A A+ A++

Miasto to taka większa rodzina i jak to w rodzinie – bywa różnie. Jednak dbanie o dobro naszej wspólnoty przynosi korzyści każdemu z nas. Miasto jako idea to projekt, który nigdy nie jest skończony i należy o nim myśleć strategicznie, długofalowo, nie tylko w perspektywie natychmiastowych korzyści. Podobnie należy podchodzić do konsultowanej budowy zachodniej pierzei Starego Rynku. 

Nadal otwarta koncepcja “Ogrodów historii” opiera się właśnie na takim długofalowym myśleniu, łączącym potrzeby i dającym korzyści jak największej grupie mieszkańców. Zbudowana jest z trzech elementów: historii, zieleni i nowoczesności. Elementów, które w innych miastach, także w Polsce, okazały się sprawdzoną receptą na sukces.

Historia

Wbrew pozorom Bydgoszcz jest bardzo stara. Po prostu wygląda młodo na swój wiek. Jak pokazały badania dendrologiczne elementów drewnianych grodu bydgoskiego, można je datować nawet na 1037 rok.

Od tego czasu nasza prawie tysiącletnia wspólnota przechodziła swoje wzloty i upadki. Jako jedyne duże miasto w Polsce trzykrotnie przeszliśmy przez ogromne wymiany ludności (XVII-XVIII, 1920, 1945). Wyszliśmy z tego obronną ręką, choć niestety mocno poobijani. Oprócz cennych obiektów w dużej mierze utraciliśmy więzi z naszą historią, dumę i wiedzę o dokonaniach naszych poprzedników.  

Nadal w naszej grupowej świadomości słabo przebija się “złoty okres” Bydgoszczy przełomu XVI i XVII wieku. Jednego z większych miast potężnej Rzeczpospolitej. To właśnie wtedy do nas z wielokulturowego Gdańska przybywa Samuel Ammon, medalier, artysta szwajcarskiego pochodzenia, by wybić dzieło swojego życia – 100 dukatów Zygmunta III Wazy (1621 r.), nazywane często Mona Lisą monet.

Monetę wybito w mennicy bydgoskiej, która okresowo w XVII w. była jedyną mennicą potężnego państwa epoki Wazów. Również z tego okresu pochodzi odkryty w bydgoskiej katedrze skarb. To w 1638 r. obdarzony niesłychanych talentem organizacyjnym i oratorskim starosta bydgoski Jerzy Ossoliński, którego wizyty na dworze angielskiego króla Jakuba I Stuarta (1621) czy słynny wjazd do Rzymu (1633) zapisały się złotymi zgłoskami w polskiej historii, rozpoczyna zabudowę zachodniej strony bydgoskiego rynku.

Dzieło późniejszego kanclerza wielkiego koronnego to wielofunkcyjny kompleks zabudowań, który oprócz kościoła składa się ze szkoły retoryki, kolegium jezuickiego oraz teatru. Projektowany przez Wojciecha Przybyłkowicza początkowo planowany bez wież kościół opierał się na założeniach urodzonego w Padwie włoskiego architekta Andrei Palladia.

Nawet po późniejszych przebudowach ten smukły strzelisty obiekt w kolorze kości słoniowej nosi ślady włoskiej elegancji późnego renesansu. Mimo że niewidoczny, nie zniknął jednak całkowicie. Jego fundamenty i krypty czekają kilkadziesiąt centymetrów pod chodnikiem prowadzącym do ratusza. Czekają, by tak jak w wielu innych miastach o bogatej historii zostać odkryte, budując dumę, zwiększając atrakcyjność turystyczną miasta i w ten sposób przynosząc określone dochody.

W takim mieście jak nasze przypomniałby także o bogactwie naszej wielowiekowej historii. Któż nie chciałby ich zwiedzić? Czy nie byłoby to świetne miejsce prezentacji bydgoskiego skarbu i historii bydgoskiego złota? Wchodząc na wieże, można byłoby cieszyć oko widokiem pięknego miasta, “perły północy” nawleczonej na wijącą się, czystą Brdę. Przy dźwiękach granego z wież hejnału bydgoskiego lub znajdujących się kilkadziesiąt metrów dalej w katedrze dzwonów Wołodyjowskiego.

Zieleń

Tak jak mało znana jest bydgoska historia, tak mało znany jest fakt, że w czasach istnienia zachodniej pierzei zieleni w tym miejscu było więcej niż obecnie. Na jej tyłach znajdował się wówczas spory ogród z dorodnymi drzewami (zobaczysz je na dołączonych do tekstu zdjęciach).

Na zapleczu zachodniej pierzei Starego Rynku rozpościerał się w przesłości ogród. W nowej koncepcji miałby również istnieć, a nawet zostać wzbogacony o ogród zimowy PODWÓRKO TAJEMNIC

Dziś chyba już każdy zdaje sobie sprawę z wagi, jaką zieleń pełni w naszym życiu. Ta świadomość rośnie także w naszym mieście, materializując się w postaci aktywnie działających na rzecz zieleni społeczników, których efekty pracy w przestrzeni miasta stają się coraz bardziej widoczne.

Nowe wydanie zachodniej strony rynku to też szansa, by zieleń w tym miejscu przenieść na nowy poziom. To właśnie ogólnodostępna przestrzeń zielona powinna zastąpić przypominający wzorce z Kutna, niedostępny dla mieszkańców parking przed ratuszem.

Możemy przywrócić ideę otwartego miniparku czy ogrodu i dołączyć do niej transparentny, szklany ogród zimowy okrywający przestrzeń historycznych fundamentów. Ogród cieszący zielenią także poza sezonem. Tworząc tak nietypową zieleń w tkance historycznej miasta, stalibyśmy się jednym z pionierów w tworzeniu zieleni miejskiej. Ta przestrzeń to także miejsce na nowoczesne zielone dachy czy zieleń wertykalną w postaci ścian z roślin. Jednocześnie budowa zachodniej pierzei spowodowałaby konieczność zwiększenia ilości zieleni na obecnej płycie rynku.

Nowoczesność

Świat się zmienia i jako miasto powinniśmy być w awangardzie tych zmian. Oprócz innowacyjnego podejścia do zieleni, przestrzeń ogrodu zimowego to także świetne miejsce do zastosowania najnowszych rozwiązań z dziedziny odnawialnych źródeł energii. Ogród zimowy zbudowany z transparentnych ogniw fotowoltaicznych dostarczałby nową, czystą energię. Taka kubatura to także pole do popisu dla nowej architektury, która powinna, przynajmniej częściowo, być elementem tej inwestycji. Architektura tworzona przez architektów z najwyżej półki. Jak do tej pory to właśnie połączenie przeszłości z przyszłością dało w naszym mieście najlepszy rezultat w postaci architektury BRE. 

Czy to właściwy moment na taką inwestycję?

Czy tworząc nowe wydanie Wyspy Młyńskiej, mieliśmy jako miasto rozwiązane wszystkie inne problemy?

Czy jednak mimo to wyspa była strzałem w dziesiątkę?

Czy rekonstrukcje: fontanny Potop, kutych elementów mostu, międzywodzia i odbudowa budynków mennicy na wyspie nie przyniosły pozytywnych efektów? 

Czy nas na to stać?

Czy było nas stać na renowację Młynów Rothera?

Spora część inwestycji przywracającej właściwe proporcje rynku zgodnie z tezami słynnego urbanisty Jana Gehla może nas kosztować tyle, ile miasto wydało na przywrócenie ul. Jatki, czyli nic.

Wystarczy spojrzeć, jakie dochody generuje zrekonstruowane, także prywatnymi środkami, centrum Gdańska. Potrzeba trochę odwagi Ossolińskiego i dalszej, merytorycznej dyskusji, bo jesteśmy zbyt dużym miastem na małe marzenia. Jeśli czujesz podobnie, wesprzyj tę inwestycję swoim głosem w konsultacjach.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułStrata netto j.d. JSW w I kw. '21 wyniosła 187,5 mln zł wobec konsensusu 128,8 mln zł straty
Następny artykułKalendarz wydarzeń Sandomierz 2021