Tutaj mam na myśli odcinek przy Targu Węglowym, od strony uliczki Wełniarskiej. Jest tu co oglądać. Z jednej strony mamy widok na tajemniczą basztę Słomianą, o najgrubszych w Gdańsku murach (do 4 m!). Tuż obok, we fragmencie muru wysokiego jest równie niezwykła baszta Studzienna, z wykopanymi w XIV w. studniami, które jeszcze w pięćset lat później były „głębokie i bogate w wodę”. Na drugim końcu cieszy oko feudalne piękno ukończonego w 1494 r. Dworu Bractwa św. Jerzego, łączącego pozornie groźne blanki i strzelnice w nadwieszonych wieżyczkach z pałacowymi oknami i dodaną w 1566 r. centralną wieżyczką, zwieńczoną metaloplastyczną figurą rycerskiego patrona w walce ze smokiem. Do ściany budynku przylega pozostałość ganku, prowadzącego z reprezentacyjnej sali na piętrze do fragmentu dawnej baszty Kurkowej, w której szlachetni bracia świętojerscy mieli toaletę, wzorowaną na malborskim gdanisku. Od wschodu ogranicza teren różnobarwna kulisa tylnych fasad kamieniczek ulicy Tkackiej.
Cały ten teren ma długą historię
Gdy w 1343 r. zaczęto budować fortyfikacje Głównego Miasta, powstał tu tylko jeden mur, przed którym pobiegła fosa. W 1378 r. dodano drugi mur, na zewnątrz którego wykopano nową fosę. Stary mur podwyższono, a poprzednią fosę zasypano i tak narodziło się międzymurze. Ze zrozumiałych względów nie wolno było go zabudowywać ani wykorzystywać do innych celów, ale wpływowe Bractwo Świętojerskie potrafiło uzyskać zgodę na urządzenie w nim strzelnicy. Musiały powstać osłonięte stanowiska strzeleckie i szopa na sprzęt. Ćwiczono się w strzelaniu z kuszy, najpopularniejszym celem był drewniany kur (kogut) na wysokim maszcie. Z biegiem czasu stało się to niebezpieczne dla otoczenia i w 1487 r., wraz z rozpoczęciem budowy obecnego dworu, jego budowniczy Hans Glottau, zaczął zakładać nową strzelnicę pod Górą Gradową, przy dzisiejszej alei 3 Maja, gdzie funkcjonowała aż do ostatniej wojny. Zbudowany tam znacznie później piękny Dom Strzelców z salą koncertowa na 800 miejsc padł pastwą bomb w styczniu 1945 r. Pozostałości parku, w którym były strzelnice, dopiero dziś mają być zabudowane.
Jak wyglądało międzymurze?
Wróćmy na międzymurze. Jak wyglądało pięć wieków temu? Myślę, że podobnie jak w innych miastach Europy. Najlepiej pasującą ilustrację znalazłem w przepięknie iluminowanej „Kronice miasta Lucerny” Diebolda Schillinga z przełomu XV/XVI w. Przedstawia zawody w strzelaniu z kuszy w Konstancji nad Jeziorem Bodeńskim. Zamiast ogrodzenia z drewnianych belek po bokach u nas były mury – wysoki (po prawej) i niski (po lewej), trzeba by też domalować baszty. Poza tym wszystko się zgadza. W dolnym rogu zawodnik celuje z kuszy do okrągłej tarczy lub kuli, trzymanej na długim kiju przez pracownika schowanego w szopie na drugim końcu strzelnicy. Jasna tarcza, ze słomy lub materiału o podobnej fakturze, wyraźnie odbija od czarnej ścianki (zasłony?), na której są namalowane lecące ptaki. Obok strzelającego, w ażurowej szopie na kółkach, zawodnicy czekają na swoją kolejkę. Na ramie przed nimi wiszą kusze, jeszcze nienaciągnięte (proste cięciwy). Warto tu dodać, że napinanie kuszy jest o wiele trudniejsze niż zwykłego łuku, ale to osobna historia. Na skraju po prawej oglądamy bójkę kibiców. Nic nowego pod słońcem!
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS