Wojska lądowe Stanów Zjednoczonych opublikowały nowy okólnik poświęcony metodom szkolenia. Nie byłoby w tym niczego oryginalnego, gdyby nie rozdział poświęcony udoskonalaniu zmysłów do stopnia umożliwiającego niemal nieświadome postrzeganie najdrobniejszych szczegółów otoczenia. Ażeby wzmocnić przekaz, okólnik przytacza przykłady żołnierzy, którym życie ocaliła właśnie większa spostrzegawczość. US Army już od kilku lat organizuje kursy Zaawansowanej Świadomości Sytuacyjnej (Advanced Situational Awareness), prowadzone w Fort Benning w Georgie, siedzibie Maneuver Center of Excellence.
Szkolenie ASA ma rozwijać efektywność „poprzez budowanie umiejętności niezbędnych do rozwoju zwinnych, odpornych, adaptacyjnych i innowacyjnych żołnierzy, którzy doskonale radzą sobie w warunkach niepewności i chaosu”. Dokument koncentruje się na sposobach, w jakie żołnierze mogą optymalizować i doskonalić zdolności obserwacji, tak by mogli szybko rozpoznawać i reagować na nietypowe sytuacje, zachowania i obiekty, mogące stanowić potencjalne zagrożenie. Kolejnym celem jest osiągnięcie przez żołnierzy lepszego zrozumienia własnych zdolności, ograniczeń i wyposażenia.
Ten nieco napuszony styl skłonił media do pisania, że US Army chce stworzyć mnichów-wojowników o nadludzkich umiejętnościach. Faktycznie, okólnik – dostępny w formacie PDF tutaj – zarzuca sieci bardzo szeroko. Szkolenia w ramach ASA mają korzystać ze zdobyczy nie tylko neurologii, ale także socjologii, antropologii, kulturoznawstwa oraz psychologii poznawczej i postaci. Wszystko to ma pozwolić żołnierzem na lepsze poznanie samych siebie, ale także potencjalnych przeciwników, ich motywacji i zachowań.
W założeniu mają zostać wyuczone zdolności umożliwiające dostrzeganie nawet najdrobniejszych zmian w otoczeniu i zachowaniu ludzi, a tym samym szybsze wykrycie zagrożenia lub zażegnanie sytuacji konfliktowych. Dotychczasowe studia jasno wykazały, że w poprzednich dekadach udałoby się w ten sposób uniknąć wielu ataków terrorystycznych.
O ile nacisk na dziedziny humanistyczne rzadko kojarzone z wojskiem może budzić zdziwienie, o tyle niektóre sekcje okólnika wydają się jeszcze dziwniejsze. Dokument podkreśla niedostateczne wykorzystywanie przez żołnierzy zmysłu węchu. Nie ma w tym jednak przesady. Obecność człowieka można zidentyfikować na podstawie woni mydła lub niemytego ciała, jedzenia, papierosów czy środków odstraszających owady. Amerykanie zresztą nie są tutaj pionierami. W trakcie drugiej wojny światowej Niemcy najchętniej kierowali do jednostek rozpoznawczych niepalących żołnierzy. Dzięki lepszemu węchowi byli oni w stanie wywąchiwać zawsze dobrze maskujących się Rosjan, których często demaskował charakterystyczny zapach machorki.
ASA nie zamyka listy badanych sposobów ulepszenia żołnierzy. Od lat wojska lądowe prowadzą prace nad stymulacją określonych obszarów mózgu za pomocą prądu o niewielkim natężeniu. Drogą neurostymulacji udaje się poprawić nie tylko spostrzegawczość, ale również orientację przestrzenną i sprawność poruszania się, a nawet wydłużyć czas maksymalnej czujności. Z kolei Laboratorium Sił Powietrznych stara się wykorzystać neurotechnikę w celu usprawnienia pamięci i procesu uczenia, a nawet zmaksymalizowania potencjału fizycznego człowieka.
Podobne badania prowadzi DARPA. Według Association of the United States Army (AUSA) niektóre badania dowodzą że „wzmocnienie funkcji poznawczych może być kluczem do zapewnienia żołnierzom fizjologicznego przygotowania do walki z przeciwnikiem w 2050 roku”.
Siły zbrojne zawsze starały się zwiększyć potencjał swoich żołnierzy, aczkolwiek środki w postaci naturalnych narkotyków koniec końców zawsze przynosiły koniec końców więcej szkody niż pożytku. To samo dotyczy produktów zaawansowanej chemii, takich jak amfetamina, morfina i LSD, aczkolwiek jeszcze w roku 2019 w USA rozważano przydzielanie niedużych dawek LSD i grzybków halucynogennych zwiadowcom.
W latach 70. i 80. za sprawą New Age rozważania o wznoszeniu żołnierzy na „wyższy poziom” weszły w nową fazę. Z badaniami w tym kierunku związani byli generał Albert Stubblebine i podpułkownik Jim Channon, zaś ich prace zobrazowano najpierw w książce Jona Ronsona „Człowiek, który gapił się na kozy”, a następnie w filmie pod tym samym tytułem.
Wątek eksperymentów zmierzających do podniesienia zdolności żołnierzy nie może oczywiście obyć się bez wspomnienia o Chinach. Pod koniec ubiegłego roku John Ratcliffe, Dyrektor Wywiadu Narodowego w administracji Donalda Trumpa, ogłosił że według danych wywiadowczych członków Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej wykorzystano w eksperymentach zmierzających do stworzenia żołnierzy o biologicznie zwiększonych możliwościach.
Ile prawdy w tych rewelacjach, trudno powiedzieć. Faktem jest, że w Chinach duży nacisk kładziony jest na badania genetyczne, biotechnologiczne i bioinżynieryjne. Naukowcy mają wprawdzie w Państwie Środka więcej swobody niż na Zachodzie, jednak także tam badania tego typu budzą duże kontrowersje.
Zobacz też: USA: Badanie krwi kluczem do diagnozy PTSD
(asiatimes.com, thedrive.com)
Master Sgt. Christopher Matt
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS