A A+ A++

Biorąc pod uwagę sytuację w tabeli, był to mecz, którego zwycięzca znacznie zwiększał swoje szanse na udział w europejskich pucharach. Oba zespoły przystąpiły do niego osłabione – w Lechii w ostatniej chwili ze względów zdrowotnych (rotawirus) wypadli Kristers Tobers, Tomasz Makowski i Kenny Saief (od dłuższego czasu pauzuje Michał Nalepa), z kolei Piast przyjechał do Gdańska bez filaru defensywy, kontuzjowanego Jakuba Czerwińskiego.

Lechiści kompletnie przespali pierwsze pół godziny spotkania. W tym czasie gospodarzom wychodziło bardzo niewiele, przede wszystkim bezdyskusyjnie przegrali walkę o środek pola. W tej strefie piłkarze Piasta mieli zbyt dużo swobody i dość łatwo kreowali akcje (zwłaszcza Gerard Badia i Michał Chrapek). Z kolei gra do przodu Lechii praktycznie nie istniała, chyba że od czasu do czasu zerwał się skrzydłem Żarko Udovicić, który jednak znów miał problemy z precyzją dośrodkowań.

Większa kultura gry Piasta była widoczna, ale gola zdobył on po festiwalu błędów zawodników Lechii. Najpierw piłkę tuż pod własnym polem karnym stracił Bartosz Kopacz (na rzecz Gerarda Badii), potem dość nieporadnie przed swoją bramką interweniował Mario Maloca. Z tego całego zamieszania skorzystał Dominik Steczyk, choć jego pierwszy strzał świetnie obronił Dusan Kuciak. Jednak przy dobitce Słowak był bezradny.

Bramkarz Lechii tuż po stracie gola ryknął do swoich kolegów: “więcej zdecydowania, więcej biegania, więcej walki!”. Przy pustym stadionie jego słowa wybrzmiały naprawę donośnie, jednak zanim naprawdę podziałały, zawodnicy Lechii zaliczyli kolejnego babola. Tym razem na swojej połowie piłkę stracił Conrado, a finiszem tej akcji był piękny strzał Jakuba Świerczoka zza pola karnego, który zatrzymał się na słupku. 

Kwadrans nadziei

Dopiero wtedy Lechia w końcu się otrząsnęła i w ostatnim kwadransie pierwszej połowy wreszcie zaczęła grać w piłkę. Dobrze wyglądał Karol Fila, który znalazł się w podstawowym składzie po raz pierwszy od lutowego meczu ze Stalą Mielec. Po jego ładnej indywidualnej akcji i precyzyjnym dośrodkowaniu świetną sytuację miał Flavio Paixao, ale z najbliższej odległości trafił w poprzeczkę.

Za chwilę idealnie na głowę Łukasza Zwolińskiego zacentrował Maciej Gajos, jednak strzał napastnika Lechii w fenomenalny sposób obronił Frantisek Plach. Poza tym pod jego bramką jeszcze kilka razy się zakotłowało, co było dobrym prognostykiem dla gospodarzy na drugą połowę.

Co zrobił Kuciak?

Rzeczywiście, po przerwie energicznie ruszyli oni na rywala, ale w 48. min dostali klasycznego “gonga”. Patryk Sokołowski uderzył niezbyt mocno z ok. 30 m, na dodatek prosto w Kuciaka, jednak ten w niezrozumiały sposób przepuścił piłkę między nogami. To był potężny błąd Słowaka…

Lechia po stracie drugiej bramki była mocno zamroczona, ale oczywiście próbowała odrobić straty. Ładny, choć minimalnie niecelny strzał oddał Jakub Kałuziński, który pojawił się na boisku po przerwie, gola szukał Zwoliński. Jednak tak naprawdę to Piast był bliższy podwyższenia wyniku niż Lechia złapania kontaktu.

Uspokojony przebiegiem meczu był też trener Piasta Waldemar Fornalik, który zdjął z boiska Chrapka i Badię, potem także Świerczoka – oszczędzając ich na najbliższy mecz z Legią Warszawa. Jak się okazało, był to błąd.

Niewiarygodna końcówka

Trener Piotr Stokowiec wprowadził z kolei z ławki Rafała Pietrzaka, Mateusza Żukowskiego i wracającego po dłuższej przerwie Josepha Ceesaya, debiut w Ekstraklasie zaliczył też Ukrainiec Mykoła Musolitin. Gospodarze atakowali, jednak tego, co wydarzyło się w końcówce, nie wymyśliłby chyba nawet Alfred Hitchcock.

Najpierw w 87. min po małym bilardzie w polu karnym, strzale w słupek Kałuzińskiego z najbliższej odległości bramkę wreszcie zdobył Zwoliński. Tym samym przerwał imponującą serię Placha bez straty bramki – licznik stanął na 649 minutach (razem z Pucharem Polski, tylko w lidze 529 minut).

Za chwilę we własnym polu karnym Musolitin sfaulował Michała Żyrę, jednak wykonujący rzut karny Tomasz Jodłowiec uderzył fatalnie, lekko i w sam środek. Kuciak wyczuł jego intencje i odbił piłkę, zmazując plamę za fatalny błąd na początku pierwszej połowy (zresztą między tymi dwoma zdarzeniami miał jeszcze dwie kapitalne interwencje po strzałach Świerczoka).

Lechia natychmiast ruszyła po wyrównującą bramkę i kilkadziesiąt sekund później w polu karnym Piasta faulowany był Flavio Paixao (przez Tomasa Huka). Sam poszkodowany wymierzył sprawiedliwość z 11 metrów, kończąc jedną z najbardziej szalonych sekwencji zdarzeń w tym sezonie.

Zatem Lechia w niewiarygodny sposób wyrwała punkt Piastowi i zachowała realne szanse na europejskie puchary. Już we wtorek zmierzy się na wyjeździe z Lechem Poznań (godz. 20.30, transmisja w Canal+ Sport).

Lechia Gdańsk – Piast Gliwice 2:2 (0:1)

Bramki: Zwoliński (87.), Flavio Paixao (90.+5) – Steczyk (29.), Sokołowski (48.)

Lechia: Kuciak – Fila (78. Musolitin), Maloca, Kopacz Ż, Conrado (73. Żukowski) – Biegański (46. Kałuziński) – Zwoliński, Kubicki Ż, Gajos (64. Ceesay), Udovicić (64. Pietrzak) – Flavio Paixao.

Piast: Plach – Rymaniak (10. Konczkowski), Huk, Malarczyk, Holubek – Sokołowski, Lipski Ż – Badia (57. Vida), Chrapek (57. Jodłowiec), Steczyk – Świerczok (79. Żyro).

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułOstatnie pożegnanie księcia Filipa. Pogrzeb na zamku w Windsorze [ZDJĘCIA]
Następny artykułPo kapliczce czas na kwaterę wojenną