A A+ A++

fot.Wellcome Images/CC BY 4.0 Afera grabarzy. Kto w dawnej Polsce odpowiadał za epidemie dżumy?

W styczniu 1606 roku miejscowość Frankenstein (dzisiejsze Ząbkowice Śląskie) na Dolnym Śląsku nawiedziła plaga morowego powietrza, czyli dżumy. Zabrała ze sobą ok. 1/3 lokalnej populacji, w tym wiele dzieci. Tym razem jednak zrodziła makabryczną teorię spiskową, która doprowadziła do kolejnej tragedii…

Nie była to nowa sytuacja, gdyż od XIV wieku epidemia tej choroby powracała do Europy, siejąc spustoszenie w różnych miejscach. Niestety ówczesny poziom wiedzy na temat rozprzestrzeniania się chorób zakaźnych był znikomy. A w sytuacjach, w których pojawia się więcej pytań, niż istnieje na nie odpowiedzi, zaczynają się szerzyć różne teorie spiskowe. Jak pokazuje historia, w wielu wypadkach prowadziły one do kolejnych tragedii.

Nieczyste zawody

Od dawien dawna istniały zawody uważane za nieczyste, co wynikało z tabu związanego z przedmiotem pracy. W tym gronie można było znaleźć lichwiarzy, prostytutki, garbarzy, czyścicieli ustępów, a nawet rzeźników i chirurgów. Ci ostatni byli związani przede wszystkim z tabu krwi, które wiązało się również z zawodem kata oraz grabarza. Dwie ostatnie profesje odbierano w bardzo skrajny sposób.

Z jednej strony ich usługi były wysoce pożądane, z drugiej – wiązały się z wykluczeniem społecznym. Kaci i grabarze byli zmuszeni do życia na obrzeżach miast, a tych pierwszych nierzadko obowiązywała zasada noszenia stroju wyróżniającego spośród społeczeństwa.

Kaci i grabarze byli zmuszeni do życia na obrzeżach miast

fot.Albert Anker/domena publiczna Kaci i grabarze byli zmuszeni do życia na obrzeżach miast

A jednak szczególnie w przypadku osób odpowiedzialnych za tortury oraz wykonywanie egzekucji, ich umiejętności były wysoko cenione. Dobry kat musiał znać się na anatomii człowieka, by wiedzieć, jak szybko zabić lub dręczyć w taki sposób, by nieszczęśnik nie zmarł w trakcie procesu.

Niestety relacja tych zawodów ze społeczeństwem sprawiała, że ich przedstawicieli łatwo obwiniało się za niezrozumiałe rzeczy mające miejsce w okolicy, np. wybuch epidemii zarazy morowej. Pytanie, czy zarzuty te były słuszne?

Czytaj też: Cztery epidemie, które zmieniły bieg dziejów

Siewcy śmierci

Nie trzeba było czekać długo, by mieszkańcy miasta Frankenstein zaczęli szukać osób winnych za wybuch plagi dżumy, która nawiedziła ich na początku XVII wieku. Oskarżenia padły na grupę ośmiu lokalnych grabarzy, pośród których znajdowały się dwie kobiety, i choć początkowo podchodzono do sprawy z rozwagą, to sytuacja zmieniła się po przeprowadzeniu rewizji miejsc ich zamieszkania, gdzie miano znaleźć pojemniczki z tajemniczym proszkiem.

By upewnić się w swoich przekonaniach, komisja, powołana do zbadania sprawy i składająca się z lekarzy z miasta oraz kilku przedstawicieli spoza niego, wydała zgodę na poddanie oskarżonych grabarzy torturom w celu wyciągnięcia z nich prawdy. W ich wyniku podejrzani przyznali się do produkowania proszku z ciał zmarłych, który następnie rozsypywali po okolicznych domach i smarowali nim klamki oraz kołatki, co miało doprowadzić do szerzenia się zarazy. Jednak nie była to jedyna zbrodnia, jakiej rzekomo dokonali.

W Europie symbolem dżumy stali się lekarze w charakterystycznych strojach.

fot.Paul Fürst/domena publiczna W Europie symbolem dżumy stali się lekarze w charakterystycznych strojach.

Podczas tortur przyznali się również do innych okropności. Wśród nich znalazło się rozcinanie ciał brzemiennych denatek i zjadanie serc małych dzieci, okradanie lokalnych kościołów, czary oraz zbezczeszczenie ciała młodej kobiety. Całą ósemkę postawiono przed sądem, którego wyrok mógł być tylko jeden.

20 września 1606 roku odbył się proces, a następnie egzekucja na obrzeżach miasta. W tamtych czasach publiczne zabijanie należało do nielicznych, do tego bezpłatnych rozrywek. Grabarz, który zhańbił dziewicę, został pozbawiony męskości za pomocą rozżarzonych obcęgów. Dwie osoby spalono żywcem. Teraz należało już tylko czekać, by zaraza się cofnęła. Niestety, dżuma nie przyjęła ofiary i została w mieście jeszcze kilka miesięcy.

Czytaj też: Łamanie kołem, szubienica, wbijanie na pal… Jak karano w dawnej Polsce?

Mazacze morowi czy kozły ofiarne?

Współcześni badacze oraz historycy uważają, iż większość zeznań na temat domniemanych zbrodni, do których przyznali się oskarżeni, była wynikiem tortur. I choć chciałoby się wierzyć, że takie sytuacje były odosobnionymi przypadkami, to poszukiwanie kozłów ofiarnych, mających odpowiadać za tragiczne wydarzenia w lokalnych społecznościach stanowiło popularną praktykę. Również na polskich terenach.

100 lat po wydarzeniach we Frankenstein, w 1708 roku, w Warszawie wybuchło kolejne ognisko dżumy. Choroba prawdopodobnie dotarła do miasta z Krakowa i siała pogrom wśród mieszkańców. I tym razem za osoby odpowiedzialne za wybuch pomoru uznano dwóch grabarzy. Celem ich działań miał być łatwy i szybki zarobek przez szerzenie zarazy.

Nie wiadomo, kim byli owi grabarze powietrzni, których kazał powiesić komendant Warszawy. Najprawdopodobniej dwaj anonimowi mężczyźni zatrudnieni w służbach przeciwepidemicznych, którzy z pewnością pochodzili z plebsu, stali się ofiarami psychozy strachu, panującej wśród mieszkańców zadżumionej stolicy.

W tym samym okresie podobne oskarżenia padały pod kątem grabarzy zajmujących się ciałami ofiar epidemii w Poznaniu oraz Lublinie. Wszyscy oni w wyniku tortur brali na siebie odpowiedzialność za wywołanie plagi przez przygotowywanie maści z mózgów oraz jelit zmarłych, którymi następnie smarowali wszystkie lokalne kamienice. Ale oczywiście nie tylko – przyznawali się również do kradzieży, bezczeszczenia zwłok czy prowadzenia hulaszczego trybu życia. Wszystkich czekała kara śmierci.

Jedna z plotek głosi, że dwa wieki po śmierci grabarzy w dzisiejszych Ząbkowicach Śląskich młoda pisarka, Mary Shelley, zainspirowała się tymi wydarzeniami w stworzeniu powieści o dr Frankensteinie i jego potworze. I choć różne są opinie na ten temat, to nie można pominąć jednej rzeczy, łączącej obie te historie – w ciężkich czasach, wobec trudnych do zrozumienia zdarzeń, kozłami ofiarnymi mającymi zapewnić powrót do normalności zawsze padały jednostki wyróżniające się w społeczności i budzące powszechny niepokój.

Bibliografia

  1. Girard, Kozioł ofiarny, Wydawnictwo Łódzkie, 1987.
  2. Rejmer, Zapomniana historia nauki. Panny apteczkowe, znachorzy, kołtuny, PWN 2019.
  3. Pękacka-Falkowska, Mazacze dżumowi, Pasaż Wiedzy, Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie (dostęp: 11.05.2021).
  4. Lamparska, Frankenstein – historia prawdziwa, National Geographic (dostęp: 11.05.2021).
Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułSzkoły w gminie przejdą termomodernizację
Następny artykułAch, te złe ograniczniki prędkości!