A A+ A++

Jakub Kręcidło: W wywiadach, których ostatnio udzielił Florentino Perez, jednym z najczęściej powtarzanych argumentów za Superligą, była konieczność uatrakcyjnienia futbolu dla młodszych pokoleń. Zgadza się pan z nim?

Marcin Animucki, prezes Ekstraklasy SA i członek zarządu European Leagues: Kilka lat temu na konferencji w Londynie rozmawiałem z szefami klubów Premier League. Mówili, że prawdziwą konkurencją nie są dla nich pozostałe kluby, a Fortnite. To dla piłki kolosalne wyzwanie. Choć oglądalność meczów w jednej kolejce ekstraklasy utrzymuje się na stałym poziomie miliona widzów, to widzimy, że piłkę oglądają głównie ludzie dojrzali. Młodsi, co widzę też po swoich dzieciach, mają problem z utrzymaniem koncentracji przez 90 minut.A rywalizować trzeba nie tylko z innymi ligami czy programami telewizyjnymi, ale też Fortnite’em i całym segmentem gier, który niesamowicie szybko rośnie.

Zobacz wideo
Krótki sen o Superlidze. “Ten projekt skompromitował dwanaście klubów”

Czy da się zrobić coś, by uatrakcyjnić futbol? Florentino nie wykluczał nawet tak drastycznego kroku, jak skrócenie meczów, o ile to pomogłoby utrzymać zainteresowanie młodych.

Myślę, że zasady rozgrywania meczów się nie zmienią, ale zmieni się sposób ich pokazywania. Transmisje będą w lepszej jakości, będzie coraz więcej kamer i sam przekaz będzie bardziej dynamiczny – już teraz widzimy, że ujęcia są krótsze, z bliższego planu. Kluczem jest sprawienie, by kibic przed telewizorem czuł się realnym uczestnikiem wydarzeń. Kiedyś liczono, iż sprawę rozwiąże VR (rzeczywistość wirtualna). Ale to w piłce nie przejdzie. To sport inny niż żużel czy koszykówka, gdzie impuls budzący emocje jest co chwila. W futbolu emocje wybuchają, gdy pada gol lub gdy ktoś przestrzeli karnego. Kluczem jest to, by mieć je z kim przeżywać. Tę kwestię wiele osób bagatelizuje, ale to największe wyzwanie związane z przyjściem na stadion. Niektórzy mówią, że kłopotem jest cena biletu, ale potem, gdy poznają koszt wejściówki, okazuje się, iż wcale nie jest ona taka droga. Drugim argumentem jest brak czasu, ale to uniwersalna wymówka, bo jak się chce, to się czas znajdzie. Ale na hasło: „Nie mam z kim iść” trudno zaradzić. Chcemy z kimś przeżywać emocje. Może to być ojciec, żona, kumpel czy dziadek. Liczy się to, że futbol łączy ludzi. Ponowne przyciągnięcie ludzie na stadiony będzie sporym wyzwaniem, szczególnie po pandemii.

Wierzy pan, że po pandemii ludzie chętnie wrócą na stadiony? 

Najbliższe tygodnie pokażą, jak szybko uda nam się wrócić do normalności. Mamy nadzieję, że wchodzimy w okres post-pandemiczny, jesienią otworzą się możliwości stuprocentowego wypełnienia trybuni nie będzie potrzeby skokowego otwierania obiektów. Zobaczymy, jak wiele osób powie: „Nie byłem na stadionie półtora roku i nic się nie stało, to po co teraz iść?”. Ale jesteśmy optymistami, bo potrzeba socjalizacji, wspólnego przeżywania emocji i uczestniczenia w wydarzeniach, jest bardzo silna w społeczeństwie, a to właśnie ona napędza sektor usług związanych ze spędzaniem wolnego czasu. Najważniejsze jest, by fani ponownie nabrali nawyku, że raz na dwa tygodnie idą na stadion. O tym, że to fajna rozrywka, mówi statystyka – jak ktoś raz przyjdzie na trybuny, to zwykle robi to potem regularnie. 

Upokarzający moment Błaszczykowskiego. Kibice chcą zmian w Wiśle Kraków

Tylko jak tę osobę przyciągnąć?

To zadanie dla zespołów ticketingowych i marketingowych. Dziś reklama to nie plakat w centrum miasta, ale przede wszystkim narzędzia cyfrowe, sieci kontaktów i media społecznościowe. Ale nie tylko. W trakcie pandemii kluby oraz Ekstraklasa odrobiły zadanie domowe. Z Canal+ zorganizowaliśmy możliwość oglądania meczów on-line w ramach karnetu. Zrobiliśmy krok do przodu jeśli chodzi o e-sport. Mamy projekt Ekstraklasa Games, z którego jesteśmy bardzo zadowoleni. Zaczynaliśmy trzy lata temu i byliśmy wówczas jedną z sześciu lig na świecie, która miała e-sportowe rozgrywki. Dziś jesteśmy bardzo widoczni w tym środowisku, a projekt rozwija się z roku na rok.

W internecie Ekstraklasa rozwija się najszybciej?

Świat zmienia się błyskawicznie i stąd też nasza strategia digitalowa, którą wdrażamy od lat. To nie tylko e-sport. Dobrym dowodem na to, jak zmienia się „konsumpcja” meczów, są wyniki naszej aplikacji mobilnej. Parę lat temu wzięliśmy na siebie produkcję meczów i dzięki temu umiemy przygotowywać materiały w bardzo krótkim czasie. W ubiegłym sezonie kibic, który miał zainstalowaną aplikację Ekstraklasy, tuż po golu ulubionej drużyny dostawał powiadomienie push i błyskawicznie mógł obejrzeć gola. W powiadomienie kilkało 70 proc. osób. To kolosalna liczba. Zainteresowanie treściami krótkimi, mini-magazynami, czy skrótami, jest ogromne. Jeszcze kilka lat temu, gdy pracowaliśmy z kilkoma portalami, gole były tylko dodatkiem. Dziś są kluczowe. 

Interaktywny Sport QuizInteraktywny Sport Quiz. Pięć pytań dzieli was od wygranej – podejmiecie wyzwanie?

Widzimy to również po efektach współpracy z Google’em, w wyniku której 30 sekund materiału meczowego publikowane jest w podstawowych wynikach wyszukiwania. To znaczy: kibic wpisuje interesujący go mecz, np. Lech – Legia, widzi wynik, widzi strzelców i widzi belkę z dostępem do klipu ze skrótem boiskowych wydarzeń. Oglądalność tych filmów jest dla nas bardzo zadowalająca. 

Mamy też własną platformę OTT, za pomocą której poza Polską można wykupić dostęp do subskrypcji lub pojedynczego meczu, jednak widzimy, że największym zainteresowaniem cieszą się highlighty. Wzrost ich popularności jest geometryczny! Na tym jednak nie koniec. Dbamy również o najbardziej zagorzałych fanów ekstraklasy. Zainwestowaliśmy w system dostarczania zaawansowanych statystyk. Na stadionach zainstalowaliśmy ok. 90 kamer śledzących ruchy piłkarzy, trójki sędziowskiej i piłki. Wdrożyliśmy to rozwiązanie cztery lata temu, licząc, że uda nam się przekonać do ekstraklasy nowych fanów. I ta inwestycja zwróciła się z nawiązką.

Nie boli pana to, że organizacyjnie Ekstraklasa jest na zdecydowanie lepszym poziomie niż sportowo?

Jestem dumny z tego, jak się rozwijamy pod kątem organizacyjnym i marketingowym. Kiedy prawie dekadę temu zaczynałem pracę w Ekstraklasie, jeździliśmy po ligach i zachwycaliśmy się: „Ci mają to, a ci tamto”. Dziś to my pod wieloma względami stanowimy wzór do naśladowania. Aby uczyć się obsługi VAR-u z technologicznego punktu widzenia, przyjeżdżali do nas Hiszpanie czy Niemcy. Miło, że tak urośliśmy. A sportowo… Oczywiście, że boli mnie brak naszej obecności w pucharach. Ale nie można zapominać, skąd przychodzimy. Za nami osiem lat ciężkiej, realnej pracy. Wyczyszczona została dławiąca kluby korupcja, która była olbrzymim problemem na przełomie wieku. Po Euro 2012 otworzyliśmy się na nowych ludzi w Ekstraklasie, w klubach, były duże zmiany w PZPN, nowe stadiony, większe zaangażowanie w rozwój. 

Sewilla Plac Hiszpański, La Cartuja i Grobowiec KolumbaTu Polska zagra najtrudniejszy mecz Euro. Czeka nas pogodowe piekło

Od trzech lat można też mówić o profesjonalizacji szkolenia. Kiedyś trzeba było jechać do Manchesteru lub Rotterdamu, by zobaczyć, jak wygląda akademia. Dziś wsiadam w samochód i w 25 minut jestem w nowoczesnej akademii Legii. Jadę na zachód, a tam akademie Lecha czy Zagłębia. Byłem na otwarciu szkoły Jagiellonii i na wmurowaniu kamienia węgielnego pod ośrodek Cracovii. Niedługo otworzyć się ma akademia Pogoni, a plany rozwoju mają Śląsk, Wisła Kraków czy Górnik. To miejsca, które stymulują nasz rozwój. Efekty pracy z młodzieżą, na którą stawiamy wraz z PZPN (Pro Junior System) i PKO Bankiem Polskim (nagrody dla młodzieżowców), widzimy na rynku transferowym, gdzie normą stały się transfery za kilka milionów euro. 

Dogonimy resztę. Kiedyś nie było akademii. Dziś rosną jak na drożdżach. Kiedyś problemem było to, że nie mamy stadionów. Dziś polskie obiekty są jednymi z najnowocześniejszych na świecie. Kiedyś nie było wsparcia rządowego. Teraz stworzyliśmy program budowy zadaszonych boisk. Łącznie w okresie 2020-2021 roku rząd sfinansuje ich 32. A nie można zapominać, że byliśmy jednym z krajów, który najszybciej wznowił rozgrywki po pandemii. Wreszcie mamy solidny fundament w postaci infrastruktury i zasobów ludzkich, którego przez lata nam brakowało. Dzięki temu udało nam się nie tylko bez przeszkód dokończyć sezon 2019/20, ale i rozliczyć go finansowo zgodnie z planem. Nie wątpię też, że spokojnie dogramy bieżącą walkę o mistrzostwo. Nie przespaliśmy pandemicznego okresu. Ciągle się rozwijaliśmy. Kluby mają wiele możliwości i wierzę, że je wykorzystają. To, że idziemy do przodu, jest ewidentne.

SuperligaEkspert nie ma złudzeń: Superliga powróci. “Słuszny pomysł. Trzeba ratować piłkę”

Przechodząc do kwestii sportowych, nie martwi się pan nadchodzącą zmianą formatu rozgrywek? W tym sezonie do ligi weszło trzech beniaminków. I o ile Warta zaprezentowała się świetnie, tak Stal Mielec i Podbeskidzie niekoniecznie pasowały do wymogów Ekstraklasy.

Format rozgrywek przed kilkoma laty ustaliły kluby we współpracy z federacją i ten system musimy realizować. Jesteśmy do niego przygotowani prawnie, organizacyjnie i logistycznie. Układamy już wstępny terminarz i wszystko mamy pod kontrolą. A co do beniaminków, zawsze przed sezonem odbywamy z nimi kilkudniowe warsztaty przygotowujące do ekstraklasowych realiów. Ale nawet mimo super pracy wykonywanej przez prezesa Warty Marcina Janickiego w I lidze, to przeskok jest duży. Mamy wprawdzie pozytywne przykłady Rakowa czy Warty, ale to nie przypadek, że w ostatnich latach spadali głównie beniaminkowie. Trzeba się zastanowić, czy nie warto by było organizacyjnie jeszcze bardziej zbliżyć Ekstraklasę i I ligę, dzięki czemu moglibyśmy zarządzać m.in. prawami mediowymi i sponsorskimi za pomocą jednej spółki, tak jak to robią Niemcy, Hiszpanie czy Francuzi.

