Gdy myślę o różnicach w przywództwie Grzegorza Schetyny i Borysa Budki, to przypomina mi się protest zorganizowany przez KOD przed Pałacem Prezydenckim w 2016 roku.
Ze sceny, na której wystąpiło wtedy kilkunastu posłów opozycji, padło hasło o przyspieszonych wyborach. Nie pamiętam, kto je wtedy rzucił, ale to nieistotne. Kilka chwil później, udało mi się zamienić kilka słów z byłym już przewodniczącym PO, który pytany o taki scenariusz, zdecydowanie go odrzucił. Wydawać by się mogło, że atmosfera na ulicy sprzyjała temu, aby taką możliwość rozważyć. Schetyna jednak wiedział, że emocje w końcu opadną, a i Platforma nie była wtedy graczem, który rozdawał karty.
Budka jak zakochany młodzieniec
Kilka lat później, o wiele większe protesty miały miejsce przy okazji wyroku Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji. I w tym przypadku głównej roli nie odgrywała Platforma, a liderki Strajku Kobiet. W pierwszym momencie emocje i wielkość demonstracji z całą pewnością pozwalały uwierzyć tym, którzy od lat walczyli z PiS-em, że to faktyczny koniec władzy Kaczyńskiego. Uwierzyła w to z pewnością Platforma i jej kierownictwo, które zdecydowało się przedstawić „Pakiet dla kobiet”, który de facto przesunął w lewo stanowisko partii w tej sprawie. Od tego zaczęły się wszystkie dzisiejsze problemy Budki, które tylko powiększały się przy kolejnych jego potknięciach. Emocje opadły, Strajk Kobiet skompromitowały jego liderki, a Budka został z „Pakietem dla Kobiet” i buntem konserwatystów w partii. Platforma zachowała się jak młoda para, która myląc ulotne zakochanie z miłością, podejmuje decyzje rzutujące często na całe życie. Często niestety błędne.
Ale podobnie jak Michał Karnowski, nie krytykowałbym decyzji kierownictwa PO o wyrzuceniu Rasia i Zalewskiego z partii. Jeżeli posłowie mieli uwagi do przewodniczącego i tego, w którym kierunku zmierza partia, to w pierwszej kolejności powinni o tym rozmawiać z Borysem Budką. Medialne wybiegi trudno odebrać inaczej, niż po prostu walkę różnych frakcji w partii. Nie oznacza to jednak, że do samego przywództwa Budki nie ma w partii żadnych merytorycznych zastrzeżeń. One są i są całkowicie zrozumiałe.
CZYTAJ WIĘCEJ: Borys Budka pierwszy raz od dawna postąpił sensownie. Partia mała, skazana na opozycyjność, nie może być tak rozdyskutowana i wieloskrzydłowa
Podobną postawę krytykowałem, gdy to akurat posłowie Zjednoczonej Prawicy, chodzili po mediach, które na co dzień chcieli „repolonizować”, aby tam mówić o problemach swojego obozu. Trudno więc się dziwić, że kierownictwo PO zareagowało tak, a nie inaczej.
CZYTAJ WIĘCEJ: Pranie brudów w mediach, które na co dzień się krytykuje i chce „dekoncentrować”, to co najmniej absurd
Mleko się jednak rozlało i dziś nikt nie zaprzeczy, że w Platformie problemu nie ma. Kłopotem jednak nie jest sam Budka, ale i trudna do odgadnięcia postawa Rafała Trzaskowskiego, który buduje swój projekt, ale nikt do końca nie wie, czy będzie on w opozycji do Platformy czy będzie może jej częścią. Jeżeli Platforma chce ruszyć do przodu, musi jak najszybciej uporządkować kwestię przywództwa. Jeżeli tego nie zrobi i będzie czekać do jesieni, gdy mają odbyć się w partii wybory na poziomie regionalnym i lokalnym, może być za późno. Bez uporządkowania tej kwestii, nawet najlepsza inicjatywa będzie rozbijać się o wewnętrzne problemy partii. Przed Platformą czas wielkich zmian. Albo coraz większego zjazdu w sondażach.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS