienia Bambara oponowali przy tym przeciwko jakiejkolwiek federalizacji ich kraju i wzrastało wśród nich niezadowolenie z neutralności Francji w konflikcie Bamako-Tuaregowie. Problem w tym, że tuarescy nacjonaliści są również ważnym sojusznikiem w walce z dżihadystami, podczas gdy 15-tysięczna armia Mali, złożona z nieznających pustyni Bambara, odgrywa drugorzędną rolę. Wkład Mali w G5 to nieco ponad 1 tys. żołnierzy, a w misje ONZ w Sahelu tylko 50 żołnierzy. Ponadto malijska armia odgrywa niejednoznaczną rolę w innym plemiennym konflikcie w tym kraju tj. między Dogonami a Fulani. Ci ostatni, liczący w całym Sahelu ok. 50 mln osób są oskarżani o bycie szerzycielem dżihadu i dlatego wojsko w Mali i Burkina Faso używa bojówek plemion z nimi skonfliktowanych do ataków na wioski Fulani i dokonywania masakr ludności cywilnej. Na przykład 23 marca 2019 r. wspierana przez wojsko etniczna milicja Dogonów o nazwie Dan Na Ambassagou dokonała masakry w wioskach Ogosssagou i Welngara zabijając 160 cywilów Fulani.
Ewentualne pojawienie się Rosjan w Mali dodatkowo skomplikuje tę sytuację. Warto przy tym zaznaczyć, że Rosjanie nie uczestniczą w ONZ-wskiej misji w Mali (MINUSMA), choć bierze w niej udział aż 61 krajów. Są natomiast istotnym dostarczycielem broni zarówno dla Mali jak i Burkina Faso (Rosja odpowiedzialna jest za niemal połowę importu broni w Afryce). Ponadto Rosja zainteresowana jest wypieraniem Francji z rynku zasobów naturalnych. Chodzi w szczególności o rywalizację Rosatomu z francuską spółką Orano o złoża uranu w RŚA i Nigrze oraz inwestycje rosyjskiego Nordgoldu w kopalnie złota w Gwinei, Burkina Faso i plany wejścia do Mali.
Pojawienie się akcentów prorosyjskich na wiecach poparcia dla malijskiej junty nie jest całkowitą nowością. Już w listopadzie 2019 r. na antyfrancuskich demonstracjach w Bamako można było zobaczyć rosyjskie flagi, a niektórzy politycy tacy jak Umar Mariko optowali za zwróceniem się o pomoc do Rosji. Z kolei w 2020 r. w internecie, w tym w mediach społecznościowych, rozpętała się francusko-rosyjska wojna dezinformacyjna z użyciem różnych fejkowych kont, która w szczególności objęła RŚA i Mali. Rosja próbuje w ten sposób dyskredytować aktywność francuską w Sahelu sprowadzając ją do neokolonialnego rabunku złóż naturalnych. Z drugiej strony Rosjanie wykorzystują błędy Zachodu w wydarzeniach Arabskiej Wiosny i toczących się w jej rezultacie konfliktów. Chodzi w szczególności o fatalne w skutkach doprowadzenie do obalenia Muammara Kadafiego w Libii, a także wspieranie dżihadystycznych rebeliantów w Syrii. Z drugiej strony kształtowana jest percepcja Rosjan jako pogromcy dżihadystów w Syrii, co ma kontrastować z rosnącą siłą dżihadystów w Sahelu mimo obecności militarnej Francji (a także USA) od 2013 r.
Po puczu w 2020 r. pojawiły się podejrzenia, że stała za nim Rosja. Choć brak było bezpośrednich dowodów to uwagę zwrócił fakt, że dwóch kluczowych oficerów uczestniczących w przewrocie tj. stojący obecnie na czele Narodowej Rady Przejściowej (tymczasowy parlament) płk Malick Diaw oraz Sadio Camara kilka dni przed puczem wrócili ze szkolenia wojskowego w Moskwie. Warto jednak dodać, że z kolei płk Assimi Goita przechodził szkolenia w USA i przez wiele lat współpracował z amerykańskimi siłami specjalnymi. Malick Diaw na początku 2021 r. odciął się również od pojawiających się coraz częściej żądań zakończenia operacji Barkhane.
Francja ma w Sahelu niezwykle ważne interesy ekonomiczne, ale sprowadzanie do tego jej roli w tym regionie jest niedopuszczalnym uproszczeniem. Sahel odgrywa bowiem funkcję wrót do Europy. To tędy prowadzą zarówno szlaki migracyjne z Afryki subsaharyjskiej jak i trasy przemytu w tym południowoamerykańskiej kokainy (via porty Zatoki Gwinejskiej). Zważywszy na to, że dżhadyści w tym rejonie są coraz silniejsi i dokonują ekspansji właśnie w kierunku Zatoki Gwinejskiej to ich rola w przemycie ludzi, narkotyków, a także aktywność polegająca na przerzucaniu terrorystów do Europy ukrywając ich wśród migrantów, będzie rosnąć. Trzeba też pamiętać, że już dziś sytuacja we Francji pod względem zagrożenia ze strony radykalnych islamistów i niezintegrowanych migrantów jest krytyczna, czego dowodem był niedawny list otwarty francuskich wojskowych przestrzegający przed wojną domową. Zatem wzrost wpływów rosyjskich w Sahelu da Moskwie instrument nacisku na Paryż. Obecne zmienne stanowisko francuskie wobec Rosji jest właśnie pochodną sytuacji w Sahelu, która dla Paryża ma znacznie większe znaczenie niż to co się dzieje na Ukrainie. Zresztą nie dotyczy to wyłącznie Francji, gdyż również wiele innych krajów Europy narażonych jest na podobne zagrożenia.
