A A+ A++

Rynek sztuki różni się znacząco od rynku kapitałowego. Jest na nim mniej faktów, a znacznie więcej emocji. Ile warte jest dzieło artysty?

Nie ustaje ostra dyskusja na temat rekordowych cen obrazów Jacka Malczewskiego i cen polskiej sztuki w ogóle. Pretekstem do sporów jest sprzedaż obrazu Malczewskiego „Pożegnanie z pracownią. Prządka”. Na aukcji 21 marca w domu aukcyjnym Agra-Art obraz osiągnął rekordową cenę ok. 6,7 mln zł (wraz z opłatą aukcyjną).

Kłótnie o przyszłość cen na rynku odbywają się niestety tylko prywatnie

Warto sprawdzić: Hossa na rynku sztuki nie odpuszcza. Można nieźle zarobić

Czy Malczewski odpali?

Cena zaskoczyła wszystkich. Sprzedawcy nie brali pod uwagę takiej ceny. „Prządka” wystartowała z ceną wywoławczą 1,7 mln zł. Wycenę szacunkową ustalono w granicach 1,8–2,5 mln zł.

Sprzedawcy obrazów oczekują, że ceny Malczewskiego oraz innych mistrzów ostro ruszą do góry. Sceptycy uważają, że rekord „Prządki” to był odosobniony przypadek.

Na razie nic nie potwierdza, że ceny faktycznie wzrosną. Antykwariat Pragaleria, zainspirowany rekordową sprzedażą „Prządki”, zorganizował aukcję jednego obrazu Jacka Malczewskiego.

Ostatnio wystawiono dzieło z 1914 roku „Proroctwo Ezechiela”. Obrazy Malczewskiego cenimy za określoną symbolikę. „Proroctwo” nasycone jest tą symboliką w większym stopniu niż „Prządka”. Jednak przybito młotkiem cenę „zaledwie” 1 mln zł, przy wycenie szacunkowej 1,8-2,4 mln zł.

Antykwariusze ciekawie interpretują ten słaby wynik. Twierdzą mianowicie, że gdyby „Proroctwo Ezechiela” sprzedawał wielki dom aukcyjny, to cena byłaby rekordowa!

Antykwaryczny marketing

Zgodnie z tą opinią cena obrazu zależy od prestiżu sprzedawcy. Taki wniosek rodzi ważne pytania. Czy obraz sam w sobie nie ma wartości? Czy wartość nadaje mu dopiero antykwaryczny marketing, marka sprzedawcy?

Z kolei 8 maja Sopocki Dom Aukcyjny wystawił „Autoportret” Malczewskiego z ceną wywoławczą 1 mln zł i dolną granicą estymacji wyższą niż w przy wycenie „Prządki”. Nikt nie kupił na aukcji „Autoportretu”, obraz spadł z licytacji…

Kłótnie o przyszłość cen na rynku odbywają się niestety tylko prywatnie. Szkoda! Publiczna dyskusja na ten temat byłaby doskonałą edukacją. Zwłaszcza dla inwestorów, którzy realistycznie muszą oceniać prawdopodobieństwo odsprzedaży obrazu z zyskiem.

Przed inwestycyjnym zakupem na aukcji warto ustalić realistyczny limit cenowy. Jakie cechy obrazu warto brać pod uwagę? Na ile obraz jest reprezentatywny dla dorobku artysty? Czy pochodzi z wczesnego okresu, kiedy artysta był odkrywczy, rozwiązywał problemy malarskie, wnosił coś nowego do sztuki i własnego dorobku? Warto brać pod uwagę udokumentowany rodowód i na końcu format. Wielki obraz wcale nie musi być drogi.

Warto sprawdzić: Ceny obrazów szybują. Beksiński szybko goni Fangora

Inwestor na rynku sztuki powinien stawiać sobie również inne pytania. Na przykład, czy rzadki obraz musi być automatycznie droższy? Genialny malarz Witold Wojtkiewicz namalował niewiele obrazów. Malczewski namalował ich bardzo dużo, a jednak rzadkie obrazy Wojtkiewicza nie dorównują cenowo obrazom Malczewskiego.

Obraz Kazimierza Mikulskiego licytowany będzie w Krakowie. Fot. Desa Kraków

Sztuka to nie rynek kapitałowy

Inwestorzy na giełdzie mają znacznie łatwiej. Przed zakupem akcji mają do analizy konkretne racjonalne przesłanki. Na przykład spółka ma złoża ropy i gazu oraz system nowoczesnych elektrowni. Z takim potencjałem energetycznym da sobie radę w każdej sytuacji. Zamiast faktów na rynku sztuki mamy emocje. Z jednej strony emocje kupujących. Z drugiej zaś emocje antykwariuszy, którzy postanowili wykreować malarstwo konkretnego artysty, ponieważ pozostawił hektary obrazów. Jest czym handlować, jest na czym zarabiać.

Rekordowe wyniki aukcji mogą wprowadzić w błąd zwłaszcza początkujących inwestorów lub kolekcjonerów. Pojedyncze wysokie sprzedaże mogą wynikać z faktu, że akurat licytowali przeciwko sobie dwaj klienci, którzy chcieli zdobyć obraz za wszelką cenę. Nasz rynek ma wymiar lokalny. Naszych cen nie potwierdzają, nie obiektywizują notowania na globalnym światowym rynku.

Inwestorzy na giełdzie mają znacznie łatwiej.

Zakup na lokatę wymaga pracy. Inwestor sam odpowiada za jakość transakcji. Sam powinien ocenić, czy oferowany obraz jest wybitny. Sam kalkulować koszty zakupu oraz przechowania (koszty ubezpieczenia i monitoringu firmy ochroniarskiej). Warto brać pod uwagę koszty odsprzedaży. Nie będziemy obrazu prywatnie sprzedawać z ręki. Skorzystamy z pośrednictwa domu aukcyjnego, koszty sprzedaży to marża antykwariatu i VAT. Warto pamiętać, że lokata wymaga czasu. Mówi się, że to „inwestycja dla wnuka” – ja kupuję, mój wnuk sprzedaje i wtedy dobrze zarabia… Inwestor sam musi umieć porównywać klasę obrazów. Sprzedawca zawsze będzie stronniczy.

Warto sprawdzić: Bohomazy dziwaka z Zakopanego gwałtownie drożeją

Skoro późny obraz „Prządka” kosztuje 6,7 mln zł, to ile powinno dziś kosztować muzealnej klasy dzieło z 1906 roku „Zauroczenie. Autoportret z Marią Balową”? Dzieło to Agra-Art sprzedała w 2010 roku za rekordową wówczas cenę 625 tys. zł. Czy dziś powinno kosztować 10 mln zł?

I … czytaj dalej

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułMCS o awarii jupitera na miejskim stadionie
Następny artykułPremier Morawiecki: Polski Ład nikogo nie wyklucza