Marzec. Joan Laporta wygrywa wybory prezydenckie w Barcelonie i deklaruje: „Ronald, cieszysz się pełnym zaufaniem tego zarządu”, opowiadając o szacunku czy wartościach Barcy.
Maj. Przyszłość Koemana stanowi zagadkę, a pewne jest jedynie to, że traktuje się go w sposób, na który nie zasługuje. Zdaniem katalońskiej TV3, prezes zwrócił się do niego z apelem: „Daj mi jeszcze 15 dni, bo szukam twojego następcy. I jeśli ich nie znajdę, pozostaniesz na stanowisku”.
O efekty pracy Ronalda Koemana w Barcelonie można się pokłócić, o czym więcej pisaliśmy tutaj. Jedni będą komplementować go za rozwój młodzieży i za zdobycie Pucharu Króla, inni będą wypominać mu porażki w kluczowych meczach czy zmarnowanie szansy na mistrzostwo. To był niejednoznaczny sezon Barcy, po którym wiemy, że Holender to trener dobry, ale nie wybitny. A w Barcelonie, gdzie każdego szkoleniowca zestawia się z Pepem Guardiolą czy Luisem Enrique, bycie dobrym nie wystarczy.
Prezydent Barcelony kupuje czas, gdy coraz częściej padają pytania: „Czy jeśli Ronald Koeman zostanie, to tylko dlatego, że nie ma kasy, by go zwolnić?”.
Temat zwolnienia Koemana ciągnie się niczym opera mydlana. Słyszymy o nim od tygodni, ale konkretów brakuje. Laporta już dwa razy spotkał się ze szkoleniowcem, ale nic z tego nie wynikało. Najpierw, po remisie z Levante (3:3), wypytywał go o przyczyny kryzysu drużyny, we wtorek rozmawiał z nim 30 minut, ale znów kupował czas. I choć agent Holendra, Rob Jansen, deklarował, że jest zadowolony z przebiegu dyskusji, to katalońska TV3, słynąca z dobrych informacji, donosi: podczas spotkania Laporta poprosił Koemana o dodatkowych piętnaście dni na zakończenie otwartych negocjacji z innymi trenerami. Jeśli nie powiodą się, Ronald pozostanie na stanowisku. W innym przypadku, zostanie zwolniony i otrzyma wysokie odszkodowanie (ok. 8 milionów euro).
Trudno zrozumieć, w co gra Laporta. Z jednej strony, klub negocjuje transfery „piłkarzy Koemana” – Memphisa Depaya czy Georginio Wijnalduma. Z drugiej, nieustannie podważa się jego autorytet. Jeśli ma się wątpliwości ws. szkoleniowca, nawet takie uzasadnione, konieczne jest podejmowanie szybkich decyzji. A z każdym dniem oczekiwania maleje pozycja Holendra w oczach kibiców, dyrektorów i szatni, która już wcześniej wątpiła w umiejętności trenera. Pytań jest mnóstwo. Czy Koeman zostanie, bo w niego wierzą? Czy Koeman zostanie, bo nie ma kasy, by go zwolnić? Czy Koeman zostanie, bo nie ma pomysłu na jego następcę?
Trzy wyjścia z impasu, w którym znaleźli się Ronald Koeman i FC Barcelona
Z obecnej sytuacji rodzą się zatem trzy wyjścia. Pierwsze – Koeman zostaje, sprawa jest zamiatana pod dywan – wydaje się najmniej prawdopodobne, bo nikomu nic nie daje. Drugie, z pozoru zaskakujące, Koeman podpisuje z Barceloną nowy kontrakt. To wyjście na wypadek sytuacji, gdyby alternatywy nie udało się znaleźć. Klub zatrzymuje trenera, jednocześnie „utwierdzając” wiarę w jego projekt i np. redukując kwotę odszkodowania za zwolnienie Holendra. Trzecim jest rewolucja. Laporta zwalnia Koemana, płaci mu 8 milionów euro (niby to tylko 1 proc. budżetu Barcy, ale przy obecnym kryzysie ekonomicznym to kupa kasy) i zatrudnia jego następcę. Tylko czy rynek oferuje jakąkolwiek alternatywę?
Marzeniem zakochanego w niemieckiej myśli szkoleniowej Laporty był Hansi Flick. Z byłym trenerem Roberta Lewandowskiego prezes Barcy się kontaktował, ale usłyszał odmowę: 56-latek wybrał reprezentację. Kandydatura Xaviego Hernandeza, na którą stawiał Victor Font, kontrkandydat Laporty w wyborach prezydenckich, nie przekonuje prezesa, który jest zdania, iż szkoleniowcowi Al-Sadd brakuje doświadczenia i że przed objęciem pierwszej drużyny powinien on popracować z rezerwami. Kolejną kandydaturą jest Francisco Garcia Pimienta, który prowadzi obecnie Barçę B, ale on nie ma żadnego doświadczenia w pracy z gwiazdami. Laporcie marzyłby się powrót Guardioli, ale w ten nie wierzą nawet najwięksi katalońscy optymiści.
Cisza, która budzi wątpliwości. Co dalej z Ronaldem Koemanem?
Laporta, człowiek znany przede wszystkim z niesamowitej charyzmy, usunął się w cień. Milczał o Superlidze, milczy i teraz. Nie podjął żadnej kluczowej decyzji, tłumacząc się oczekiwaniem na koniec finansowego audytu. Jego ludzie, na czele z dyrektorem ds. piłkarskich Mateu Alemanym, też milczą. Nie było żadnej konferencji prasowej, żadnego oficjalnego wyjaśnienia sytuacji. Jedynie cisza. Ta podsyca niepewność i spekulacje. A to PR-owy strzał w stopę.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS