A A+ A++

Dzień zaczynałam zwykle wcześnie od wspaniałej, ręcznie mielonej kawy. Siedziałam na tarasie, układałam plan na resztę dnia, dzwoniłam do firmy, przydzielałam zadania do zrealizowania. Potem był czas dla dzieci, ogarnięcie prac domowych i po godz. 12 jechałam do biura. Miałam całkiem spore przedsiębiorstwo. Zajmowaliśmy się produkcją wyrobów bawełnianych.  

Nadszedł jednak czas, gdy musiałam wyjechać z Białorusi, podobnie jak wielu moich rodaków.  

W Polsce zamieszkałam w domu dla uchodźców i musiałam zacząć wszystko od nowa. Nie jest lekko. Pracuję w prywatnej firmie, gdzie szyję ubrania. Pracuję od rana do wieczora, więc praktycznie nie widuję swoich dzieci. Kiedy wracam do nich, jest już tak późno, że nie ma czasu na rozmowy, na zwyczajne pobycie ze sobą. Nie mam kiedy pospacerować po Warszawie, poznać tego miasta, poczuć się w nim lepiej, bardziej swojsko.  

Nie wiem, co dalej, długo tak nie wytrzymam.

Ludmiła, 50 lat, Nowogródek

Mąż dobrze zarabiał, więc ja zajmowałam się domem. Ot, praca 24 godziny na dobę. Nawet remonty robiłam sama i przyznam, że niejeden fachowiec mógłby się ode mnie nauczyć malowania czy tynkowania. Z mężem oddalaliśmy się od siebie, więc któregoś dnia spakowałam się i przyjechałam do Polski, do dzieci, które tu mieszkają. 

Wynajęłam pokój pod Warszawą, złożyłam papiery na pobyt stały i znalazłam dobrze płatną pracę. Robiłam blachę do dachów. Pracowałam za 18 zł na godzinę. Nieco zaoszczędziłam, trochę pomogły dzieci i kupiłam za 40 tys. zł wiejską chałupę. To nie taki dom jak w Nowogródku, ale z pomocą syna remontujemy go i będzie ładnie. 

Uczę się języka polskiego, niedługo skończę szkołę policealną. Będę pracownikiem socjalnym i zajmę się opieką nad ludźmi starszymi. Jeśli coś nie wyjdzie, pojadę do syna do Niemiec i będę zajmować się wnukami. 

Jednak na razie dobrze jest, jak jest. Byleby sił starczyło. 

Sergiusz, 47 lat, Homel 

Moja żona i dzieci pozostały na Białorusi. 

Nie bardzo wiem, co dalej. Może zainwestuję w zdrową żywność, a może zajmę się produkcją kombuczy, czyli kwasu chlebowego, który dzisiaj jest w modzie, bo to zdrowy i tani produkt. Po głowie chodzi mi też myjnia samochodowa lub hotel dla zwierząt. 

Jestem przekonany, że uda mi się znaleźć jakąś niszę, ale nic na wariata. Szukam kontaktów biznesowych, nabieram sił, zwiedzam Warszawę, uczę się języka i jestem przekonany, że będzie dobrze.  

Jana, 23 lata, Brześć 

Studiowałam na UW i myślałam o założeniu biura turystycznego. 

Życie jednak zweryfikowało moje plany. Jedno jest pewne: na Białoruś nie wrócę.  

Szukałam pracy i nawet dostałam ofertę, wydawało się, że ciekawą. Sprzedaż towarów przez telefon. Okazało się, że to nic innego, jak zwykły sekstelefon. Byłam w szoku. Wydawało się, że ci ludzie tacy sympatyczni, a to zwykli stręczyciele.

Teraz sprzedaję przez internet biżuterię, którą sama wykonuję. Dzięki pomocy rodziców jakoś daję radę. Wierzę, że jeśli poznam kogoś, to wspólnie zapracujemy na mieszkanie, na życie i wszystko się poukłada.  

Kiryl, 27 lat, Brześć

Skończyłem Politechnikę Warszawską, nie chwaląc się, jako jeden z najlepszych studentów. Szukałem i szukam dobrej pracy dla siebie. Owszem, proponowano mi różne stanowiska, ale znam swoją wartość. Jestem specjalistą w technologiach IT i mogę robić rzeczy, których inni nie umieją.  

Chcę dużo zarabiać i dobrze żyć.

Na razie siedzę u mamy w Brześciu. Poczekam na otwarcie granic, nie będę się spieszył z decyzjami. Myślę, że w przyszłości otworzę w Polsce firmę związaną z nowoczesnymi technologiami i aplikacjami. Poradzę sobie. Jeśli Polska mnie nie doceni, pojadę dalej do Unii. 

Aleksander, 39 lat, Mińsk 

Wyjechałem z Białorusi z przyczyn politycznych i z nadzieją na lepsze zarobki. Chwilowo pracuję na wizie roboczej.  

Dobrze znam się na elektryce. Teraz więc pracuję na budowie, ale jak potwierdzę posiadane wykształcenie i się poduczę, to wejdę w fotowoltaikę, bo tam są zdecydowanie lepsze zarobki. Jestem przekonany, że szybko zabiorę żonę i dzieci do siebie.

Nie planuję wyjechać gdzieś dalej. Tu mi dobrze, bo mentalność mamy podobną, a i język polski nam bliski.

* Irina Szepielewicz

Urodziła się w Brześciu, studiowała na Brzeskim Uniwersytecie im. Aleksandra Puszkina. Pracowała w domu twórczości młodzieży, przez 10 lat kierowała oddziałem przyrody i zajmowała się organizacją imprez. Od 2002 r. pracowała jako dziennikarka, ostatnio w “Kurierze Brzeskim”. Realizowała kilka dużych imprez na pograniczu polsko-białoruskim. Przyjechała do Polski, bo – jak tłumaczy – chce spokojnie pracować i się rozwijać.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułTerminarz turniejów skrzatów, żaków i orlików
Następny artykułHolenderska organizacja pozarządowa apeluje o wsparcie rządu dla nowych elektrowni jądrowych