Co by to dało?

Wyobrażam sobie sytuację, w której w ramach jednego projektu mielibyśmy np. Ekstraklasę, 1. Ligę i kobiecą ligę. To poszerzyłoby nasze możliwości docierania do odbiorców i mogłoby pomóc w zwiększeniu ceny praw medialnych. Nie mielibyśmy sytuacji, w której kluby narzekają na przepaść finansową miedzy Ekstraklasą a 1. ligą albo takiej, w której domagają się dodatkowych pieniędzy. Nie wystarczy być dobrym samarytaninem. Należy budować szerszy i ciekawszy projekt, a następnie go odpowiednio zmonetyzować. Po tym, jak rozwiązaliśmy umowę z pośrednikami, zbudowaliśmy znakomity zespół negocjujący sprzedaż praw mediowych i jesteśmy dobrze przygotowani do prowadzenia takich procesów. Inne podmioty mogłyby z tego korzystać –  i z naszych umiejętności marketingowych, i budowy piramidy sponsorskiej. Nie chcę mówić, że ktoś coś źle robi, jednak być może wspólnie dałoby się zrobić więcej.

Gwiazdy Legii odejdą z klubu już latem? Mioduski: To przerosło moje oczekiwaniaGwiazdy Legii odejdą z klubu już latem? Mioduski: To przerosło moje oczekiwania

Czy w tym sezonie Ekstraklasy zobaczymy na trybunach kibiców?

To coraz mniej prawdopodobne. Protokół jest gotowy, przetestowaliśmy wszystkie jego aspekty i jesteśmy przygotowani do wpuszczenia kibiców także w przypadku regionalizacji obostrzeń. Do końca rozgrywek pozostały jednak ledwie trzy tygodnie, podczas gdy samo załatwienie formalności związanych z organizacją imprezy masowej trwa kilkanaście dni. Nie wydaje mi się, byśmy w tym sezonie zagrali z kibicami, ale – jak mówiłem – liczę, że nowy sezon rozpoczniemy z fanami na trybunach. Ważne, by dograć ten sezon. Jestem pewny, że nam się uda. Przez trzecią falę pandemii przeszliśmy praktycznie bezproblemowo. Wiosną musieliśmy przełożyć tylko jeden mecz, który zaraz uda nam się rozegrać. To dla nas wielki sukces. Jasne – w niektórych momentach mogłoby się wydawać, że poziom restrykcji jest zbyt wysoki, ale to też kwestia zarządzania ryzykiem. Czasem trzeba wysoko zawiesić poprzeczkę, by utrzymać wszystko w ryzach. Latem zeszłego roku wiele osób mówiło: „Po co to robicie, pandemii nie ma, pandemia się skończyła”. Nic z tego. Mocno się zaangażowaliśmy, przekazaliśmy klubom prawie dwa miliony zł na testy i dziś jesteśmy spokojni o kontynuację rozgrywek.

A co ze szczepieniami? Pojawi się obowiązek szczepień?

– My na pewno nie nałożymy takiego obowiązku. Ale być może zrobią to kluby, szczególnie te grające w pucharach, bo posiadanie paszportu covidowego będzie mogło zdecydowanie ułatwić kwestie logistyczne. O możliwości szczepień rozmawialiśmy z władzami już w grudniu, jednak realizacja takiego projektu mogłaby wydarzyć się wyłącznie w przerwie między sezonami. Finisz rozgrywek nie jest na to odpowiednim momentem, tym bardziej że ludzie różnie reagują na szczepionki i pojawiają się drobne problemy zdrowotne.A to mogłyby mieć wpływ na układ tabeli.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułKoronawirus może przenosić się z ludzi na koty!
Następny artykułKiedy szczyt Biden-Putin? Doradca prezydenta Rosji odpowiada