A A+ A++

W niedzielę, na zakończenie eliminacji do mistrzostw Europy, Biało-Czerwoni przegrali wyjazdowy mecz z Holandią 30:32. Awansowali jednak do turnieju, który w drugiej połowie stycznia przyszłego roku odbędzie się na parkietach Słowacji i Węgier. Stało się tak dzięki wygranej kilka dni wcześniej w Opolu ze Słowenią 27:26, gdy zwycięską bramkę w ostatniej sekundzie meczu zdobył Michał Daszek. Dzięki temu Polska znalazła się wśród czterech drużyn z trzecich miejsc w poszczególnych grupach z najlepszym bilansem, które zapewniły sobie awans do mistrzostw Europy.

Rozmowa z Patrykiem Romblem, trenerem reprezentacji Polski piłkarzy ręcznych

Piotr Rozpara: W niedzielę nerwowo było chyba nie tylko w Almere. Podczas meczu z Holendrami patrzyliście z niepokojem no to, co dzieje się w innych europejskich halach?

Patryk Rombel: Przede wszystkim koncentrowaliśmy się na tym, aby wygrać, ale nawet w przypadku porażki scenariusz musiałby się ułożyć naprawdę nieprawdopodobnie, żebyśmy nie awansowali z trzeciego miejsca. Zależało to od zbyt wielu wyników – często niebywałych, choć oczywiście w sporcie wszystko jest możliwe – które miałyby być uzyskane w tym samym czasie. Przeanalizowaliśmy to bardzo dobrze. Scenariusz był raczej z tych science fiction.

Te eliminacje były dość szalone. Najpierw dwie wygrane z Turcją dawały świetną pozycją wyjściową. Potem porażka w ostatniej sekundzie we Wrocławiu z Holandią, a następnie wygrana rzutem na taśmę ze Słowenią, która okazała się kluczowa do awansu do mistrzostw Europy.

– Wszystko wskazuje na to, że z jednym punktem zdobytym w meczu ze Słowenią też byśmy awansowali. Ale tak, ta wygrana była bardzo ważna. Także dlatego, że nie zawsze wychodziły nam te ostatnie chwile. Musimy się nauczyć, pokazać, że potrafimy wygrywać w takich momentach.

Prawdziwa huśtawka nastrojów.

– Grupa była wyrównana, dlatego byliśmy niemal pewni, że zwycięstwo ze Słowenią da nam awans. Mówię o wyrównanych rywalach, bo chyba wiele osób nie docenia Holandii, postępu, jaki ten zespół zrobił w ostatnich latach. I to wcale nie jest tylko odmieniany przez wszystkie przypadki Luc Steins [rozgrywający Paris Saint-Germain – red.].

Co do nastrojów podczas tych eliminacji. Staram się nimi nie kierować. Nie są ważne nasze humory, tylko zadania, na których musimy się koncentrować. Przyjęliśmy pewien styl pracy z kadrą i staramy się poprawiać, co jest złe. Nie uprawiam ani hurraoptymizmu, ani po porażkach nie rozrywam szat. Tylko w ten sposób możemy budować nasz zespół.

Jakie były plusy, a jakie minusy tych eliminacji?

– Największym plusem oczywiście jest awans. To jeden z kluczy do przyszłości tej kadry. Minusem były kłopoty zdrowotne w drużynie, które znów nam się przytrafiają.

Wypadnięcie z przyszłorocznych mistrzostw Europy byłoby dla naszej reprezentacji dużym problemem. Nie byłoby nas na światowych salonach przez dwa lata.

– Ten zespół musi grać na imprezach rangi mistrzowskiej, bo tylko wtedy będzie się rozwijał. Tylko wtedy możemy liczyć się na światowej mapie. Żadnym treningiem, żadnym meczem towarzyskim nie da się zastąpić spotkania o punkty. A rok po mistrzostwach Europy mamy mistrzostwa świata, które wraz ze Szwecją organizujemy.

Po tym, jak na mistrzostwach Europy awansowaliśmy z trzeciego miejsca w grupie, trafiliśmy do czwartego, ostatniego koszyka przed losowaniem finałów tej imprezy. Miał pan swój ulubiony skład grupy [rozmawialiśmy przed losowaniem – red.]?

– Nauczyłem się, żeby nie przejmować się rzeczami, na które nie mam wpływu. Spokojnie czekam na losowanie.

Daje pan szansę młodym graczom, jak choćby Michał Olejniczak, a ci z nich skrzętnie korzystają. Czy to oznacza rezygnację z takich zawodników jak Kamil Syprzak.

– Absolutnie, Kamil ostatnio nie grał, bo miał kontuzję. Cały czas szukamy balansu pomiędzy atakiem i obroną, bo jedni słabiej spisują się w defensywie, a inni lepiej. Trzeba znaleźć tę płynność i cały czas w tym planie uwzględniamy Kamila. Rozmawialiśmy z nim o tym, to zawodnik bardzo potrzebny naszej reprezentacji.

Teraz chyba czas na odpoczynek.

– Zdecydowanie. Szczególnie dla zawodników, którzy w ostatnich kilkunastu tygodniach często grali co kilka dni. To ogromne obciążenie. Kolejne zgrupowanie planujemy we wrześniu, wcześniej mniejsze, specjalistyczne cykle szkoleniowe dla prawych i środkowych rozgrywających. W listopadzie czekają nas mecze towarzyskie, w grudniu kolejne, a w styczniu mistrzostwa Europy.

Rozmawiał Piotr Rozpara

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułPowstała książka o rybnickiej Hucie Silesia
Następny artykułZaginął 27-letni Patryk Mirosław z Lublina. Wyszedł do pracy, ale tam nie dotarł