A A+ A++

Borys Budka ściga się z Szymonem Hołownią, a politycy Platformy Obywatelskiej między sobą. Wszyscy wiedzą nie tylko, jak trzeba się zachować wobec reżimu Aleksandra Łukaszenki po uprowadzeniu cywilnego samolotu Ryanaira, ale przede wszystkim, jak można było temu zapobiec.

To oczywiście są ewidentne głupoty przemieszane z bredniami, ale trzeba się wypowiedzieć, bo jest okazja, żeby dowalić rządowi. W wersji opozycji to wygląda wręcz tak, jakby nasze F16 miały zestrzelić miga Łukaszenki nad terytorium Białorusi i odprowadzić samolot na lotnisko w Wilnie. Albo zrobić desant spadochroniarzy w Mińsku, żeby odbić opozycjonistę Romana Protasiewicza – w stylu oddziału Otto Skorzeny’ego.

Wielkim znawcą okazał się Cezary Tomczyk, szef klubu KO w Sejmie, który w krótkich, komsomolskich słowach rozliczył polski rząd i nasze tajne służby z odpowiedzialności za bezpieczeństwo Romana Protasiewicza. Otóż służby powinny go ochronić, skoro dostał azyl w Polsce. Zapewne tak jak brytyjskie służby chronią Salmana Rushdiego, a amerykańskie chroniły – płk. Ryszarda Kuklińskiego. Tylko, że obu z nich groziło zamordowanie, choć inne były wyroki na nich. W każdym razie Tomczyk przemienił się w Jerzego Dziewulskiego, który w takich sytuacjach zawsze wie, co trzeba zrobić.

Oczywiście tajne służby udzielają pomocy takim ludziom jak Roman Protasiewicz, ale to bardzo ogranicza funkcjonowanie tych osób, więc niekoniecznie chcą oni podlegać rygorystycznym procedurom, tym bardziej będąc z dala od Białorusi, np. w Grecji. I nie mając wiszącego nad głową wyroku, choć mając świadomość, że gdyby zostali schwytani, wyrok im grozi. W wypadku Romana Protasiewicza może też wchodzić w grę sytuacja, w jakiej od 1920 r. znalazł się Borys Sawinkow, który też uzyskał specjalny status i ochronę w Polsce, ale prowadził jednak własną politykę i niekoniecznie ze służbami II RP we wszystkim chciał współpracować. Sawinkow też zresztą został aresztowany w Mińsku, tylko w 1924 r. (sam nielegalnie przyjechał na terytorium ZSRS).

W Polsce jest obecnie wielu uchodźców politycznych z Białorusi, tak jak było sporo Rosjan w latach 20. I dotychczas nic nie wskazywało na to, że są zagrożeni. I przynajmniej w Polsce zagrożeni nie byli. Co innego jednak podróżowanie po Europie. Albo można posłuchać służb i tego nie robić, albo ryzykować, bo jednak ochrona za granicą każdego azylanta nie jest realna. A tam, szczególnie w Grecji i na Cyprze, szeroko rozbudowaną agenturę i siatkę wywiadowczą mają służby Rosji. I dla nich nie było żadnym problemem namierzyć Protasiewicza i ściągnąć do Grecji agenciaków Łukaszenki, wspierając ich własnymi, działającymi w tym kraju. Tym bardziej więc Protasiewicz powinien się kilka razy zastanowić, zanim zdecydował się wybrać akurat Grecję, nawet jeśli tylko na krótko.

Oczywiście trudno oczekiwać od ludzi, że będą żyć za granicą w jakimś wręcz domowym areszcie, tylko dlatego, że istnieje Łukaszenka i jego siepacze. Ale skoro nadepnęło mu się na odcisk, warto się liczyć z tym, że reżim będzie raczej stosował metody Putina, a nie zachowywał jakieś cywilizowane reguły. Polska i jej służby mogą pomóc tylko wtedy, jeśli przestrzega się ich zaleceń i też nie można przesadzać, że są w stanie ustrzec przed zagrożeniami wszystkich i wszędzie.

Oskarżenia Cezarego Tomczyka, że nasze służby dostatecznie nie strzegły (zapewne w Grecji) Protasiewicza to dziecinada i błazenada. Tym bardziej że siepacze Łukaszenki, w przeciwieństwie do tych Putina, na razie nikogo za granicą nie zabijali, ani nie porywali. A Protasiewicza wraz całą zawartością samolotu Ryanair uprowadzono na terytorium Białorusi. I tego się nie spodziewano, chyba nie doceniając desperacji Łukaszenki oraz tego, że mógł on chcieć przejść do historii jako oryginalny bandyta państwowy, a nie zwykły zamordysta. I ktoś mu tę oryginalność mógł podsunąć.

Wiele wskazuje na to, że to służby Putina zrobiły Łukaszence prezent i namierzyły Romana Protasiewicza w Grecji, a potem agenci z Mińska tam za nim polecieli. Ten prezent to oczywiście koń trojański, ale Łukaszenka mógł tak się podjarać „sukcesem” w schwytaniu jednego z głównych wrogów, że nawet o tym nie pomyślał. Albo pomyślał, ale źle ocenił koszty. Białoruś już jest skazana tylko na Putina, bo nawet Chiny nie chcą robić z Łukaszenką interesów. Ale po akcie terroryzmu lotniczego i spodziewanych sankcjach nałożonych na Białoruś, jedynym rozwiązaniem może być powstanie wreszcie słynnego ZBiR-a, tylko już nie w formie federacji, lecz jakiegoś rodzaju inkorporacji Białorusi do Federacji Rosyjskiej. Łukaszenka w tej sprawie lawirował, a teraz może nie mieć wyjścia.

Teraz trzeba znaleźć adekwatną odpowiedź na terrorystyczny akt Łukaszenki (i pewnie jego kumpla Putina), a nie wyżywać się na rządzie. I snuć głupie, a w najlepszym razie infantylne dywagacje w stylu Cezarego Tomczyka. Jak już kogoś nie stać na reprezentowanie polskiej racji, to może skorzystać z najlepszej okazji, żeby milczeć.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułRegion. Tragiczny wypadek w lesie – motocyklista uderzył w drzewo
Następny artykułGeForce RTX 5000 mogą mieć moc nawet 100 TFLOPS