A A+ A++

Bill Murray, utalentowany amerykański aktor znany między innymi z roli doktora Petera Venkmana w serii Pogromcy duchów, udzielił wywiadu na łamach serwisu Collider, w którym opowiedział nieco o nadchodzącym dziele we wspomnianym uniwersum, czyli Ghostbusters: Afterlife. Gwiazdor porównał dzieło do pozostałych odsłon i wyciągnął jasne wnioski – to zdecydowanie najbardziej wierny oryginałowi sequel Pogromców duchów.

Syn Ivana, Jason, nakręcił kolejną część. Pamiętam, jak dzwonił do mnie i mówił: „Mam pomysł na kolejnych Pogromców duchów. Myślę nad nim od lat”. Zastanawiałem się nad tym, co to do cholery może być. Kojarzę go jeszcze z czasów, gdy był dzieckiem i miał bar micwę. Stąd też moje zdziwienie w stylu: „Co jest, kurde? Co ten dzieciak może wiedzieć?”. W rzeczywistości okazało się, że ma naprawdę wspaniały pomysł, i że zrealizował go z innym wspaniałym facetem, z którym kiedyś pracowałem, Gilem Kenanem (stworzył on Miasto cienia). Napisali wspólnie taki scenariusz, który naprawdę ożywia serię. Przypomina ten pierwszy film i to o wiele lepiej niż część druga czy ta odsłona z dziewczynami.

Naprawdę coś w nim jest. To był kawał ciężkiej pracy. Dlatego myślę, że wyjdzie ona na dobre. Co prawda na planie znajdowałem się tylko przez jakiś czas, ale i tak odczułem to fizycznie. Szczególnie niewygodne były te zestawy. Nosiliśmy akumulatory wielkości prawdziwych akumulatorów, a przecież w tych czasach istnieją takowe rozmiarów zwykłych kolczyków. […] Podobna zmora była z efektami specjalnymi – te wiązały się z wiatrem wiejącym prosto w twarz i dużymi ilościami ziemi dostającymi się w jej pobliże, nie wspominając o ciągłym upadaniu i wstawaniu. Zastanawiałem się tylko: „Co to jest? Co ja robię? To jest jak bułgarski martwy ciąg lub rosyjski kettlebell”. To było bardzo niewygodne, ale wysoki współczynnik cierpienia na planie wiąże się zwykle z wysoką jakością wykonania.

Na Pogromców duchów: Dziedzictwo jeszcze trochę poczekamy, gdyż data premiery filmu została ostatnio opóźniona o kilka miesięcy, w konsekwencji czego dzieło zobaczymy 11 listopada 2021 roku, a nie 11 czerwca, jak to zakładano. Powyższe słowa Murraya dają jednak nadzieję na naprawdę udany seans.

Oryginalne źródło: ZOBACZ
0
Udostępnij na fb
Udostępnij na twitter
Udostępnij na WhatsApp

Oryginalne źródło ZOBACZ

Subskrybuj
Powiadom o

Dodaj kanał RSS

Musisz być zalogowanym aby zaproponować nowy kanal RSS

Dodaj kanał RSS
0 komentarzy
Informacje zwrotne w treści
Wyświetl wszystkie komentarze
Poprzedni artykułAWF: Trwa modernizacja stadionu lekkoatletycznego przy ul. Witelona
Następny artykułPijany przewoził busem pięć osób. Wpadł w Radomyślu