Wczoraj, 24 maja (22:09)
W Ostrowie mieliśmy w końcu przekonać się, że Wybrzeże nie jest mocne tylko na papierze. Do tej pory wiedzieliśmy jedynie, że jak zwykle ma silny skład i jak zwykle zawodzi. Przełamania jednak nie było. W starciu z niżej notowaną Ostrovią gdańszczanie znów polegli i teraz już prezes Tadeusz Zdunek może się naprawdę zdenerwować.
Goście do meczu przystępowali podrażnieni zaledwie dwoma zwycięstwami (w tym jednym z bardzo osłabioną Abramczyk Polonią). Zespół zbudowany z mocnych nazwisk, z doświadczeniem ekstraligowym, takich jak Pieszczek czy Jamróg, miał w końcu zawojować eWinner 1. Ligę i wywalczyć upragniony, długo oczekiwany awans do elity. Co roku jest tak, że Wybrzeże się wzmacnia, szuka liderów i kończy w środku tabeli. Nie inaczej jest w tym sezonie, bo przed chwilą gdańszczanie znowu polegli. Ich rywale złapali tym samym tlenu, bo w przypadku przegranej bardzo pechowa w tym roku Ostrovia mogła popaść w spore tarapaty. Oddaliła jednak potencjalnie zagrożenie i wygrywając, mocno zachwiała pozycją menedżera Eryka Jóźwiaka, wobec którego prezes klubu Tadeusz Zdunek może za chwilę zacząć tracić cierpliwość, która w jego przypadku i tak jest anielska, biorąc pod uwagę ostatnie lata.
Gospodarze prowadzili od początku meczu. Świetnie zaczęli rutynowani Walasek z Gapińskim, a nie do objechania był w końcu, jak na uczestnika cyklu Grand Prix przystało, Oliver Berntzon. Do tej pory ten zawodnik nieco zawodził. Było sporo walki na trasie, ale wyprzedzały obie strony – Kułakow pokonał Gapińskiego, a Walasek poradził sobie z Pieszczkiem. Ten ostatni znowu jeździł nerwowo. Zaczął od wykluczenia, później w jego postawie było mnóstwo chaosu, a to kończyło się utratą punktów. Przeciętnie jechał Rasmus Jensen, nie istnieli gdańscy juniorzy. Obrazu spotkania nie zaciemniło nawet nieoczekiwanie 5:1 dla gości tuż przed biegami nominowanymi.
W meczu z Wybrzeżem do … czytaj dalej
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS