A A+ A++

Amerykańskie dowództwo operacji specjalnych (US Special Operations Command, SOCOM) nie ustaje poszukiwaniu nowych pomysłów na zwiększenie swojego potencjału. Niedługo rozpoczną się próby porównawcze lekkich samolotów do wsparcia sił specjalnych w rejonach bez rozbudowanej infrastruktury logistycznej. Najnowszy pomysł jest jednak dużo bardziej zaskakujący. SOCOM rozważa możliwość zbudowania wodnosamolotu na bazie zupełnie innego, dużo większego samolotu wsparcia sił specjalnych – MC-130J Commando II. Pomysł nazwano „MAC” – MC-130J Amphibious Capability.

Ideę zaprezentowano w czasie odbywającej się przez Internet konferencji dla przemysłu chcącego robić interesy z SOCOM-em. Pomysł wodnosamolotu zakłada zamontowanie pod kadłubem Herculesa dwóch dużych pływaków. Maszyna ma być zdolna do lądowania na wodzie i na lądzie bez konieczności zmiany konfiguracji, co oznacza, że w pływaki powinny być wyposażone w chowane podwozie. Sama ilustracja jest wszakże czysto koncepcyjna i nie należy z niej wnioskować, że maszyna będzie mieć dokładnie taką konfigurację.

Pomysł narodził się jako jeszcze jeden sposób na utrzymanie amerykańskiej przewagi nad Chinami na Pacyfiku. Zagrożenie ze strony chińskich pocisków balistycznych i manewrujących dla stałych baz amerykańskich wymusza ciągle poszukiwanie nowych możliwości działania sił rozproszonych, które będą bardzo mobilne, a jednocześnie trudne do wykrycia i zniszczenia. Koncepcja Agile Combat Employment zakłada rozproszenie sił i operowanie z chmary wysepek rozrzuconych po całym obszarze największego z oceanów. Często na tych wyspach nie ma żadnych lądowisk, nie mówiąc już o asfaltowych pasach startowych.

Stąd wynikła koncepcja wykorzystania wodnosamolotów. Ich użycie będzie stanowiło dla Chin jeszcze większe wyzwanie, ponieważ nie wystarczy monitorować wszystkich lotnisk i lądowisk w danym rejonie. Taka maszyna będzie mogła wylądować właściwie w dowolnym miejscu oceanu, a ograniczeniem będzie jedynie pogoda i wysokość fali. W przeszłości kilkukrotnie pojawiały się pomysły stworzenia takiej wersji C-130 (a także propozycja C-130 jako łodzi latającej), ale nigdy nie wyszły poza fazę koncepcyjną. Odbywały się za to próby operowania C-130 z pokładu lotniskowca.

MC 130J Commando II.
(Lockheed Martin)

– Jest to pomysł trudny w realizacji z punktu widzenia fizyki i inżynierii – powiedział pułkownik Kenneth Kuebler z sił powietrznych. – Wspólnie z przemysłem pracujemy nad studium wykonalności, koncepcjami operacyjnymi i projektujemy cyfrowo pewne modele, żeby zobaczyć, jak najlepiej podejść do tego tematu.

MC-130J służy do transportu żołnierzy i zaopatrzenia dla sił specjalnych działających za liniami wroga. Ponadto jest wykorzystywany w roli latającej cysterny dla śmigłowców i Ospreyów. SOCOM zastrzega jednak, iż ewentualny MAC może być przeznaczony do wykonywania zupełnie innych zadań w zależności od tego, co wykażą analizy operacyjne. Nietrudno sobie wyobrazić, że mogłyby być wykorzystane do transportowania na wyspy wyrzutni pocisków przeciwokrętowych do nękania chińskiej marynarki wojennej lub wyrzutni pocisków hipersonicznych ziemia–ziemia.

MAC może być odpowiedzią na chińską łódź latającą AG600. Jest ona obecnie w fazie rozwoju, a w 2020 roku przechodziła próby morskie. Oficjalnie ma być wykorzystywana w misjach poszukiwawczo-ratunkowych i transportowych oraz do gaszenia pożarów. Równocześnie będzie mogła wspierać chińskie bazy budowane na sztucznych wyspach na Morzu Południowochińskim.

Śmigłowiec HH-60G Pave Hawk pobiera paliwo z MC-130J.
(USAF / John Linzmeier)

Wykorzystanie wodnosamolotów jest kolejnym, po eskadrach obserwacyjno-bombowych, pomysłem na wygranie ewentualnej wojny wziętym wprost z drugowojennej kampanii na Pacyfiku. Wtedy, gdy lotniska na wyspach oceanu były jeszcze mniej dostępne niż teraz, powszechne było wykorzystywanie łodzi latających, takich jak PBY Catalina, czy wodnosamolotów, jak OS2U Kingfisher. Operujące z wysepek samoloty wykorzystywano w misjach rozpoznawczych dalekiego zasięgu, zadaniach patrolowych i zwalczaniu japońskich okrętów podwodnych.

Wodnosamoloty zimnej wojny

Także w czasie zimnej wojny amerykańska marynarka wojenna planowała wykorzystanie samolotów lądujących na wodzie. Planistom chodziło to, aby uwolnić samoloty od łatwych do zniszczenia pasów startowych, a także uzyskać przewagę zaskoczenia, jaką zapewniała możliwość startu z jednego z licznych akwenów okalających Związek Radziecki i jego sojuszników. Co więcej, w celu powiększenia zasięgu zakładano i testowano możliwość uzupełniania paliwa z zanurzonego okrętu podwodnego na wodach przybrzeżnych wrogiego państwa. Idea nazwana Seaplane Strike Force zyskała uznanie w Pentagonie, a jej wynikiem było opracowanie bombowca Martin P6M SeaMaster.

Jego największą zaletą była wysoka prędkość na małej wysokości. P6M osiągał prędkość nawet Mach = 0,9, podczas gdy główny bombowiec Strategic Air Command – B-52 Startofortress – tylko Mach = 0,55. Według opinii pilotów przeszkalających się na ten typ SeaMastery mogłyby zaminować całe Morze Czarne i zaatakować radzieckie okręty podwodne, zanim te wyszłyby z portu. Problemy z niezawodnością silników, stale rosnące koszty i kolejne zmiany w projekcie powodowały jednak, iż SeaMaster byłyby gotowy do produkcji w 1959 roku, tymczasem już trzy lata wcześniej rozpoczął się program rozwoju i budowy pocisków balistycznych Polaris odpalanych z okrętów podwodnych. Jak pokazała historia, jest to rozwiązanie optymalne dla przenoszenia głowic nuklearnych i rola podatnych na zniszczenie bombowców jako środka odstraszania strategicznego znacznie się zmniejszyła.

Prototyp bombowca P6M SeaMaster.
(US Navy)

Ponadto w 1948 roku amerykańska marynarka zażyczyła sobie naddźwiękowego myśliwca przechwytującego zdolnego do operowania z wysuniętych baz bez konieczności korzystania z lotnisk na lądzie. Analizy dowództwa US Navy wykazały, że przy ówczesnym poziomie technicznym niemożliwe było stworzenie myśliwca naddźwiękowego zdolnego do operowania z pokładu lotniskowca – maszyny takie wymagały wtedy między innymi zbyt długiego rozbiegu i dużej prędkości lądowania. 1 października 1948 roku w odpowiedzi na zapotrzebowanie ze strony floty firma Convair zaproponowała zbudowanie wodnosamolotu myśliwskiego.

Konstruktorzy zaproponowali maszynę ze skrzydłami delta, która na wodzie bezpośrednio na skrzydłach i kadłubie, a przy starcie i lądowaniu korzystałby z umieszczonej na dziobie wysuwanej płozy unoszącej dziób. Poza tym powstały też różne projekty koncepcyjne maszyny posadowionej na nartach wodnych. Konstrukcja otrzymała oznaczenie XF2Y-1 SeaDart. Dynamiczny postęp w rozwoju lotnictwa na początku lat pięćdziesiątych pozwolił znów myśleć o skonstruowaniu pokładowego myśliwca naddźwiękowego, a było to rozwiązanie daleko wygodniejsze od używania wodnosamolotów. W dodatku problem z wibracjami nart przy starcie i lądowaniu nigdy nie został całkowicie rozwiązany. W rezultacie program zakończono w marcu 1954 roku.

Po drugiej stronie żelaznej kurtyny ciekawą koncepcją był bombowiec Bartini A-57. Miał on mieć masę startową 250 ton, a jego główne uzbrojenie miał stanowić 16-tonowy pocisk manewrujący RSS (Rieaktiwnyj Samolet Snariad – Odrzutowy Samolot Pocisk) o zasięgu 3000 kilometrów. I w tym wypadku koncepcję pogrzebał rozwój podwodnych nosicieli pocisków balistycznych.

Zobacz też: Convair XFY-1 Pogo. Nieudany obrońca małych okrętów

(flightglobal.com)

SOCOM

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułWyrusz na lipnickie szlaki / 29 maja 2021 r.
Następny artykułSobota z Weszło FM: Stan Futbolu, Lewy i hiszpańska Multiliga