Rosja nie jest przy tym jedynym krajem generującym w Afryce problemy dla polityki Francji i jej aktywności antyterrorystycznej. Swoją ekspansję, zarówno w wymiarze militarnym jak i soft power, próbuje prowadzić również Turcja, która ma duże doświadczenie we wspieraniu dżihadystów oraz stymulowaniu migracji. W 2020 r. Turcja podpisała umowę o współpracy wojskowej z Nigrem i dąży do założenia w tym kraju bazy wojskowej. Tymczasem Niger ma istotne znaczenie dla Francji z uwagi na to, że znajdują się tu francuskie kopalnie uranu. Odgrywa on jednak również kluczową rolę w powstrzymywaniu migracji z Afryki do Europy, w związku z czym zresztą otrzymał od UE 1 mld euro na blokowanie szlaków migracyjnych. Rosja i
Turcja prowadzą przy tym bardzo złożoną grę w Afryce, co najlepiej widoczne jest w Libii, również kluczowej z uwagi na kontrolę migracji. Polega ona na równoczesnej rywalizacji ale także współpracy w celu wyeliminowania konkurentów, w tym Francji. Wspólna kontrola rosyjsko-turecka nad szlakami migracyjnymi byłaby niezwykle groźna dla Europy. W tym kontekście nie sposób pominąć kwestii ewentualnej roli Rosji ale także Turcji i Kataru w nagłym najeździe rebeliantów FACT na Czad, w walce z którymi zginął Idriss Deby. FACT oparty jest bowiem na plemieniu Tubu, którzy w libijskiej wojnie domowej popierają dżihdaystów z Misraty sprzymierzonych z Turcją. FACT, a także inne czadyjskie ugrupowanie rebelianckie RPC, swoje bazy miały w libijskiej Syrcie, która do stycznia 2020 r. była pod kontrolą wspieranego przez Ankarę rządu w Trypolisie.
Lider RPC przebywa natomiast w Katarze, który jest obecnie jedynym sojusznikiem Turcji w świecie arabskim i sponsoruje radykalne ruchy islamistyczne surowo zakazane w Czadzie. Tuż przed śmiercią Deby doszło też do zbliżenia Czadu i Egiptu również zaniepokojonego ekspansją tureckich wpływów w regionie. Nawiasem mówiąc zarówno Egipt jak i ZEA planują obecnie zwiększenie swojego zaangażowania w Sahelu (raczej niemilitarnego) w celu przeciwstawiania się wpływom Turcji, poszerzenia własnej strefy wpływów i zwalczania islamskiego ekstremizmu. W tym kontekście stają się naturalnym sojusznikiem Europy, choć również Rosja może starać się pozyskać te państwa dla swoich interesów, zwłaszcza, że ZEA finansują już najemników rosyjskich w Libii (co ma również związek z przeciwstawianiem się wpływom tureckim).
Wsparcie działań Francji w Sahelu leży zatem w interesie całej Europy, w tym Polski. Z jednej strony chodzi bowiem o walkę z ogromnym zagrożeniem jakim jest rozwój islamskiego terroryzmu w Sahelu, a także problemami związanymi z migracją oraz przemytem. Z drugiej strony chodzi również o zmniejszenie nacisku ze strony Rosji na Francję poprzez wsparcie działań przeciwstawiających się rozszerzaniu się wpływów rosyjskich w Sahelu. Ponadto zaangażowanie w Sahelu po stronie Francji jest kwestią solidarności europejskiej i może służyć wzajemnemu zrozumieniu interesów tj. w ramach wzajemności większemu zaangażowaniu Francji na flance wschodniej i zrozumieniu interesów państw Europy Środkowo-Wschodniej.
Obecnie w ramach operacji Barkhane w Sahelu operuje ok. 4,5 tys. żołnierzy francuskich. Przebywa tam również ok. 1-1,5 tys. żołnierzy USA. Z kolei w 16-tys. kontyngencie MINUSMA ponad połowę stanowią żołnierze państw afrykańskich, natomiast spoza Afryki największym kontrybutorem są Niemcy oraz Chińczycy (po ok. 400 żołnierzy). W grudniu 2020 r. decyzję o większym wsparciu Francuzów w Sahelu podjęli Brytyjczycy wysyłając 300 żołnierzy do Mali. W styczniu 2022 r. pojawi się tam również ponad 100 duńskich komandosów. W operacji Barkhane biorą z kolei udział siły zbrojne Estonii (pluton piechoty zmechanizowanej/zmotoryzowanej oraz siły specjalne, do 95 żołnierzy). Polska obecnie nie uczestniczy w ogóle w misji MINUSMA, a także związanych z nią misjach szkoleniowych UE w Mali i Nigrze (EUTM oraz EUCAP Sahel Mali i EUCAP Sahel Niger), a jedyna nasza kontrybucja w tym regionie to udział w misji szkoleniowej UE w RŚA (EUTM RCA) w liczbie do 2 żołnierzy. Zwiększenie tego zaangażowania w świetle wskazanej w niniejszym artykule dynamiki wydarzeń, zwłaszcza rosnących wpływów, a także wzajemnego interesu i solidarności europejskiej, leży w interesie Polski.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS