– Mąż codziennie wydzielał mi pieniądze na zakupy. To były drobne kwoty, jakieś 30 zł. Dostawałam od niego kartkę przypominającą fakturę, którą musiałam za każdym razem podpisać. Przez te wszystkie lata nie zdawałam sobie sprawy, że jestem ofiarą przemocy – opowiada Kinga.
Przez całe życie czułam, że jestem ciężarem
Decyzję o rozstaniu systematycznie odsuwała w czasie. Tym bardziej że mąż coraz częściej wyjeżdżał na misje, a po powrotach sprawiał wrażenie odmienionego. Szybko mu jednak przechodziło. – Pod koniec małżeństwa popychał mnie coraz mocniej. Nieraz przewracał na ziemię i podduszał łokciem, żeby nie było śladów. Obdukcję zrobiłam dopiero, gdy rzucił mną tak, że straciłam przytomność. Pogotowie i policję przywitał z uśmiechem na twarzy i legitymacją żołnierską w dłoni. Funkcjonariusze doradzili mi, żebym zgłosiła się do ośrodka dla ofiar, bo jak zostanę w domu, to czasem mogłabym wypaść przez balkon – opowiada Kinga.
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS