Stale jesteśmy zapewniani, że niebawem w zarobkach dogonimy Zachód. Już już. Tymczasem płace są zależne od wydajności gospodarki. Ta zaś klasyfikuje nas na niewysokim poziomie. Przynajmniej w statystykach Eurostatu. Okazuje się tam, że każdy Polak wytwarza obecnie produkt o wartości 73% unijnego.
Wydajność jednostkowa pracy zależy od wyposażenia gospodarki w środki trwałe. Mówiąc po ludzku w urządzenia do produkcji. Z tym jest u nas jeszcze źle.
Odziedziczone po komunie zakłady produkcyjne były nie tylko zużyte, i ale przestarzałe. Nowe trzeba było albo wyprodukować w kraju, albo sprowadzić zza granicy. Na produkcję nie mieliśmy ani pieniędzy, ani know how. Tym bardziej na zakupy nie było nas stać. Aby więc zapewnić miejsca pracy swoim obywatelom, trzeba było wpuścić kapitał zagraniczny.
Więcej. Aby zapewnić inwestorów, że ryzyko polityczne jest u nas małe, trzeba było wprowadzić Polskę w międzynarodowe struktury polityczne. To spowodowało przyjęcie unijnych norm prawnych. Przede wszystkim zaś odstąpienie od zasad demokracji ludowej.
To z kolei wywołało sprzeciwy hurrapatriotów, którzy by chcieli samowystarczalnego państwa o ludowładztwie z rojeń dwudziestowiecznych anarchistów.
I dopóki się nie dopracujemy takiego wyposażenia gospodarki, jakie mają państwa Zachodu, dopóty nie zarobimy jak oni, niezależnie od rodzaju i jakości obietnic, składanych nam przez polityków. Dlatego Nowy Ład, polegający głównie na rozdawaniu konsumentom uzyskanych z Brukseli pieniędzy, jest marnowaniem szansy.
Powinien służyć głównie do wsparcia prywatnych (nie rządowych) inwestycji. Ich wdrożenie by podniosło znacznie dochód narodowy i spowodowało wzrost zarobków. Poprawiłoby też finanse państwa.
Kiedy unijne dopłaty zostaną skonsumowane, nie pozostawią po sobie wiele, mimo że chwilowo podniosą PKB.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS