Wszystko zaczyna się w 1510 roku, kiedy na Haiti przypływa pierwszy statek z afrykańskimi niewolnikami. Przywiezieni do nowego świata czarnoskórzy – wbrew temu, co myślą handlarze niewolników – nie są wyłącznie bezmyślną siłą roboczą. Wyrwani ze swojego środowiska, dalej mają w pamięci kulturę i religię swoich przodków. W powolnym procesie łączenia się starych afrykańskich wierzeń, rytuałów karaibskich Indian i chrześcijaństwa powstawać będzie jedyna w swoim rodzaju religijna mieszanka.
Antropologowie badający społeczność Haiti dość jasno precyzują jej rodowód. Potomkami dzisiejszych czarnoskórych Haitańczyków w przeważającej części były ludy zamieszkujące ziemie nad Zatoką Gwinejska: Joruba, Dahomej czy Fon.
W XVI i XVII wieku będą oni stopniowo przywożeni na Hispaniolę (pierwotna nazwa Haiti), gdyż rdzenna ludność, Indianie z plenienia Arawaków, nie wytrzymuje trudów życia pod jarzmem Hiszpanów. Podobnie jak w przypadku innych plemion indiańskich, niewolnicza praca i przywleczone przez Europejczyków choroby dziesiątkują autochtonów.
Karczowanie lasów, praca w kopalniach czy na plantacjach trzciny cukrowej sprawiają, że Haiti jest dla czarnoskórych prawdziwym piekłem na ziemi. Pewną ulgę i oparcie daje im jednak ich afrykańska religia. To, co ją charakteryzowało, to duża otwartość i łatwość dodawania elementów innych wierzeń. Rytuały karaibskich Indian oraz katolicka religia białych panów powoli wplatane są do wierzeń niewolników. Wyznawanie jednej religii nie oznacza również zakazu praktykowania drugiej. Ochrzczeni przez katolickich misjonarzy niewolnicy za dnia pokornie uczestniczą w obrzędach chrześcijańskich, a w sekrecie pod osłoną nocy praktykują stare afrykańskie gusła .
Czytaj też: Najmroczniejsze religie w dziejach. 9 wyjątkowo brutalnych i makabrycznych systemów wierzeń
Skrajanie ciężkie warunki pracy i życia powodują, że niewolnicy raz za razem buntują się lub uciekają w znajdujące się w centrum Haiti góry. Na pierwszy bunt nie trzeba było zresztą długo czekać, gdyż wybuchł on już w 1522 roku (12 lat po przybyciu na Haiti pierwszych czarnych niewolników).
Wysoko w górach zbiegowie zakładają osady zwane palenque, w których już bez żadnych przeszkód mogą praktykować swoje wierzenia. Rytuałom towarzyszą dzikie tańce, a niosące się wśród gór dudnienie bębnów (stały element haitańskiej religii) musi wzbudzać w kolonizatorach prawdziwy strach. W 1697 roku do Hiszpanów na Haiti dołączają Francuzi, którzy obejmują administrację nad zachodnią częścią wyspy. Z biegiem czasu całkowicie zakazują oni wszelkiego rodzaju rytualnych tańców i religijnych zgromadzeń ( calendas).
Wkrótce nawet za posiadanie amuletów, figurek czy innych fetyszy związanych z voodoo niewolnicy poddawani są okrutnym karom. Obdzieranie ze skóry, grzebanie żywcem czy kastracja to tylko przykładowe z nich. W międzyczasie następuje intensyfikacja uprawy trzciny cukrowej, a niewolnicza praca staje się jeszcze cięższa. Powoduje to znaczny wzrost umieralności wśród czarnych, którzy w niewoli przeżywają średnio zaledwie 10 lat.
Na początku XVIII wieku na wyspie coraz mocniej czuć zbliżający się konflikt. Biali panowie, by utrzymać niewolników w ryzach, zaczynają stosować jeszcze surowsze środki dyscypliny. Francuzi i Hiszpanie coraz bardziej boją się liczebności czarnych, ich buntu oraz tej niezrozumiałej religii, którą potajemnie wyznają.
Jednym z pierwszych czarnoskórych przywódców, który zajdzie białym za skórę, będzie Francois Mackandal. W latach 1751–1757 dowodzi on prowadzoną na szeroką skalę akcją sabotażową wymierzoną we francuskich plantatorów. Jego śmierć na stosie w 1757 roku tylko chwilowo uspokaja sytuację na wyspie. Rewolucja na Haiti wybucha ostatecznie w 1790 roku, a jednym z kluczowych elementów scalających wszystkich powstańców będzie religia voodoo.
Czytaj też: Skąd NAPRAWDĘ wzięły się zombie?
Podczas walk czarnoskórzy niewolnicy stawiają zajadły opór Francuzom, Hiszpanom i Anglikom. Powstańców w walce aktywnie wspierają kapłani voodoo ( hungani), którzy głoszą, że dusze zabitych podczas walk powrócą do kraju przodków. Początek rewolucji haitańskiej jest zarazem ważnym stadium procesu kształtowania się tego wierzenia.
Wielką wagę przywiązuje się tu do pewnego na wpół legendarnego wydarzenia, które miało miejsce 14 sierpnia 1791 roku. Jeden z pierwszych wodzów postania i wielki kapłan voodoo zwany Boukmanem odprawić miał wtedy uroczystą ceremonię.
Według podań w kluczowym momencie mszy rozpętała się ogromna burza, a na miejscu odprawiania rytuału pojawiła stara tajemnicza kobieta. Złożyła ona w ofierze czarną świnię, której krew wypić mieli wszyscy uczestnicy ceremonii. W kilka dni po tym zdarzeniu szala zwycięstwa miała zacząć przechylać się na stronę niewolników. Po paru latach walk w 1804 roku powstańcy ostatecznie osiągnęli sukces. Haiti stało się drugim państwem w rejonie Ameryki (pierwszym były Stany Zjednoczone), któremu udało się pokonać państwo kolonialne i uzyskać niepodległość.
Lądujący w 1801 roku na Haiti polscy legioniści bardziej od wierzeń musieli obawiać się zabójczego klimatu i tropikalnych chorób, lecz pewne jest, że haitańska religia miała bardzo duży wkład w ostateczny sukces powstańców. Nawet po uzyskaniu niepodległości, kiedy sytuacja polityczna na Haiti zmieniała się bardzo dynamicznie, voodoo dalej było silnym spoiwem łączącym wszystkich żyjących na wyspie. Już wkrótce ta religia miało wejść w końcowy okres swojego rozwoju, opuścić Haiti i nabrać cech, z których znane jest dzisiaj.
Czytaj też: Psychopaci z Karaibów. Witajcie w piekle francuskich kolonii
Podobny jak na Haiti proces mieszania się starych religii afrykańskich z wierzeniami Indian i chrześcijaństwem miał miejsce na całych Karaibach i w Ameryce Południowej. Dla przykładu w Brazylii powstały candomble i umbanda, na Kubie zrodziła się santeria, na Jamajce obeah, a spiritual baptist na Trynidadzie i Tobago.
Spośród wszystkich tych wierzeń to jednak voodoo zdobyło największą popularność i z Haiti rozprzestrzeniło się na inne rejony Ameryki. Szczególnie jedno miasto miało bardzo duży wpływ na jego ostateczny kształt. Był to Nowy Orlean, który w XIX wieku stał się nową stolicą voodoo. Stało się tak za sprawą Marie Laveau znanej też jako królowa voodoo.
Byłą ona mulatką, która urodziła się w 1794 roku jako córka białego farmera i czarnoskórej kobiety. Jej pierwszy mąż zmarł 7 lat po ich ślubie, a Marie wkrótce później została kochanką pewnego wpływowego francuskiego arystokraty, Louisa Christophe’a Deuminy de Glapion. Od najmłodszych lat zaangażowana była w kult voodoo i z biegiem czasu stała się jego wielką kapłanką ( mambo).
Wyznawcy voodoo nie cieszyli się wówczas dobrą opinią w społeczności Nowego Orlenu i przez wielu uważani byli za czcicieli szatana ( Papa la Bas). Marie postanowiła zmienić społeczne postrzeganie voodoo i włączyć do niego jeszcze więcej elementów związanych z chrześcijaństwem. Już wcześniej jego elementy dość mocno zagnieździły się wierzeniach Haitańczyków, a najważniejsze bóstwa voodoo przedstawiane były pod postacią Boga chrześcijan i katolickich świętych.
Nane Buluku utożsamiano z Bogiem Ojcem, a Oriszala – jako bóg miłosierdzia – wiązany był z kultem Matki Boskiej. Szango stał się św. Janem Chrzcicielem, natomiast Legba przedstawiany był pod postacią św. Piotra. Szczególne miejsce w panteonie bogów voodoo zajmował bóg-wąż Damballah. On z kolei, jako stworzyciel kosmosu i ludzi, przyjmował postać Mojżesza.
Marie Laveau postanowiła włączyć do voodoo kolejne chrześcijańskie elementy. Katolickie dewocjonalia, takie jak krzyże, figury świętych czy woda święcona, stały się częścią praktykowanych w Nowym Orleanie rytuałów. Znienawidzona przez Kościół katolicki Laveau zaczęła prowadzić swoistą kampanię marketingową na rzecz haitańskiej religii, a moda na voodoo stopniowo rosła. Pod koniec swojego Laveau okazała jednak skruchę, powróciła na łono Kościoła i zdystansowała się od voodoo.
Proces powstawania i rozwoju voodoo jest żywym odbiciem historii Karaibów i obu Ameryk. Haitańska religia nosi piętno okresu handlu niewolnikami, procesu dekolonizacji i nawet w najnowszych dziejach Haiti odgrywała ważną rolę w polityce wewnętrznej. François Duvalier, autokrata rządzący Haiti w latach 1957–1971, ustanowił ją religią państwową.
Duvalier, znany też jako Papa Doc, oparł swoje rządy na działalności tajnej i skrajnie brutalnej policji Tonton Macoute (nazwa wzięta od jednego ze złych duchów łapiącego do worka niegrzeczne dzieci). Zarówno Papa Doc jak i Tonton Macoute wprost zanurzeni byli w kulcie. Duvalier zmienił flagę Haiti i nadał jej kolory związane z voodoo – czerń i czerwień.
Wielu z Haitańczyków uważało, że on sam jest złym duchem zwanym Baron Samedi (Pan Sobota), a swoich politycznych przeciwników potrafi zmienić w zombie. Miał on również wsparcie tradycyjnych kapłanów, których wykorzystywał do szerzenia państwowej propagandy. Tonton Macoute odpowiadali natomiast za szerzenie atmosfery strachu i terroru. Nie otrzymywali oni żadnego rządowego wynagrodzenia, lecz utrzymywali się z tego, co sami zrabowali. Mordowali zarówno niewinnych obywateli, jak i politycznych przeciwników Papy Doca.
Syn Papy Doca, Jean Claude Duvalier (znany jako Baby Doc), od 1971 roku bez większych zmian kontynuował politykę ojca. Kres jego rządów nastąpił w 1986 roku, kiedy to na skutek kolejnej haitańskiej rewolucji został wygnany z kraju. Okres po upadku Baby Doca ze zrozumiałych względów cechował się chwilowym spadkiem popularności voodoo, lecz po krótkim kryzysie wiary Haitańczycy wrócili do religii przodków.
Dziś w zbiorowej świadomości voodoo częściowo utraciło swój religijny wymiar. To, co natomiast zyskało, to stała obecność we współczesnej popkulturze. Mistyczne rytuały, magiczne zaklęcia i tajemnicza aura sprawiły, że zaczęła ona coraz częściej zaczęło gościć w przygodowej literaturze i filmach. Często zapomina się jednak, że ta religia to nie tylko turystyczna atrakcja Nowego Orleanu i Haiti. To stale żywy system wierzeń, który odcisnął bardzo mocne piętno na burzliwej historii Karaibów.
Bibliografia:
1. Zwoliński, Świat voodoo, Kraków 2011.
2. Gössling, Voodoo: bogowie, czary, rytuały, Kraków 2010.
3. Davies, The serpent and the rainbow, Nowy Jork 1985.
4. Metraux, Voodoo in Haiti, Nowy Jork 1989.
Paweł Filipiak– Absolwent historii i bezpieczeństwa narodowego. Fan dobrej książki oraz ambitnych filmów i seriali. Szczególnie zainteresowany historią XX wieku.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zgłoś naruszenie/Błąd
Oryginalne źródło ZOBACZ
Dodaj kanał RSS
Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS