Piąte miejsce w tradycyjnym plebiscycie “Przeglądu Sportowego” od kilku lat organizowanego wspólnie z Polsatem dla polskiego mistrza świata na żużlu Bartosza Zmarzlika nie powinno być odbierane jako porażka. Szczególnie w sytuacji wielkiego roku Roberta Lewandowskiego, który wygrał bezapelacyjnie i przecież jednak zasłużenie – pisze w swym felietonie Ryszard Czarnecki.
Zapewne oczekiwania ze strony środowiska speedwaya były większe… Zeszłoroczny tryumfator ,zawodnik Stali Gorzów, a jednocześnie członek ORLEN Team, przez środowisko żużlowe w Polsce spodziewany był na podium. Bartka może wywołać pewien niedosyt, ale przecież rzecz dzieje się w roku, w którym Iga Świątek podbiła i Roland Garros, i serca Polaków.
Zostawmy jednak przeszłość. Myśląc o przyszłości, życząc polskiemu żużlowi jak najlepiej i osobiście naszemu Mistrzowi z Lubuskiego, nie spodziewam się, aby nawet zdobycie trzeci raz z rzędu tytułu mistrza świata spowodowało, że Bartek automatycznie wjedzie na podium w plebiscycie “PS” i Polsatu w roku 2021. Mamy przecież rok olimpijski, a to oznacza, że Zmarzlik będzie musiał zmierzyć się – zakładając jego nawet największe sukcesy – z całą plejadą złotych (oby) medalistów igrzysk olimpijskich w Tokio.
Ba, każdy kibic żużla też życzy Bartkowi, żeby miał jak najmocniejszą konkurencję, gdy chodzi o polskich sportowców, bo to by oznaczało, że usłyszeliśmy co najmniej kilka Mazurków Dąbrowskiego na letnich IO w Japonii. A więc siatkarze, lekkoatleci, wioślarze, kajakarze mogą być realną konkurencją dla przedstawicieli “czarnego sportu”. Czy to będzie Zmarzlik, czy ocierający się systematycznie o podium klasyfikacji generalnej GP Maciek “Magic” Janowski?
No, ale to jest dalsza przyszłość, na razie kibice żyją zbliżającą się Ekstraligą i tym, czy będą ją oglądać za pośrednictwem telewizji, czy też wejdą na stadion. Zadał mi to pytanie ostatnio bardzo poważny dziennikarz żużlowy. Odpowiedz jest prosta: “wiem, że nic nie wiem”, jak to kiedyś głosił Sokrates. Wszystko to zależy od skuteczności naszej walki z pandemią i od skali szczepień.
Z tego co słyszę władze zamierzają ograniczyć restrykcje dotyczące zgromadzeń najwcześniej w lutym, a najpóźniej w kwietniu. Czym innym jest jednak pozwolić na zebrania, kongresy, zgromadzenia do 150 osób, a czym innym wpuścić choćby połowę czy nawet jedną czwartą kibiców na stadiony żużlowe. Proste to nie będzie, ale trzeba żywić nadzieję, że jeśli nie na początku sezonu, to później się uda.
Ze spraw związanych z żużlem, ale nieco innych, warto zapowiedzieć, że 13 marca w sobotę, w Tomaszowie Mazowieckim, w hali, tam gdzie na co dzień trenują i mają zawody łyżwiarze szybcy, odbędą się kolejne w Polsce, bo już trzecie i drugie “pod dachem” mistrzostwa Europy na żużlu na lodzie! Z kolei 28 sierpnia, też w sobotę, w Rzeszowie powtórka z roku 2020 czyli mistrzostwa świata w “long-tracku”, czyli żużlowych mistrzostw na długim torze. Obie dyscypliny nie dorównują popularności “normalnemu” żużlowi, są dla koneserów, ale zawsze warto wiedzieć. Informuję tym, bo przecież “żużel niejedno ma imię”…
*tekst ukazał się na portalu interia.pl (14.01.2021)
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS