„Trudno mi powiedzieć jakie dane przechowywał w komputerze i jakimi informacjami dysponował. Był wziętym blogerem, uważano go za wiarygodnego, ludzie mu ufali. Teraz dziesiątki jeśli nie setki ludzi mogą się dostać w łapy białoruskiego KGB, a nie są to delikatne dłonie tajskiej masażystki” – mówi portalowi wPolityce.pl dr Rafał Brzeski, specjalista ds. służb specjalnych, komentując aresztowanie Ramana Pratasiewicza przez białoruskie służby.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
-UJAWNIAMY. Porwanie Pratasiewicza to wpadka litewskich służb? Dlaczego Litwini pozwolili mu na ryzykowny lot? „W Polsce był chroniony wzorowo”
-Minister Jabłoński: Nagranie pokazuje, że Pratasiewicz był poddawany przemocy. To kolejny dowód na bestialskie praktyki reżimu
wPolityce.pl: Jakie wnioski nasuwają się Panu po operacji białoruskich i rosyjskich służb porwania polskiego samolotu i aresztowania białoruskiego dziennikarza opozycyjnego?
Dr Rafał Brzeski: Najważniejszy wniosek to przestrzegać zasad BHP. W tym przypadku popełniono tak istotne błędy, że włos się jeży. A przecież mamy ubogą wiedzę. Kilka punktów „na gorąco”:
— strona polska wynajmująca samolot taniej linii Ryanair powinna zastrzec w umowie, że nie będzie on wykorzystywany na trasach prowadzących przez przestrzeń powietrzną Rosji, Ukrainy, Białorusi i Obwodu Kaliningradzkiego. Jeżeli nawet młode pokolenie menadżerów nie pamięta losu lotu KAL 007 to powinno mieć przed oczami strzępy, które zostały z malezyjskiej maszyny lot MH-17 zestrzelonej na wschodnią Ukrainą pociskiem rakietowym wystrzelonym przez załogę rosyjskiej wyrzutni Buk.
— polska służba lub organizacja pozarządowa, która bierze pod opiekę (bez względu na charakter tej opieki) przybywających z Białorusi aktywistów politycznych uchodzących przed tamtejszym KGB, powinna robić im przynajmniej rudymentarny kurs konspiracji. Kurs „jak knuć” pozwoliłby im uniknąć bolesnych błędów, a polskiej stronie komplikacji.
— białoruskim działaczom opozycyjnym przebywających w Polsce tymczasowo i wracającym do kraju winno się udostępniać pożyteczną literaturę faktu w rodzaju „Małego Konspiratora” lub pokrewnych. Wersja rosyjska „Junyj Konspirator” istnieje (sam ją organizowałem w połowie lat 1980-tych) i o ile wiem tłumaczenie białoruskie miało się być gotowe przed kilku laty.
— wśród młodego pokolenia sympatyków winno się rozpowszechniać instrukcje jak postępować w podróży zagranicznej z telefonem komórkowym i komputerem. Instrukcje takie dla handlowców import-eksport oraz innych komiwojażerów istnieją i są dostępne. Pozwalają uniknąć kłopotów wynikających np. z nadmiernej gadatliwości po wyrwaniu się z dusznej atmosfery postkomunizmu pod kontrolą KGB i zachłyśnięciu się swobodą na tak zwanym Zachodzie.
Pojawia się wiele pytań w związku z jego wylotem do Grecji. Dlaczego akurat tam…?
Nie wiem. Może miał się tam z kimś spotkać? Może namówiła go partnerka? Czy ją dobrze sprawdził zanim zaufał? Rodzice jej podobno nie znali. Gdzie ją poznał? Może służby zaaranżowały „miodową pułapkę” i podsunęły mu „jaskółeczkę”? Brzmię brutalnie i może niesprawiedliwie, ale gra służb to nie zabawa przedszkolaków. A może po prostu pojechał na wakacje nad ciepłe morze, nie zdając sobie sprawy jak łatwo jest służbom rosyjskim działać operacyjnie w Grecji, gdzie nie brakuje sympatyków marksizmu-leninizmu a lokalna rezydentura jest dobrze zorganizowana. Roman Protasiewicz ma polskie korzenie i posiada Kartę Polaka. Wiedział, że od jesieni białoruskie MSZ domaga się od Polski jego ekstradycji. Powinien nie ruszać się z Polski, gdzie mógł korzystać z ochrony polskich instytucji. Poza granicami Polski, zwłaszcza przy stosunkowo krótkim wyjeździe, przygotowanie podobnej osłony byłoby niemożliwe.
Dlaczego posiadał przy sobie dane wrażliwe w postaci tych zawartych na dysku twardym komputera?
Dlaczego zabrał komputer ze sobą, to proste. Jego pokolenie nie potrafi rozstać się z laptopem i komórką. Gorzej, że składa na nich wszystko co wie. Używa elektronicznych narzędzi jak przedłużenia mózgu, gorzej bo często zamiast mózgu. Jeżeli miał na twardym dysku wrażliwe dane to nic tej głupoty nie usprawiedliwia. Powinien wiedzieć, że dane raz zapisane na dysku można odzyskać i odczytać. To tylko kwestia czasu. Poważne firmy wyposażają pracowników jadących zagranicę na targi lub negocjacje kontraktowe w osobny komputer bez niepotrzebnych danych, który po powrocie należy przekazać do sprawdzenia informatykom sekcji bezpieczeństwa. To samo robi się z telefonami.
Jakie jeszcze błędy popełnił Pratasiewicz?
Poleciał samolotem nad Białorusią. Uważał batkę Łukaszenkę za dyktatora, a widocznie nie rozumiał, że dyktatorzy nie tylko ziemię i wodę, ale również niebo i powietrze uważają za swoje władztwo. Jak już musiał lecieć do Wilna, to powinien lecieć do Warszawy i dalej samolotem, lub bezpieczniej pociągiem do Wilna. Pytanie, kto mu ten lot zasugerował?
Jakie konsekwencje będzie miało przejęcie tych danych przez białoruskie KGB?
Trudno mi powiedzieć jakie dane przechowywał w komputerze i jakimi informacjami dysponował. Był wziętym blogerem, uważano go za wiarygodnego, ludzie mu ufali. Teraz dziesiątki jeśli nie setki ludzi mogą się dostać w łapy białoruskiego KGB, a nie są to delikatne dłonie tajskiej masażystki.
Czy w Pana ocenie życie Ramana Pratasiewicza jest w niebezpieczeństwie?
Zdrowie tak, życie zapewne nie. Jeśli były wrażliwe dane na jego komputerze, to były one ważniejsze niż jego zeznania. Skatowany jest użyteczny jako „środek odstraszający”, jeśli do tego mówi do kamery, to kasuje swoją wiarygodność oraz bardzo osłabia wiarygodność opozycji. W każdym razie KGB opłaca się trzymać go przez pewien czas przy życiu „do operacyjnego wykorzystania”. Jeżeli podczas przesłuchań nic nie ujawni to stanie się operacyjnie bezużyteczny i Łukaszenka dostanie prezent z życia młodego człowieka.
Czyli reżim Łukaszenki będzie raczej próbował pozyskać go – zapewne brutalnymi metodami – do współpracy?
Oczywiście. Martwy jest męczennikiem. Skatowany – ostrzega i odstrasza od działalności opozycyjnej. Żywy paraliżuje działalność opozycyjną, bowiem nie wiadomo co o kim powiedział. Można go więc wykorzystywać operacyjnie. Najkorzystniejszym dla służb scenariuszem jest skłonić go do współpracy, trzymać w więzieniu, skłonić do współpracy jego partnerkę (lub tylko przedłużyć współpracę) i w odpowiednim momencie „ugiąć” się pod naciskiem sankcji, światowej opinii publicznej, etc. i wypuścić na Zachód lub po negocjacjach wymienić na kogoś ujętego na szpiegostwie na Zachodzie. Jeśli po wypuszczeniu będzie współpracował i przekazywał informacje to dla służb czysty zysk, jeśli nie to można go będzie ponaglić „kompromatem”. W odwodzie pozostaje zawsze opcja „nowiczok”.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS